14.

3.5K 297 435
                                    

Harry obudził się w wyjątkowo dobrym humorze. Wyciągnął rękę w stronę Draco, ale zamiast łóżka i ciepłego ciała napotkał pustą przestrzeń. Westchnął przypominając sobie, że przecież od wczoraj są w domu Remusa. Pokój znowu dzielił z Ronem, ale nie zastał go w łóżku. Zdziwił się, że rudowłosy tak wcześnie wstał. Poleżał chwilę, myśląc o Draconie, a potem podniósł się z łóżka. Ogarnął się szybko w łazience, słysząc z dołu jakąś rozmowę. Gdy wyszedł, głosy ucichły. Na schodach minął wściekłego Rona i zdenerwowaną Hermionę. 

-Co się stało? - spytał ich. 

-Później. - odpowiedziała mu tylko Hermiona. Trochę go to zaskoczyło. Czuł jak dobry nastrój odchodzi w zapomnienie, bo wiedział, że coś musiało się zdarzyć. Zszedł na dół. Blaise chodził nerwowo po pokoju. 

-Coś mnie ominęło? 

-Ropucha jak zwykle sapie do wszystkich. - wyjaśniła mu Pansy. - A Blaise niepotrzebnie daje się sprowokować. 

-Niepotrzebnie! - uniósł się Blaise. - Kurwa no naprawdę. Niepotrzebnie! 

-Uspokój się. - powiedział Draco, ale Blaise posłał mu tylko mordercze spojrzenie. - Hermiona wzięła Ropuchę na poważną rozmowę. Może ona przemówi mu do rozsądku. - na dół zszedł Fred w asyście George'a. 

-A tu co się dzieje od rana? - spytał George. 

-Ja bym z nim kurwa chętnie porozmawiał. - fuknął Blaise. 

-Blaise, nam naprawdę nie imponuje jak faceci zachowują się jak jaskiniowcy i rzucają się się sobie do gardeł. 

-A co imponuje takim dziewczynom jak Ty? - zapytał żartobliwie Fred.

-Mój drogi chłopczyku, prawdziwy mężczyzna wie czym zaimponować kobiecie i nie musi o to pytać. - powiedziała poważnie Pansy, jednak na końcu delikatnie się uśmiechnęła, psując efekt. 

-A mama zawsze powtarzała, nie igraj z ogniem bo się poparzysz. - wtrącił George. - No dobra, co będziemy tutaj tak stać, chodźmy jeść. 

-To chyba u was rodzinne. - zażartował Harry. Wspólnie poszli do jadalni. Molly, Pan Artur, Remus i Tonks już tam byli. 

-Nie uwierzycie co się stało... - powiedział posępnie Remus.

-Mamy usiąść? - spytała Pansy. 

-Ktoś wczoraj włamał się do domu.

-Jak to? - przeraził się Harry. Tonks nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. 

-Ale macie miny... - uderzyła ręką w stół z rozbawienia.

-To coś się stało czy nie? - spytał zniecierpliwiony Draco. 

-Ktoś zakradł się do barku. - wyjaśnił Remus. 

-Przyznać się, który to? - Draco spojrzał na każdego. - No? Do picia to pierwszy, a przyznać się nie ma kto? - pokręcił głową i ruszył do stołu. - Rozczarowaliście mnie, naprawdę. - Remus pokręcił rozbawiony głową. 

-Prawie się nabrałem, wiesz? No dobra, jedźcie. Smacznego. 

-Smacznego. - reszta również zajęła miejsca przy stole. 

-Przez te trzy dni, mieliśmy dużo czasu żeby pomyśleć. - zaczął temat Draco. 

-A zapowiadał się taki miły dzień. - Remus westchnął. 

-Może ognistej polać? - zażartował Fred, na co Molly zgromiła go spojrzeniem. 

-Posłuchajcie. Czarka znajduję się w Banku Gringotta. 

Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]Where stories live. Discover now