Spotkanie

411 31 35
                                    

Harry dopiero w połowie drogi do hotelu zorientował się, że na fotelu obok niego leżała komórka Gemmy. Natychmiast poprosił Toma o zawrócenie pojazdu, by oddać telefon siostrze.

_______________________________________

Gemma wróciła do hotelu. Po przejściu przez próg pokoju, zobaczyła Brada i Louisa siedzących na kanapie. Oglądali w telewizji jeden z tych durnych teleturniejów. Śmiali się głośno z odpowiedzi jednego z uczestników.

Gdy dziewczyna zatrzasnęła drzwi, wzrok mężczyzn skierował się w jej stronę. Krótko opowiedziała im o dniu spędzonym z bratem po czym jakimś cudem namówiła Brada na spacer. Po chwili ubrali się i wyszli.

Jakieś pięć minut później Louis usłyszał pukanie do drzwi. Pewnie to Gemma i Brad. Może czegoś zapomnieli. Tylko po co pukali?

Chłopak podszedł do drzwi i pewnie chwycił za klamkę. Nacisnął ją i pociągnął. W progu ujrzał wysokiego mężczyznę z brązowymi lokami na głowie. Był pochylony tak, że nie mógł dostrzec jego twarzy. Dokładnie jednak wiedział kto to.

Zawsze i wszędzie poznałby te włosy i tę sylwetkę. Harry mruknął pod nosem, że znalazł ten telefon w samochodzie. Na dźwięk tego głębokiego, melodyjnego głosu Louis zaniemówił i lekko otworzył usta. Nie otrzymawszy odpowiedzi Hazza podniósł głowę i spojrzał na drugiego chłopaka. Powiedział ciche "Lou" w tym samym momencie, kiedy Louis szepnął "Hazz". Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Lou zatopił się w tych zielonych tęczówkach, do których tęsknił przez tyle lat. Byłby zapomniał o istnieniu wszechświata, gdyby Harry nie powiedział:

- Co ty tu robisz? - nie był zły. Brzmiał bardziej na zdziwionego i lekko onieśmielonego? Harry Styles onieśmielony? Lou był niemal pewien, że się pomylił. Uwierzył, gdy spojrzał na jego twarz. Pięć lat z nim żył i potrafił czytać z niego jak z otwartej księgi. Szepnął jeszcze - Przyszedłem do Gemmy.

- Wiem. Ale obecnie jej nie ma. Wyszła z Bradem na spacer - powiedział Louis równie cicho. - Może wejdziesz?

Otworzył szerzej drzwi i przepuścił Harry'ego. Ten przez nie przeszedł, lecz z niemałym wahaniem.

Skierowali się do salonu. A następnie usiedli na łóżkach. Harry usiadł na posłaniu swojej siostry i podciągnął długie nogi do klatki piersiowej. Lou natomiast usiadł na legowisko naprzeciw tego Gemmy. Spojrzał w oczy młodszemu. Ten jednak wytrwale unikał kontaktu wzrokowego. Louis mimo to postanowił zacząć rozmowę:

- Wiem, że spodziewałeś się Gemmy. I ona tu mieszka. Przyjechałem z nią i Bradem na twój koncert. Jednak woleliśmy ci nie mówić, bo wyszłoby trochę niezręcznie. W końcu nie tak powinniśmy się spotkać po pięciu latach milczenia. W każdym razie to był świetny występ. Dobrze się bawiłem. Z tego co mówiła Gems ty też.

Harry jakby się ożywił na imię siostry. Spojrzał na swoją dłoń, w której wciąż trzymał telefon. Podał go Louisowi:

- Oddasz go jej jak wróci? - chłopak lekko kiwnął głową.

Między nimi nastąpiła niezręczna cisza. Harry w końcu podniósł wzrok i spojrzał w niebieskie oczy Louisa. Ten na spotkanie ze spojrzeniem zielonookiego głośno wciągnął powietrze. Jego serce zaczęło bić szybko i nierówno. W uszach słyszał jego pojedyncze uderzenia. Czuł jakby zaraz miało pęknąć od nadmiaru emocji. Wszystko co ukrywał i dusił w sobie przez ostatnie pięć lat powróciło ze zdwojoną siłą.

