26.

2.3K 253 260
                                    

Harry z niezadowoleniem przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, zastanawiając się czy aby przypadkiem nie przesadził. Draco miał dzisiaj tylko przynieść eliksir dla Hermiony, tymczasem Harry miał na sobie koszule i eleganckie spodnie, które kupił wczoraj, specjalnie na tą okazję. Gdy nie płacz dziecka, pewnie koniec końców by się przebrał, a tak, westchnął tylko i ruszył do pokoju małego. Chłopiec był u nich dopiero piąty dzień, a Harry już miał dosyć. Od jego wypisu, nie przespał żadnej nocy. Nie żeby wcześniej dobrze sypiał, ale zawsze udawało mu się przespać chociaż trochę. Plusem było to, że nie męczyły go teraz żadne nocne koszmary. Niestety płacz nie ustępował też w ciągu dnia. Harry wraz z Hermioną dwoili się i troili by uspokoić chłopca, ale wyglądało na to, że dziecko samo nie wie czego chce. Był najedzony, odbity, przebrany a dalej darł się w niebo głosy. Hermiona uważała, że domaga się bliskiej osoby. Remus jednak pomimo gróźb czy próśb pozostawał głuchy na płacz swojego dziecka. Na ten moment nie było rzeczy, która mogłaby odciągnąć go od butelki. Gdy już się upił, spał tak twardo, że nic ani nikt nie był w stanie go obudzić. Harry w przypływie złości i po częściej bezsilności, powiedział mu wczoraj, że Tonks na pewno załamałaby się gdyby widziała jak olewa ich dziecko. Remus w odpowiedzi rzucił się na niego z pięściami i tylko szybka reakcja Hermiony uchroniła Harry'ego przed kolejnymi ciosami.  Dodatkiem do odzieży były więc, z powodu niewyspania, podpuchnięte oczy, a na jednym nawet znajdował się siniak wielkości pięści Remusa.

-Chodź maluszku... - bardzo nie chcieli mówić do chłopca bezimiennie, ale uważali, że to Remus, jako ojciec i jedyny żyjący rodzic, powinien wybrać dla niego imię. Wciąż mieli nadzieję, że się ogarnie, codziennie powtarzali sobie nawzajem, że jeszcze trochę, że już prawie, chociaż w zachowaniu Remusa nic się nie zmieniało. - Co chcesz, hm? - Harry powąchał pieluszkę, na szczęście okazała się sucha. Nakarmił malucha i przebrał przed wystrojeniem się dla Draco, nie chcąc się ubrudzić. - Nie mogłeś chwilę poczekać? Być może czeka mnie najważniejsza rozmowa w życiu... -  dziecko w odpowiedzi wydarło się jeszcze głośniej. Harry westchnął. Przytulił chłopca do siebie i delikatnie pobujał, licząc, że jakoś zapanuje nad sytuacją przed przyjściem Draco. Chciał dobrze wypaść... 

Na wejściu zamontowali alarm, tak by słyszeć gdy ktoś przyjdzie. Co prawda tylko nieliczni wiedzieli jak wejść,  ostatnie wydarzenia jednak dalej pozostawały w ich pamięci. Pomimo iż byli już teoretycznie bezpieczni, w dalszym ciągu zachowywali wzmożoną czujność. Harry spiął się gdy usłyszał dźwięk alarmu. Nie wiedział czy jego nadmierna obecnie strachliwość to kwestia braku sny, czy traumy, czy być może wszystko nałożyło się na siebie na raz. Żałując, że Hermiona akurat dzisiaj miała przesłuchanie, ruszył z płaczącym dzieckiem na dół. Po drodze minął pokój Remusa, który coś burknął przez drzwi. Harry chciał wierzyć że życzy mu powodzenia.

-Dzień dobry. - nie potrafił ukryć rozczarowania gdy zamiast Draco zobaczył Narcyzę. Miał ochotę rozpłakać się, razem z synem Remusa. Uświadomił sobie, że Draco musi go naprawdę nienawidzić, skoro wymigał się nawet od przyniesienia eliksiru. Dobrze, że wczoraj Hermiona wybiła mu z głowy pomysł z kwiatami, bo czułby się jeszcze bardziej niezręcznie. Miał nadzieje, że szybko załatwią temat. Czuł się okropnie. Chciało mu się płakać i krzyczeć jednocześnie. Ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, że Draco go wystawi... 

-Dzień dobry. - odpowiedział próbując przekrzyczeć malucha. - Przepraszam za niego.

-Mogę? - Narcyza odruchowo wyciągnęła ręce w stronę dziecka. Harry chętnie jej go podał. Kobieta położyła go sobie na ręce, drugą zaczęła delikatnie głaskać po czole. - Cii... - mruknęła czule. - Czego to się tak denerwujemy, co?  - chłopiec stopniowo zaczął się uspokajać. Harry był w olbrzymim szoku. -Jak ma na imię?

Miłość, która nie powinna się narodzić.[DRARRY]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant