34.

1.6K 97 29
                                    

- Liam! Jesteś. - Harry uśmiechnął się i powoli wstał chcąc do niego podejść. Szatyn od razu zmniejszył dzielącą ich odległość i przytulił się do niego. - Kiedy wróciłeś?

- Wczoraj w nocy, spaliście już. - usiadł na fotelu, gdy się od siebie odsunęli. - Louis w pracy? - spojrzał na bruneta, a ten pokiwał głową.

- Musiał wrócić, mnie czeka jeszcze trochę siedzenia w domu. - zaśmiał się cicho. - Ale teraz może przejdźmy do poważniejszych tematów. Czemu chcesz zrezygnować ze studiów? Został ci tylko rok. - Zmarszczył brwi, było widać, że Liam słysząc to pytanie wyraźnie się spiął i nie był zbyt chętny do rozmowy. Otarł spocone dłonie o spodnie i spojrzał na bruneta, w jego oczach widać było strach i niepewność przez co Harry był jeszcze bardziej zdezorientowany, kompletnie nie wiedział co się dzieje.

- Dużo opowiadać. - starał się jak najbardziej ociągać.

- Mamy bardzo dużo czasu, siedzę cały dzień w domu, ty pewnie też nigdzie się nie wybierasz.

- Możemy porozmawiać wieczorem? Jak Louis wróci, zrobimy sobie mały męski wieczór i opowiem wszystko, na trzeźwo nie dam rady tego zrobić. - spojrzał na niego z nadzieją w oczach.

- Teraz zaczynam się niepokoić. Coś ci grozi?

- Nie, nie, ale cholernie dużo pozmienia. - odetchnął, brunet naprawdę nie chciał go już męczyć i postanowił zmienić temat.

- Skoro już przyjechałeś to mamy do wykonania ważną misję. Musimy jechać na wielkie zakupy, Louis kompletnie się do tego nie nadaje.

- Masz zamiar związać się z gościem, który nie potrafi zrobić zwykłych zakupów? - spojrzał na niego i wybuchnął śmiechem. Oczywistym było, że żartował, często śmiali się z niektórych nieporadności szatyna.

- Nauczę go, mamy jeszcze czas. - pokręcił głową. - Może pójdziemy już teraz z moją nogą nie mogę się zbyt szybko poruszać, ale muszę w końcu wyjść z domu. Louis jedynie na co mi pozwala to spacer po salonie. - wstał z kanapy z cichym westchnieniem. Brakowało mu tego życia i nie mógł kłamać, mieszkanie z mamą było fajne, ale jednak to tutaj czuł się najlepiej. Miał przy sobie znajomych, których do tej pory nie mógł znaleźć i cudownego narzeczonego. Bał się, że przez decyzję Liama wszystko się zmieni, a nie chciał tego.

- Dasz radę? - upewnił się i złapał do ręki klucze.

- Nie bój się, tylko pomóż mi założyć buty. - zaśmiał się i poszedł do korytarza. Szatyn od razu obok niego klęknął i zaczął pomagać założyć mu buty.

- Przeszkadzam w czymś? - w takiej sytuacji zastał ich Louis, który wszedł do mieszkania marszcząc brwi.

- Idziemy na zakupy. A co ty tutaj robisz? - Harry uśmiechnął się unosząc nogę, aby wsunąć w swojego trampka.

- Nie czuję się najlepiej i musiałem wrócić do domu. - ściągnął buty i przywitał się z brunetem lekkim pocałunkiem, z Liamem przybił sobie piątkę i oparł się o ścianę.

- Nie idziesz z nami? - upewnił się szatyn.

- Odpuszczę sobie. - Louis przysiadł na komodzie.

- Jest aż tak źle? - Harry zmartwił się widząc jak jego narzeczony robi się blady.

- Nie, nie, położę się i za chwilę mi przejdzie.

- Zjedz coś przede wszystkim. - powiedział wychodząc z mieszkania.

Szatyn pokiwał głową i pożegnał się z nimi. Gdy tylko drzwi się zamknęły ruszył do kuchni i zrobił sobie dwie małe kanapki, wziął sobie do serca rady Harry'ego, sam nie wiedział czemu czuł się tak słabo, jednak miał nadzieję że za chwilę mu przejdzie. Zjadł szybko posiłek w trakcie przygotowywania sobie herbaty, po czym razem z gorącym naparem wszedł do salonu. Czuł, że oddycha mu się coraz ciężej oraz ma świszczący oddech jednak nie zwracał na to uwagi. Wypił spokojnie herbatę i siedział odpoczywając dopóki nie usłyszał dźwięku otwieranych drzwi i towarzyszący temu harmider.

English Tea	|LarryWhere stories live. Discover now