Wiedział, że teraz nie zapomni. Nigdy nie chciał zapomnieć, ale w tym jednym momencie poczuł, że nie ucieknie od tego uczucia. Zdał sobie sprawę, że już do końca życia nie pokocha nikogo innego, a te zielone oczy i piękny uśmiech będą zaprzątały jego umysł w każdej milisekundzie jego życia.

Wiele, by dał, żeby już dawno sprzeciwić się Modestowi i być z miłością swojego życia.

Harry natomiast się bał. Przyciągnął kolana jeszcze bliżej swojej klatki piersiowej i oplótł je ramionami. Bardzo chciał odwrócić wzrok, lecz nie potrafił. Czuł jakby spojrzenie niebieskich oczu z miejsca go przyszpiliło i za żadne skarby nie chciało puścić.

Pięć lat. Przez pięć lat starał się zapomnieć. Starał się wyrzucić to uczucie z głowy. I wrócić do czysto platonicznego związku z Louisem. Wrócić?! Przecież nawet nigdy go nie było. Od samego początku coś między nimi zaiskrzyło. Ale od tego samego momentu musieli uczyć się to ukrywać. Po całej tej szopce Harry chciał zapomnieć. Skończyć z ciągle złamanym sercem i płakaniem po nocach.

Dlatego pisał o Louisie tyle piosenek. Co zostało przelane na papier, łatało dziury w sercu. Nie wszystkie, ale część. Wiedział, że Lou już dawno zapomniał o tym co ich łączyło. Harry pożałował, że jest tak bardzo sentymentalny. Łatwo się przywiązywał, co zdecydowanie utrudniało zakończenie tego etapu w życiu.

Udawało mu się w pełni cieszyć życiem bez Louisa. Już od dłuższego czasu poczuł się wolny. Jednak z sekundą, w której na niego spojrzał był stracony. Powinien o tym napisać piosenkę. Nie. Jego praca nie mogła pójść na marne. Zerwał kontakt wzrokowy i gwałtownie zerwał się z łóżka. Dla zachowania pozorów normalności przyjacielsko przytulił Louisa, nie wiedząc jak bardzo starszy się rozkoszował tym niewielkim gestem. Harry oderwał się od niego i poszedł w stronę drzwi. Przed wyjściem, stojąc już na progu, powiedział:

- Miło było cię znów spotkać Boobear.

I zamknął za sobą drzwi. Louis praktycznie się rozpłynął słysząc swoje dawne przezwisko. Gdyby nie to, że miłość jego życia właśnie opuściła mieszkanie, byłby w siódmym niebie.

Po pierwsze: Harry powiedział do niego "Boobear".

Po drugie: przytulili się.

Po trzecie: Lou znów mógł usłyszeć dźwięk jego głosu i dotknąć jego miękkiej skóry.

Żałował tylko, że nie wywołał na tej idealnej twarzy uśmiechu, który kiedyś często tam gościł i nie usłyszał tego wspaniałego szczerego śmiechu.

Padł na swoje łóżko i uśmiechnął się do poduszki. Zaśmiał się cicho. Po chwili jednak chichot przeszedł w cichy szloch. Louisa to bolało. Był obok Harry'ego, ale nie był z nim. Nie tak jak kiedyś. Może czas odnowić One direction... Tylko tym razem bez żadnych umów z Modestem.

Gemma i Brad wrócili pół godziny później, zastając Louisa wciąż płaczącego na swoim łóżku. Nagle usłyszeli brzęk telefonu. Dziewczyna spojrzała na swoją komórkę, leżącą na stole. Podniosła ją i przeczytała wiadomość do Hazzy: "Musimy poważnie porozmawiać. Zadzwonię jutro rano". Gem wiedziała, że to coś ważnego. Harry jutro wylatywał. Normalnie poczekałby do lądowania. W tym momencie pomyślała o czymś jeszcze dziwniejszym. Co tu robił jej telefon?!

- Myślałam, że zostawiłam go u Harry'ego w aucie - powiedziała zaskoczona.

- Bo zostawiłaś - usłyszała cichy głos z drugiej strony pokoju stłumiony przez łzy i poduszkę.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz