Harry obudził się w wyjątkowo dobrym humorze. Wyciągnął rękę w stronę Draco, ale zamiast łóżka i ciepłego ciała napotkał pustą przestrzeń. Westchnął przypominając sobie, że przecież od wczoraj są w domu Remusa. Pokój znowu dzielił z Ronem, ale nie zastał go w łóżku. Zdziwił się, że rudowłosy tak wcześnie wstał. Poleżał chwilę, myśląc o Draconie, a potem podniósł się z łóżka. Ogarnął się szybko w łazience, słysząc z dołu jakąś rozmowę. Gdy wyszedł, głosy ucichły. Na schodach minął wściekłego Rona i zdenerwowaną Hermionę.
-Co się stało? - spytał ich.
-Później. - odpowiedziała mu tylko Hermiona. Trochę go to zaskoczyło. Czuł jak dobry nastrój odchodzi w zapomnienie, bo wiedział, że coś musiało się zdarzyć. Zszedł na dół. Blaise chodził nerwowo po pokoju.
-Coś mnie ominęło?
-Ropucha jak zwykle sapie do wszystkich. - wyjaśniła mu Pansy. - A Blaise niepotrzebnie daje się sprowokować.
-Niepotrzebnie! - uniósł się Blaise. - Kurwa no naprawdę. Niepotrzebnie!
-Uspokój się. - powiedział Draco, ale Blaise posłał mu tylko mordercze spojrzenie. - Hermiona wzięła Ropuchę na poważną rozmowę. Może ona przemówi mu do rozsądku. - na dół zszedł Fred w asyście George'a.
-A tu co się dzieje od rana? - spytał George.
-Ja bym z nim kurwa chętnie porozmawiał. - fuknął Blaise.
-Blaise, nam naprawdę nie imponuje jak faceci zachowują się jak jaskiniowcy i rzucają się się sobie do gardeł.
-A co imponuje takim dziewczynom jak Ty? - zapytał żartobliwie Fred.
-Mój drogi chłopczyku, prawdziwy mężczyzna wie czym zaimponować kobiecie i nie musi o to pytać. - powiedziała poważnie Pansy, jednak na końcu delikatnie się uśmiechnęła, psując efekt.
-A mama zawsze powtarzała, nie igraj z ogniem bo się poparzysz. - wtrącił George. - No dobra, co będziemy tutaj tak stać, chodźmy jeść.
-To chyba u was rodzinne. - zażartował Harry. Wspólnie poszli do jadalni. Molly, Pan Artur, Remus i Tonks już tam byli.
-Nie uwierzycie co się stało... - powiedział posępnie Remus.
-Mamy usiąść? - spytała Pansy.
-Ktoś wczoraj włamał się do domu.
-Jak to? - przeraził się Harry. Tonks nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
-Ale macie miny... - uderzyła ręką w stół z rozbawienia.
-To coś się stało czy nie? - spytał zniecierpliwiony Draco.
-Ktoś zakradł się do barku. - wyjaśnił Remus.
-Przyznać się, który to? - Draco spojrzał na każdego. - No? Do picia to pierwszy, a przyznać się nie ma kto? - pokręcił głową i ruszył do stołu. - Rozczarowaliście mnie, naprawdę. - Remus pokręcił rozbawiony głową.
-Prawie się nabrałem, wiesz? No dobra, jedźcie. Smacznego.
-Smacznego. - reszta również zajęła miejsca przy stole.
-Przez te trzy dni, mieliśmy dużo czasu żeby pomyśleć. - zaczął temat Draco.
-A zapowiadał się taki miły dzień. - Remus westchnął.
-Może ognistej polać? - zażartował Fred, na co Molly zgromiła go spojrzeniem.
-Posłuchajcie. Czarka znajduję się w Banku Gringotta.
![](https://img.wattpad.com/cover/233477983-288-k37883.jpg)
YOU ARE READING
Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]
RandomKontynuacja opowiadania Śmierć, która wszystko zmieniła. Są ludzie, którzy wierzą, że to los nami kierują. To co nas w życiu spotyka to nie kwestia naszych wyborów, a siły wyższej, która wskazuje nam drogę. Nasze życie jest zaplanowane już od poczęc...