XI.

566 12 2
                                    

 Pov, Sara

Pogodziłam się z faktem, że dziele pokój z Mery, w sumie w  ogóle z nią nie rozmawiam i staram nie wchodzić jej w drogę. Na razie mi się to udaję.  Ale prawda jest  taka, że nie jednokrotnie miałam ochotę z nią porozmawiać. A to z powodu samotności. Odkąd moje dawne przyjaciółki okazały się być fałszywe nie mam z kim rozmawiać. Wprawdzie Remus i Lucy powiedzieli ,że zawsze mogę przysiąść się do nich ale ja po prostu nie chce być nachalna. Nie chce żeby kolegowali się ze mną tylko z litości. W prawdzie mogłabym się przysiąść do siostry, ale jej koleżanki pewnie nie byłyby zadowolone, że młodsza siostra jednej z nich jest przegrywem i musi siedzieć z nimi. Nie nie zrobię tego Suzi. Siedzę własnie w Wielkiej Sali i jem śniadanie, gdy ktoś szturcha mnie w ramie, obracam się i widzę chłopaka którego nigdy wcześniej nie widziałam.

- Cześć jesteś Sara prawda?- zapytał

- Tak, a ty to..

- A no tak jestem Mike, przyjaźnie się z Lucy.-przedstawił się.

-Ach tak i przyszedłeś tu bo..

- No bo Lucy opowiedziała nam o tobie i stwierdziliśmy wraz Sam, że chcemy się z tobą zakolegować.

- Nie potrzebuje waszej litości.- powiedziałam lekko urażona

- A kto tu mówił o litości? Powiem szczerze na prawdę potrzebuje korków z transmutacji, a słyszałem, że jesteś naprawdę z niej dobra.- przyznał

- No niby tak, ale przecież jestem rok młodsza od ciebie.

- Nie wmówisz mi, że nie uczyłaś się materiału do przodu.- powiedział z  uśmiechem

- No może i się uczyłam ale nie wiem czy uczyć.

- Zobaczymy, to co dzisiaj o 16 w  bibliotece? Pasuje ci?- zapytał

- Tak, ale..- nie miałam szansy dokończyć zdania gdyż chłopach się odezwał

- Świetnie w takim razie na razie.-powiedział i skierował się w stronę wyjścia z Sali gdzie stała już jego siostra. Czyli teraz jestem korepetytorką? Po prostu super. No cóż przynajmniej będe miałą z kim porozmawiać.

Lekcję skończyłam o godzinie 14. Czyli zostały mi jeszcze 2 godziny do spotkania z brunetem. Jak burza wbiegłam do mojego pokoju. Zobaczyłam, że na mój widok Mery chowa jakieś pergaminy zapisane małymi literami. 

- Co tam masz? - zapytałam nie przemyślawszy tego

- to chyba nie twój interes prawda- miała racje to nie był mój interes, ale z natury jestem bardzo ciekawska więc kontynuowałam 

- No nie daj się prosić- powiedziałam - jesteśmy współlokatorkami od tygodnia a nie zamieniłyśmy ze sobą wielu zdań. Nic o tobie nie wiem.

- Ja o tobie też nie i jest mi z tym dobrze.- powiedziała

- O czyli nie wiesz, że koleguje się z twoją siostrą?- zapytałam

- Z Lucy? Nie nie wiedziałam tego.

- Widzisz, no dalej co ci szkodzi może okaże się, że mamy coś ze sobą wspólnego, no coś poza blond włosami- powiedziałam ze śmiechem. Na początku nie wydawała się zbyt przekonana, ale potem niepewnie podała mi jeden z pergaminów. Chwyciłam go i przeczytałam kilka pierwszych zdań.

- Wiersz? Piszesz Wiersze?

- Tak ale nikt o tym nie wie, nawet moi rodzice, proszę nie mów o tym nikomu.

- Masz moje słowo, ale ten wiersz jest genialny-powiedziałam- Powinnaś się nimi chwalić.

- Nie jestem pewna, może kiedyś.

Byłam zaskoczona, nowym obliczem Mery. Nigdy jej takiej nie widziałam, Była taka miła i oczytana, będę musiała się kiedyś spytać dlaczego na co dzień zachowuje się inaczej. Naglę coś mnie tknęło i spojrzałam na zegarek, 16:15. Pobladłam, pierwszy raz będę na coś spóźniona, powiedziałam Mery, że bardzo mi przykro ale muszę natychmiast gdzieś iść, ona pokiwała tylko głową i chwyciła pierwsza książkę z brzegu.


Biegłam jak szalona w stronę biblioteki, gdy w końcu do niej wbiegłam rozejrzałam się w okół i dostrzegłam puchona przy stoliku przy oknie, który bezmyślnie wpatrywał się w podręcznik do transmutacji. Podeszłam do niego i powiedziałam:

- Wybacz, że się spóźniłam. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Mądrala w czerwieni | Remus LupinWhere stories live. Discover now