Zamknij się już

370 25 24
                                    

nieokreślony czas później (załóżmy, że około dwa tygodnie) - pierwszy dzień nagrywania w studiu

Harry wstał jak zwykle około siódmej rano, by pobiegać. Wyplątał się z mocnego uścisku swojego chłopaka i wstał z łóżka. Kątem oka widział jak Louis wtula się w jego poduszkę, a potem marszczy brwi, jakby przez sen wyczuł brak ciała obok. Styles tylko złożył czuły pocałunek na skroni szatyna, a następnie ruszył do łazienki.

Po przebraniu się i załatwieniu potrzeb, zaczął wycieczkę po domu przed wyjściem.

Pierwszym jest punktem był pokój Freddiego, w którym sprawdził czy chłopiec śpi. Raz jak Harry wyszedł z domu pobiegać, mały Tomlinson niemal się popłakał, bo się nie pożegnał. Nie minęło wcale dużo czasu, a oni się już do siebie nawzajem dość mocno przywiązali, co niezwykle cieszyło Louisa (oczywiście, nie omieszkał o tym wspomnieć). Na szczęście maluch wciąż spał, dlatego Hazz po cichutku wycofał się z niewielkiego pokoiku.

Zszedł na dół i wszedł do wielkiej kuchni, która często stawała się jego królestwem, gdy zachciewało mu się gotować. Jednak nie po to tam przyszedł. Spojrzał na dwa duże psy, zwinięte w kłębki przy szafie. Jeden czarny ochrzczony imieniem Clifford, a drugi jasno karmelowy - Bruce. Tego drugiego poznał nieco później, bo jak się okazało na pewien czas zamieszkał u Eleanor. Na szczęście i ten zwierzak przyjął go bardzo dobrze, co jeszcze bardziej dało mu powód, by wierzyć, że to rzeczywiście jest miejsce, w którym powinien być.

Pieski podniosły się ze swoich legowisk, by podbiec do bruneta i się z nim przywitać, a następnie wyjść na spacer. Mieli z Lou układ, w którym to Harry zabiera ze sobą psy podczas porannego biegania, szatyn wychodzi z nimi chwilę przed obiadem, a wieczorem wychodzą wszyscy razem. Może nie żyli ze sobą zbyt długo, ale wyrobili już sobie pewną rutynę. Dlatego Styles przypiął smycze do obroży zwierzaków, a następnie wyszedł na swoje poranne bieganie.

Wiedział, którymi uliczkami się poruszać, by nikt go nie zauważył. W końcu wciąż się nie ujawnili jako związek i nie mógł sobie pozwolić na przyłapanie przez paparazzi.

Do domu wrócił jakąś godzinę później, kiedy zarówno on i psy wybiegali się wystarczają, żeby z przytupem zacząć ten dzień. Wszedł na korytarz, puszczając zwierzęta wolno, kiedy sam zdejmował buty. Gdy wchodził do salonu, usłyszał podniesiony głos Louisa, mimo to szedł dalej, bo nie powinien podsłuchiwać.

- Naprawdę nie mogę się dzisiaj nim zająć. Jadę do studia - chwila przerwy i Tomlinson mówił dalej. - Oczywiście, że jadę z Harrym. - kolejna przerwa. - No proszę, Bri. Ten jeden raz.

Styles stanął obok niego i szybko, ale czule pocałował go w policzek.

- Cześć, piękny - mruknął Louis, nie odsuwając telefonu od ucha. - Zaraz przyjdę.

- Idę pod prysznic - rzucił loczek, nim udał się do łazienki.

Kiedy wrócił kilkanaście minut później, jego chłopak siedział już w kuchni przed talerzem z jajecznicą, czekając na Hazzę.

- W końcu udało ci się niczego nie przypalić - zauważył brunet z lekko złośliwym uśmiechem. - Jestem dumny, Loulou.

Usiadł przy stole i obaj zaczęli jeść. A właściwie troje, bo obok zajadał Freddie, ale on nie czekał na przybycie brakującego domownika.

- Co się stało?

- Briana przyjedzie po młodego za godzinę, a później jedziemy do studia. Wszystko załatwione - odparł pospiesznie szatyn, przeżuwając swoje śniadanie.

- W takim razie co Cię gryzie, kochanie? - zapytał spokojnie, bo widział, że jego chłopak naprawdę się czymś denerwował.

- Nic. Nie przejmuj się - ich obu zaskoczył ostry ton jakim Tomlinson odezwał się do młodszego.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz