Jasne!

352 26 13
                                    

Siedzieli w szóstkę na wielkiej kanapie w londyńskiej willi Louisa. Jej właściciel zagryzający ze stresu wargę, bawiący się jego palcami Harry, do bólu poważny Niall, podenerwowany i nieco przerażony Zayn, względnie spokojny Liam oraz grzebiący w papierach Robert Murphy - znajomy prawnik Payne'a. Sami nie wiedzieli, dlaczego zawsze na takie spotkania wybierali dom Tomlinsona. Może dlatego, że mieszkał tam z Harrym i tak było najłatwiej albo po prostu weszli w taki nawyk, z którym niezbyt mieli ochotę coś robić. 

Ze względu na dyskrecję Robert zamiast przyjąć klientów w kancelarii, przyjechał do nich. To był dosłowny cud, że zgodził się im pomóc, bo niewielu prawników odważyłoby się poprowadzić tego typu sprawę, ale on znał sprawę i wiedział, że w obecnej sytuacji mogliby razem wiele zyskać. Nie brał też tak dużo wynagrodzenia jak wszyscy inny, którzy by się zgodzili, bo mimo wszystko wciąż po części robił to dla dobrego znajomego, a jego sława w świecie prawa będzie wystarczającą płatnością.

- W sumie to mamy gigantyczną szansę to wygrać - ocenił w końcu Murphy po kilkunastu minutach przeglądania teczek z niekończącą się ilością dokumentów, umów i innych papierów. - I nie mowię tego, żeby was pocieszyć czy coś. Naprawdę to wszystko wystarczy, żeby nieźle ich oskarżyć. Dodatkowo oprócz kwestii prawnej mamy kilka dodatkowych historii, a wisienką na torcie jest niejaki Larry Stylinson, który jest mega aferą na skalę światową.

Louis spojrzał łagodnym wzrokiem pełnym miłości na Harry'ego, który wpatrywał się w prawnika z nieskrywaną nadzieją w zielonych tęczówkach. Brunet szybko odwrócił głowę do swojego chłopaka i spłonął rumieńcem, gdy spostrzegł, że już był obserwowany. Schował zarumienioną twarz w szyi starszego, za co został obdarowany kilkoma szybkimi całusami we włosach.

Loczek wciąż był nieco przygnębiony i wyjątkowo smutny, ale dostał nadzieję, której ostatnio tak bardzo potrzebował. Nie chciał być także zmartwieniem swojego ukochanego, który niezmiennie przejmował się nim bardziej niż sobą.

- Więc sądzisz, że opłaca nam się wnosić pozew? - podpytywał Liam, który chyba najbardziej z nich był obeznany w procedurach prawnych.

- Tak, jak chcecie nawet dzisiaj możemy go napisać, a ja resztą się zajmę. Co wy na to? - spytał się z uśmiechem Robert, odwracając wzrok od jakiejś kartki.

- Jasne! - krzyknęli w tym samym momencie Styles i Tomlinson, a następnie wybuchnęli śmiechem, bo to było do nich takie podobne.

Odkąd pamiętali byli jak dwie połówki tej samej duszy wciśniętej w osobne ciała. Pasowali do siebie pod każdym możliwym względem i znali siebie nawzajem na wylot nawet w ciągu pierwszych tygodni znajomości, kiedy nawet nie próbowali poznawać się w tak dużym stopniu. |Wszystko między nimi przychodziło całkowicie naturalnie, jakby wiedzieli dokładnie co myśli ten drugi. Byli w stanie zrobić coś w idealnie tym samym momencie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Louis wciąż pamiętał jak w jakimś wywiadzie mieli odliczać 10 sekund, a ich wyniki różniły się jedynie o 0.03 sekundy. Nigdy nie mógł uwierzyć, że takie coś jest możliwe, ale jak widać po znalezieniu bratniej duszy i takie rzeczy się zdarzały. Może i czasem to było naprawdę dziwne, ale w końcu przyzwyczaił się do tego, że są dla siebie po prostu stworzeni.

