... w pewnym interesie

385 24 33
                                    

- Jezu, Malik, czego chcesz? - mruknął do telefonu Harry. Chciał, żeby zabrzmiało to groźnie, ale jak zwykle mu nie wyszło.

Przetarł dłonią zaspaną twarz, bo nie zdążył się jeszcze do końca przebudzić. było coś koło piątej rano, więc Styles smacznie spał, zanim Zayn nie postanowił brutalnie go obudzić telefonem. Czuł jak na jego plecach zacieśnia się uścisk Louisa, który tej nocy przyjął stanowisko dużej łyżeczki podczas ich snu. Mimo maleńkiego incydentu wieczorem, wszystko było między nimi w jak najlepszym porządku. Nauczyli się już, że takie rzeczy nie mogą wpływać na ich relację.

Słyszał jak szatyn za nim coś mruczy, a następnie poczuł delikatny pocałunek na swojej nagiej łopatce. Tomlinson wtulił się w większe ciało i powrócił do snu.

- Można grzeczniej? - syknął Malik po drugiej stronie połączenia. - Ja tu przeżywam kryzys.

- Nie, nie można grzeczniej, bo obudziłeś mnie o cholernej piątej rano - rzucił Harry, starając się nie podnosić głosu, by nie obudzić swojego chłopaka.

- Oj nie denerwuj się już, bo ci żyłka pęknie - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.

- Cześć, Gigi - mruknął Styles, swoim zamulonym umysłem ogarniając tyle co nic.

- Witaj, Harry. Słonko już wstało, a ty jeszcze nie na nóżkach? Cieszmy się, bo życie jest piękne, nieprawdaż? - powiedziała wesoło, a Harry jak zwykle nie potrafił rozróżnić czy mówi szczerze czy z sarkazmem.

- Ciąża ci się na mózg rzuciła, moja droga?

- Też cię kocham, Hazz.

- Wiecie, że ja tu wciąż jestem? - upomniał się Zayn, a w jego głosie można było bez problemu wyczuć cień uśmiechu. - A ty, Harry, skąd wziąłeś te cięte riposty? Gdzie się podział zawsze miły i uroczy kotek?

- Wciąż tu jest, ale lubi pokazywać pazurki kiedy się go budzi o piątej rano bez konkretnego powodu - parsknął brunet, słysząc za sobą cichy śmiech i czując drganie klatki piersiowej Louisa.

- A podobno to ja jestem sassy. Nie zabieraj mi roboty, Skarbie - powiedział wprost w gorącą skórę pleców swojego partnera, po czym pocałował ją szybko.

- O! Louis! - zauważyła, jakże odkrywczo, Gigi. - Skoro wszyscy w komplecie to przejdę do sedna. Możemy wpaść do was dzisiaj koło 12?

- Czekaj, po to dzwonicie do mnie o piątej rano?! - niemal krzyknął, a gdy w odpowiedzi otrzymał "no, tak", wbił policzek mocno w poduszkę, zaciskając powieki, jakby miał nadzieję, że to tylko głupi sen. - Weź mnie trzymaj, Lou. Ale oczywiście, że możecie przyjechać. My nie mamy nic przeciwko - Louis mruknął cicho, na potwierdzenie słów młodszego.

- To super! Do zobaczenia - pisnęła Gigi, po czym połączenie zakończyło się.

- Żyjemy z debilami - westchnął do siebie Styles, poprawiając się w uścisku drugiego chłopaka.

- Może i tak - zaśmiał się Tomlinson. - Skąd ty bierzesz takie teksty tak w ogóle?

- Uczę się od najlepszych, Loulou - odwrócił się w objęciach i spojrzał z miłością w niebieskie oczy, a następnie lekko cmoknął wąskie usta szatyna. - A teraz chodźmy spać.

*****

Dokładnie o godzinie 12:20 zadzwonił dzwonek do domu Tomlinsona. Louis jako pan domu szybko otworzył drzwi i przywitał swoich gości. Po chwili Gigi w obszernych ogrodniczkach i beżowym swetrze oraz Zayn ubrany cały na czarno rozgościli się na kanapie w salonie z napojami w dłoniach.

- Przepraszam za rano. Byłem zmęczony - przyznał szczerze Harry, siedzący obok nich na kolanach Louisa w fotelu, ze spuszczoną głową.

