32.

2.5K 204 390
                                    

Kolejne dwa dni minęły im bardzo spokojnie. Pansy jak zwykle dużo pracowała, Hermiona zaszywała się w swoim pokoju by czytać, a Harry i Draco cieszyli się sobą. Trochę czuli się jak na wakacjach, bali się ich końca. 

Na dzisiaj zaplanowali kolację. Draco miał problem z przekonaniem Blaise'a, ale koniec końców udało się. Czuł, że to będzie dobry dzień. Zarówno on, jak i Harry od rana byli w znakomitych nastrojach. 

Obecnie kolacja była prawie gotowa. Harry dobrze bawił się w kuchni razem z Draco. Byli jak zgrany zespół, rozumieli się bez słów. Tak naprawdę każda czynność wykonywana wspólnie sprawiała im radość, nie ważne czy chodziło o wspólne leżenie, sprzątanie czy gotowanie. Pomimo upływu czasu, wciąż nie mogli się sobą nacieszyć. 

-Czas się przebrać. - oznajmił w końcu Draco i spojrzał na Harry'ego. Jego fartuch, oraz wystająca spod niego koszulka była cała poplamiona. Pokręcił głową.

-Widać kto więcej robił. - Harry wiedział, że Draco to perfekcjonista. Uwielbiał to w nim. Nie wiedział jak to możliwe, że fartuch Draco wyglądał jakby dopiero go założył, tymczasem jego jakby wymoczył go w sosie, który gotowali. 

-Albo podjadał. - Draco podszedł do niego i namiętnie pocałował. - Najchętniej bym ściągnął z Ciebie ten fartuch i resztę niepotrzebnych rzeczy i... 

-Litości, nie kończ. - do kuchni zajrzała Pansy. Miała na sobie zieloną sukienkę, ze złotymi dodatkami. Z jednej strony to miała być tylko przyjacielska kolacja, z drugiej każdy chciał elegancko wyglądać. Włosy upięła dzisiaj w luźnego koka.

-Czy Ty zawsze musisz wejść w najmniej odpowiednim momencie? - zapytał Draco nie odsuwając się od Harry'ego. 

-Czy Ty zawsze musisz świntuszyć w każdym zakamarku tego domu? - odgryzła się. - Jestem głodna. 

-Kolacja będzie dopiero za pół godziny. - Draco podszedł do przyjaciółki i popchnął ją w stronę wyjścia. Potem ściągnął swój fartuch. - Musisz wytrzymać. W ogóle to George będzie? 

-Chyba tak. - Pansy wzruszyła ramionami.

-Chyba? Zaprosiłaś go w ogóle? 

-Tak, ale nie wiedział czy się wyrobi. Po za tym nie wiem czy chce się z nim widzieć.

-Bo? - spytał zdziwiony Harry. Pansy westchnęła. 

-Zaproponował mi wczoraj bym została jego wspólnikiem.

-WOW! 

-Super, gratulacje!

-Co? Nie! - oburzyła się Pansy. - Jakie gratulacje? Przecież to absurd. Nie włożyłam w ten biznes ani grosza. Nawet gdybym chciała, to nie mam żadnych pieniędzy by w to wejść. 

-A on chce jakieś pieniądze od Ciebie?

-No właśnie nie. Chyba żałoba mu totalnie na łeb dała. 

-Mówiłaś, że już z nim lepiej. 

-To się myliłam. - dotarli pod pokój Pansy. - Boje się, że dzisiaj zapyta czy wchodzę w to. 

-Nie uważasz, że niepotrzebnie dokładasz sobie problemów? Jeśli chce i nie ma nic przeciwko... 

-Ma rodzinne. Bez sensu, że zaproponował to akurat mi.

-Wiedział co łączy Cię z Fredem. Po za tym przez ostatni czas bardzo mu pomagałaś. 

-Bo nie miałam co robić ze swoim życiem.

-A teraz masz? 

-Pójdę zobaczyć jak Hermiona. - zmieniła temat Pansy. Tak jak powiedziała tak też zrobiła. 

Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]Where stories live. Discover now