Cholera

394 25 43
                                    

Trzy ciche uderzenia w drzwi.

Tyle zrobił Niall, zanim wszedł do tymczasowego pokoju Harry'ego.

Zdecydowanie nacisnął klamkę, aby następnie pchnąć z całej siły drzwi i wejść do pomieszczenia.

Tylko jednej maleńkiej rzeczy nie przemyślał. I zdał sobie z tego sprawę, w momencie gdy przekroczył próg.

Przed nim stali Harry i Louis całujący się. Dość namiętnie całujący... Gdyby to był ktokolwiek inny, Niall szybko by ich rozdzielił.

Jednak to Larry Stylinson.

A Larry'ego nie można rozdzielać.

Dlatego oparł się ramieniem o futrynę i przyglądał scenie przed nim. Po prostu tam stał. Bo co innego miał zrobić?

Louis pogłębił pocałunek. Słyszał jak ktoś wchodzi do pokoju, ale w ogóle go to nie obchodziło. Nie miał zamiaru dłużej się powstrzymywać. A Niall i Liam mogli to zobaczyć. Ważne było tylko to, że był tu z Harrym. I go całował. I to było spełnienie jego najskrytszych marzeń.

Harry bardzo chciał go odepchnąć. Nie mógł ponownie przepaść dla Louisa. Po prostu nie mógł. I to go przerażało najbardziej. Że znów się zakocha. I że da się zranić. Znowu. Tak bardzo bał się tej drogi. Jednak za bardzo kochał uczucie jego ust na swoich, by się oderwać. Nie potrafił.

Za sobą usłyszeli dźwięk robienia zdjęcia telefonem, a następnie głośne przekleństwo. Momentalnie się od siebie odsunęli. To był już odruch. W drzwiach stał Niall przeklinający to, że nie wyciszył telefonu.

Louis złapał dłoń Harry'ego, by nie pozwolić mu odejść. Nie teraz. Spojrzał wściekle na Horana, w myślach układając plan morderstwa.

- Cholera - zaklął ponownie Irlandczyk.

- Tak. Cholera - powtórzył spokojnym głosem Tomlinson. - A teraz zginiesz ty irlandzka gnido! - wrzasnął i rzucił się do przodu, by zemścić się na Niallu za przerwanie tak cudownej chwili.

Powstrzymał się, gdy poczuł silne ramiona oplatające go w talii.

- Lou, proszę, przestań - usłyszał za sobą i rzeczywiście przestał. Harry miał nad nim całkowitą kontrolę. Zawsze miał. I chyba już zawsze będzie miał. A Louisowi o dziwo to nie przeszkadzało.

- Przepraszam, ale musiałem to zrobić - zaczął Horan. - Tak na pamiątkę. Kiedy będziecie dawno po ślubie pokazywać dzieciom to zdjęcie i opowiadać o waszej historii miłosnej zasługującej na książkę i film.

- Louis ma już dziecko. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek się pobrali, z tego samego powodu, dlaczego zerwaliśmy. Czyli tym bardziej nie będziemy opowiadać dzieciom o tym. Bo ich nie będzie - odparł stanowczym tonem Styles i puścił ciało szatyna. Odsunął się od niego o krok i spuścił głowę.

- Harry - szepnął Louis.

Zbliżył się, by móc dotknąć bruneta, ale ten tylko go wyminął i wyszedł z pokoju. Uciekł.

Tomlinson z wyciągniętą ręką i otwartymi ustami wpatrywał się w pustkę przed sobą. Wziął głęboki oddech, a jego oczy zaczęły się szklić.

- Przepraszam, to wszystko moja wina - mruknął skruszony Niall. Nie chciał, żeby to tak wyszło.

- Nie twoja. Harry po prostu myśli logicznie. Chcę się od tego uwolnić. I w sumie mu się nie dziwię.

- Czemu to nigdy nie działa?! - krzyknął po chwili milczenia Horan. - Ty go kochasz, on cię kocha, czemu wam nie wychodzi?

Szybko zorientował się co powiedział i nakrył swoje usta dłonią.

- On mnie kocha? - zainteresował się Louis. - Naprawdę?

- Ja nic nie wiem - rzucił szybko chłopak, a potem odwrócił się i wręcz wybiegł z pokoju.