- Tu masz tego swojego kotka - zaśmiała się Hadid, nie mogąc uwierzyć, że Styles za cokolwiek przeprasza. - Nie musisz za nic przepraszać. To raczej my powinniśmy, za to że obudziliśmy was tak wcześnie.

- Nic się nie stało - odparł szybko loczek z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Przyjechaliśmy tu w pewnym interesie - zaczął powoli Malik. - Do ciebie, Harry. Wiem, że zawsze chciałeś mieć dziecko, ale jakoś na razie nie wypaliło. Chociaż nie rozumiem jak, bo ty kochasz dzieci, a dzieci kochają ciebie. W każdym razie. Louis ma już dziecko, dlatego nie sądzę, żeby ta prośba miała być kierowana do niego. Syn Louisa to nie do końca to samo co własne dziecko, więc razem z Gigi postanowiliśmy... - zaciął się, nie wiedząc jak przejść do sedna sprawy. - Chcieliśmy... Mieliśmy nadzieję, że ty...

- Zostaniesz ojcem chrzestnym naszego dziecka? - wypaliła Gigi, nie owijając w bawełnę, tak jak robił to jej partner.

- Ja? - zapytał Styles, zaskoczony pytaniem. Zdecydowanie nie spodziewał się takiej propozycji.

- No ty. Widzisz tu jakiegoś innego Harry'ego? - zaśmiał się Zayn, widząc reakcję przyjaciela. - To co ty na to?

- Jeszcze się pytasz. Oczywiście, że tak? To dla mnie zaszczyt - wykrzyknął uradowany brunet, schodząc z wygodnych ud Louisa, by przytulić parę na kanapie.

Oderwali się od siebie, gdy po raz drugi tego dnia zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Chyba się nie obrazicie, że zaprosiliśmy paru gości, prawda? - zapytała niewinnie kobieta, kładąc dłonie na sporym już brzuchu.

- Nie sądzę - mruknął Hazza, w drodze na korytarz.

Nie wierzył, gdy w progu zobaczył Liama ze swoją narzeczoną Mayą Henry, a zaraz za nimi Nialla. Przywitał ich przytulasami i wpuścił do środka. Stanął przed brunetką i wyciągnął w jej stronę dłoń.

- Jestem Harry - doskonale wiedział, że dziewczyna go zna, ale kultura wymagała, żeby się przedstawić.

- Ja Maya. Miło mi cię poznać - Henry uśmiechnęła się szeroko, stając oko w oko z uprzejmością Stylesa, która niektórych zaskakiwała. Od razu wiedziała, że się polubią.

- Mi ciebie również. Zapraszam w skromne progi mojego chłopaka - zaśmiał się, prowadząc gości do salonu.

Po wstępnych uprzejmościach i przywitaniach, wszyscy usiedli w salonie, który był na tyle duży, by pomieścić tłumy.

- To jak się czujecie po oficjalnym powrocie? - zagadnął Louis, masując kciukiem biodro ukochanego siedzącego u niego na kolanach. Przy Harrym zawsze miał problemy z trzymaniem łap przy sobie, na szczęście nikomu z przyjaciół to nie przeszkadzało.

- Jest super! - odparł natychmiastowo Horan, niemal podskakując na kanapie. - Fani szaleją, ale naprawdę są szczęśliwi. I ja też. Długo na to czekałem.

- Mam nadzieję, że się nie pozabijamy - Styles wzniósł ku górze szklankę z sokiem w geście toastu, zanim nie wybuchnął śmiechem, chowając twarz w zgięciu szyi Lou. Nie lubił swojego śmiechu, dlatego starał się go stłumić w skórze ukochanego.

- A ja wciąż uważam, że uroczo się śmiejesz - szepnął Tomlinson do ucha bruneta i musnął delikatnie wargami jego zarumieniony policzek. - Nawet jak brzmisz jak chora psychicznie kaczka.

💚💙

Aut.

Hi

Taki króciutki, niezobowiązujący rozdzialik na ochłonięcie po ostatnim.

Jak tam wam się podoba wizja powrotu 1D w tym opowiadaniu?

Idk jakiego wyznania są Zayn i Gigi, ale załóżmy, że mogą mieć rodziców chrzestnych dla dziecka. Tak mi jakoś pasowało.

Wolicie tu więcej 1D czy samego Larry'ego? Bo idk czy robić przeskok czasowy i omijać wątki z powrotem zespołu.

All the love, K

Whole Again | l.s. ✔️Where stories live. Discover now