- Wiecie, że to jest przerażające, nie? - spytał Horan, ale jego uśmieszek wyrażał coś pomiędzy "róbcie to częściej" a "to jest mój statek, kochani".

- Nie wygląda na to, żeby ci to przeszkadzało - zauważył Louis, obejmując swojego chłopaka ramieniem. Przyciągnął go bliżej siebie, by po raz kolejny zwyczajnie upewnić się, że to wszystko to nie jest tylko przyjemny sen.

- Bo nie przeszkadza, ale to nie zmienia faktu, że to jest ciupkę przerażające - odpowiedział Niall.

Po chwili wszyscy już w pełni skupieni zaczęli razem z Robertem ogarniać pozew, który miał zakończyć okropny temat w ich życiu zwany Modestem.

*****

Spisywanie wszystkiego zajęło im niemal cztery godziny, ale nikt nie wątpił w to, że było warto. Robert Murphy wrócił do biura, by nanieść ostatnie poprawki i nikt nie zamierzał go powstrzymywać. Dlatego zdziwili się kiedy do drzwi zadzwonił głośny dzwonek.

Louis jako gospodarz poszedł otworzyć, gdy reszta przygotowywała się na wspólny luźny wieczór. Liam przygotowywał przekąski (chciał to robić Horan, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że wtedy jedzenie nie dotarłoby nawet do pokoju), Zayn robił na szybko coś na wzór lemoniady, a Niall i Harry w salonie wybierali film do obejrzenia. Właśnie kłócili się czy lepszy jest "Titanic" czy jednak "Grease" kiedy do salonu wszedł Tomlinson, jednak nie sam.

- Hazzie! - krzyknęła średniego wzrostu blondynka, a następnie rzuciła się przed siebie, niemal potykając się o własne stopy.

- Lotts! - wrzasnął w odpowiedzi Styles, zrywając się z kanapy, by po chwili ponownie na nią opaść, gdy kobiece ramiona owinęły się wokół niego, a mniejsze ciało z impetem wpadło na jego klatkę piersiową.

Objął mocno dziewczynę w pasie, przyciągając bliżej siebie. Uroczy chichot opuścił jego usta, a zanim się obejrzał tysiące motylich pocałunków wylądowało na jego zarumienionych policzkach.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jak za tobą tęskniłam - westchnęła Lottie, patrząc głęboko w radosne szmaragdowe oczy. - Ostatni raz widziałam cię na pogrzebie Fizz - posmutniała na chwilę, ale nie na długo, bo szybko szeroki uśmiech wrócił na jej piękną twarz. - Lou mówił, że znowu jesteście razem, ale oczywiście, że żaden z was nie pofatygował się w odwiedziny. Gnomy jedne. A ja naprawdę za tobą tęskniłam.

Wtuliła się jeszcze bardziej (o ile było to w ogóle możliwe) w większe ciało, śmiejąc się pod nosem, jakby wciąż nie mogła uwierzyć, że po tylu latach wszystko wróciło do normy.

- No proszę proszę, Charlotte Tomlinson. Cóż za miła niespodzianka - powiedział powoli i oficjalnie z kanapy Niall, pewnie wczuwając się w rolę Jamesa Bonda.

- Ciebie też miło widzieć, Niall - oderwała się od Stylesa i poszła przytulić Irlandczyka.

W międzyczasie w salonie pojawili się także Zayn i Liam z całym ekwipunkiem żywieniowym. Po kilku minutach czułych powitań wszyscy rozsiedli się w pomieszczeniu przed telewizorem.

- Zostajesz na długo? - spytał starszy Tomlinson, żeby przynajmniej zachować pozory zaskoczenia. 

- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała szybko Lottie, puszczając oczko do brata.

Za dwa dni miał się odbyć pierwszy oficjalny koncert 1D po powrocie, a oni dwoje mieli na ten dzień bardzo ciekawy plan, o którym nikt nie mógł się dowiedzieć.

Whole Again | l.s. ✔️Where stories live. Discover now