Tomlinson usiadł na łóżku, nie wiedząc co ma robić. Jego pierwsza myśl brzmiała "całowałem się z Harrym Stylesem". Była to bardzo miła myśl. Jednak przyszły następne. Najpierw ta, że Niall powiedział, iż Hazz go kocha. Nie wiedział czy powinien w to wierzyć. Chciał w to uwierzyć, bo oznaczałoby to, że jego uczucie jest odwzajemnione i mogą być razem. Z drugiej strony jednak, nie oznaczało to, że będą razem. Harry nie chciał z nim być. Wyraził się w tej kwestii dość jasno.

Louis nie wiedział ile czasu spędził, użalając się nad sobą. O rzeczywistości przypomniał sobie, kiedy poczuł jak obok niego ugina się materac.

- Będę się już zbierał. Przyjedź do mojego domu za tydzień na spotkanie z Zaynem - powiedział cicho Harry, poprawiając spakowaną torbę sportową na swoich kolanach. - Było mi naprawdę miło i mam nadzieję, że wrócimy jako One Direction. Dziękuję.

Styles pocałował drugiego mężczyznę w policzek, przez co nieświadomie wytarł ustami jego łzy. Poczuł na wargach słony smak, ale nie skomentował tego ani słowem.

- Pa - i wyszedł. Ale tym razem nie tylko z pokoju.

Tydzień później

Harry usłyszał pukanie do drzwi. To trzeci raz tego dnia. Na kanapie w jego salonie siedzieli już Niall i Liam, popijając soczek pomarańczowy. Bo czemu nie?

Tym razem w jego progu stanął Louis, trzymający za rękę małego chłopca. Pewnie Freddiego, bo młody wyglądał zupełnie jak jego ojciec.

- Hej - odezwał się szatyn. - Briana mi go przywiozła przedwczoraj. Mam nadzieję, że to nie problem.

- Nie. Oczywiście, że nie. Wejdźcie - przesunął się w przejściu i wpuścił ich do środka.

Zdjęli kurtki oraz buty i stanęli w korytarzu.

- Hazz, to jest Freddie - przedstawił chłopca Tomlinson.

- Cześć, jestem Harry. Miło mi cię poznać - powiedział wesoło Styles z szerokim uśmiechem na twarzy. Uklęknął przed dzieckiem i wyciągnął dłoń w jego stronę. Freddie bez najmniejszego oporu delikatnie ją uścisnął, a na jego usta wypłynął uśmieszek. - Idziemy dalej?

Chłopiec ochoczo pokiwał głową, przez co jego blond włoski rozsypały się w nieładzie.

Chwycił Harry'ego za rękę i razem weszli wgłąb domu.

Louis jeszcze przez chwilę stał na środku korytarza z szeroko otwartymi oczami. Właśnie jego syn poszedł sobie za rączkę z jego byłym chłopakiem, jednocześnie miłością jego życia. Nie tego się dzisiaj spodziewał.

Po chwili wpatrywania się w ten uroczy obrazek, poszedł za nimi.

Freddie szybko przywitał się z "wujkiem Liamem" i "wujkiem Niallem". Liama znał najlepiej i zawsze przesiadywał u niego na kolanach lub bawił się z małym Bearem. Dlatego Tomlinson spodziewał się, że chłopiec usiądzie koło Payne'a.

Bardzo się zdziwił, gdy Freddie odszedł od "wujka" i wrócił do Harry'ego, który w międzyczasie usiadł na fotelu.

Malec podszedł do bruneta i wyciągnął do niego rączki.

- 'ally - powtarzał imię Stylesa w ten typowo dziecięcy sposób.

Lokowaty wziął chłopca na ręce i posadził sobie na kolanach.

- Gotowi? - spytał po chwili Horan.

- Nie, ale trzeba to zrobić - odparł Harry, po czym wrócił do łaskotania Freddiego.

Ciszę zakłócał tylko głośny śmiech gilgotanego chłopca, kiedy przedarł się przez nią dźwięk dzwonka do drzwi.

💚💙

Aut.

Hi,

Jeśli to czytasz, zostaw coś po sobie. Proszę.

Miłego dnia / wieczoru / nocy / poranka

All the love, K

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz