32.

1.8K 105 17
                                    

Trzy dni później lekarze stwierdzili, że Harry może wrócić do domu, w Doncaster miał się stawić jeszcze na kontrolnych badaniach, ale na razie jego powrót do domu był bezpieczny z czego brunet niesamowicie się cieszył. Dni tutaj dłużyły się i nawet jeśli Louis codziennie przychodził do niego, aby dotrzymać mu towarzystwa to i tak nie chciał tutaj zostać ani sekundy dłużej. Na całe szczęście udało mu się namówić chłopaka aby wynajął sobie pokój w jakimś motelu, potrzebny był mu całkowicie sprawny Louis, a nie połamany bo spał w niewygodnej pozycji.

- Gotowy? - szatyn wszedł do sali i spojrzał na siedzącego na łóżku bruenta, którego twarz na całe szczęście nie była już opuchnięta, tylko sina w niektórych miejscach.

- Tylko musisz mi podać kule, pielęgniarka je tam zostawiła i byłem uziemiony. - wysunął dolną wargę.

- Już. - odparł biorąc, podając je Harry'emu. - Czegoś jeszcze potrzebujesz?

- Pójdę do toalety i możemy jechać. - podał szatynowi torbę i wstał z łóżka, starszy stanął przed drzwiami do wcześniej wspominanego miejsca, aby tam poczekać na chłopaka. Niecałe trzy minuty później wyszedł uśmiechnięty z toalety i podszedł do Louisa oznajmiając, że jest gotowy do wyjścia.

- Masz wszystkie papiery? Kartę wypisową? - spytał zanim wyszli ze szpitala.

- Wszystko mi już dali, schowałem do torby. - weszli do windy i zjechali na parking.

- Okej, jak będziesz się źle czuł to mów, wypisałem wszystkie szpitale, które będziemy mijać po drodze więc nie musisz się martwić. - otworzył mu drzwi do samochodu i pomógł wsiąść.

- Jest ze mną w porządku, musimy się tylko zaopatrzyć w tabletki przeciwbólowe, bo dosyć często boli mnie głowa.

- Pomyślałem o tym, w schowku jest całe opakowanie, po drodze wstąpimy jeszcze do apteki i wykupimy Ci receptę, nie będziemy tego odkładać na ostatnią chwilę. - wpisał w GPS adres swojego domu w Doncaster i ruszył w tamtą stronę. - Będziemy musieli później się gdzieś zatrzymać, żeby coś zjeść. Nie mamy teraz ze sobą ani kanapek ani herbaty, więc jak będziesz głodny to musisz sprawdzić w mapie gdzie jest coś. - uśmiechnął się do niego. Jego pierwszym odruchem było złapanie go za prawą nogę, jednak wtedy przypomniał sobie, że to mogłoby urazić. - Ciężko będzie mi się przyzwyczaić, żeby nie łapać cię za kolano. - zaśmiał się. 

- Nie będzie mnie to boleć, nie bój się. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem. - Musiałbyś je mocno ścisnąć i potrząsnąć, a tego nigdy nie robisz. - szatyn nie będąc do końca przekonany położył lekko dłoń na jego kolanie, a brunet złapał ją i przysunął wyżej chcąc dokładnie czuć jej ciepło. - Teraz czeka nas kilka miesięcy męczarni. - westchnął. 

- Czemu męczarni?

- No leczenie, rehabilitacja, żeby wszystko wróciło całkowicie do normy. Muszę sobie znaleźć dobrego rehabilitanta w Londynie. 

- Spokojnie, wszystkim się zajmiemy.  Chcesz się może przespać albo coś? Sen w szpitalu pewnie nie był zbyt dobry. 

- Jestem trochę zmęczony, ale myślę, że jeszcze trochę posiedzę. - złapał jego dłoń w swoją i zaczął przyglądać się okolicy, bardzo bolało go to, że musieli już wracać, jednak jeszcze bardziej cieszył się z tego, że przeżył ten upadek. Ledwo uszedł z życiem i naprawdę miał ochotę płakać ze szczęścia. O dziwo droga nie dłużyła mu się aż tak bardzo, jechali bez żadnych komplikacji i jedynie w połowie drogi zaczęły się korki, które bardzo działały Harry'emu na nerwy. - Możemy się gdzieś zatrzymać na jedzeniu? Mam nadzieję, że jak później wyjedziemy to korki się skończą. - westchnął po czym wyciągnął telefon w celu znalezienia jakiejś knajpy. 

English Tea	|LarryWhere stories live. Discover now