Rozdział 20

1.4K 52 1
                                    

-Zanieś to do szefa, niech to przejrzy a potem odnieść do archiwum. Przyszedł już Mitchell?- zapytała sięgając po swoją filiżankę leżącą na biurku pod stertą papierów.
-Nic mi nie wiadomo, podobno jest nadal na urlopie – odpowiedziała Rose zabierając teczki z biurka.
-Czemu muszę zawsze odwalać za niego czarną robotę? A potem zbiera same pochwały, przez moją pracę. Oh potrzebuję urlopu za dużo się ostatnio dzieję – jęknęła łapiąc się za głowę zamykając oczy.
-Bardzo dobry pomysł pani Malfoy, nie można się przepracowywać – poderwała się, jak oparzona słysząc głos należący do starszego mężczyzny.
-Witam pana – odpowiedziała zmieszana a mężczyzna uśmiechnął się serdecznie ściągając swój kapelusz z głowy wchodząc w głąb gabinetu.
-Mogę?- Zapytał przekraczając próg jej gabinetu.
-Tak, proszę – szepnęła zakłopotana pokazując pusty fotel.
-Dziękuję – powiedział wchodząc w głąb gabinetu.
-Pójdę to odnieść. Życzy sobie pan kawy, albo herbaty?- Zapytała nim opuściła gabinet z dokumentami.
-Nie dziękuję, ja tylko na chwilę – skinęła głową wychodząc, kiedy drzwi się zamknęły spojrzał na zmieszaną Hermionę, która usilnie próbowała nie pokazywać, jak bardzo jest zdenerwowana jego wizytą.
-Przyszedłem tu do znajomego prawnika, ale niestety nie zostałem go. Ale na szczęście przypomniałem sobie, że ty pracujesz w tej samej kancelarii. Myślę, że możesz mi nawet lepsze rady udzielić niż on. W końcu, każdy Cię zachwala jest bardzo dobrą prawniczką – przełknęła ślinę zaplatając obie dłonie ze sobą.
-Słucham – rzekła rzeczowo przybierając formalny ton głosu.
-Jeśli rada czarodziejów uzna że dana osoba nie jest godna posady ministra to zostaje automatycznie wykluczona racja?
-Z reguły tak, jeśli są to bardzo poważne oskarżenia.
-Kto decyduję o tym?
-Jeśli są takie zarzuty i podpuszczenia to zbiera się rada wielkich czarodziejów oraz sam obecny minister .
-Jak myślisz, czy twój mąż zdobędzie fotel ministra?- Zapytał znienacka zbijając ją z tropu.
-Jeśli nikt nie przejrzy jego przeszłości, albo nie postawi dowodów, które zrujnują jego opinię to pewnie tak.
-Nie jesteś przekona, co do tego, prawda?- Zacisnęła usta w wąską linię – Jesteś jego żoną, nie zapominaj o tym moja droga. Lepiej zastanów się, po której stronie stoisz.
-Ma jeszcze pan, jakieś cenne wskazówki dla mnie?- Zapytała chłodno mierząc go nieufnym spojrzeniem.
-Nie pani Malofy, życzę miłego dnia moja droga.
-Wzajemnie – odpowiedziała spinając mu głową na pożegnanie. Otworzył drzwi a za nimi stała Ginny trzymająca w ręku białą kartkę. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła widząc w progu starszego mężczyznę.
-Dowiedzenia – powiedział zakładając na głowę kapelusz wymijając ją w drzwiach. Ginny spojrzała na przerażoną Hermionę siedzącą, jak wmurowana w swoim fotelu.
-Co się stało?- Zapytała zmartwiona szybko zamykając za sobą drzwi.
-Przejęłam nie które sprawy Mitchella – wyjaśniła Hermiona grzebiąc coś w swoim biurku – I jedną sprawą, jaką mam jest sprawa mojego kochanego męża- syknęła wyciągając białą teczkę z szuflady.
-Co w niej jest?
-Jego cała przeszłość, też mam inne teczki kandydatów. Musze to przejrzeć za nim dotrą do głównej rady.
-Co on od ciebie chciał?- Hermona spojrzała w jej oczy odkładając teczkę z powrotem do szuflady.
-A, jak myślisz Ginny? Chcę abym zatuszowała niektóre sprawy.
-Nie wyolbrzymiasz tego za bardzo?- Zapytała z lekkim zwątpieniem.
-Nie powiedział tego, wprost, ale ubrał to w takie słowa i sugestię, że tak to miałam odebrać Ginny.
-Wiesz, co nie myśl teraz o tym. Musisz przestać o tym myśleć – rzuciła podchodząc do biurka i chwytając dłoń Hermiony – Idziesz ze mną wyjdziemy na miasto i może przestaniesz o tym myśleć.

Opadła na skórzaną sofę ściągając z swoich stóp zabójcze szpilki, rzucając je na puszysty czarny dywan. Oparła się wygodniej o kanapę przymykając oczy odchylając głowę do tyłu. Chciała wyłączyć swój umysł, który cały czas torturował ją obrazami mężczyzny z jej marzeń oraz obrazami z jej przeszłości. Kiedy tylko zamykała swoje oczy widziała zarys jego twarzy, sylwetki. Jej ciało odżywało pod wpływem wspomnień. Potarła palcami swoje czoło czując, co raz bardziej narastającą bezradność. Musiała to odreagować, musiała coś zrobić, aby nie oszaleć.
-Dobrze, że już jesteś Granger – słowa blondyna dobiegające gdzieś tam z oddali podziałały na nią, jak kubeł zimnej wody – Zły dzień?- Pyta beztroskim głosem podchodząc do barku z alkoholem nalewając sobie sporą porcje ognistej.
-Skądże ten pomysł, nie widziałam Cię cały dzień. Był znakomity póki się nie pojawiłeś – powiedziała z sarkazmem głęboko wzdychając.
-Bardzo mi przykro, że zniszczyłem twój idealny dzień Granger, ale pocieszę Cię. Wychodzimy dziś na kolację, więc będziesz mieć jeszcze bardziej upojny wieczór z swoim mężem. Wiem, że się cieszysz widzę to po twojej zbolałej minie.
-Nigdzie z Tobą nie idę Malfoy.
-Idziesz, idziesz o 19;00 chcę Cię widzieć na dole –powiedział władczym tonem nie podlegającym żadnym dyskusjom, ale Hermiona nie zraziła się jego władczością, jaką w tej chwili eksponował. Wręcz to ją nakręcało do dalszej dyskusji, ponieważ wiedziała, że to mogło doprowadzić go do istnego szału, a chociaż tak mogła wynagrodzić sobie ten paskudny dzień.
-Jestem zmęczona Malofy, nie mam ochoty na twoje towarzystwo – zaśmiał się odkładając szklankę na bok z wyraźnym zainteresowaniem zaczął się jej uważnie przyglądać. Miała na sobie białą prześwitującą koszulę, przez którą widział jej biały koronkowy stanik. Jej biodra opinała ołówkowa spódnica sięgająca do połowy ud. Kiedy usiadła materiał spódnicy podwinął się bardziej do góry pokazując więcej jej gładkiej, opalonej skóry. Czemu wcześniej nie zauważył jej seksownego stroju?
-Granger mogłabyś się tak częściej ubierać – spojrzała na niego zdezorientowana, poprawiając na sofie czując się obnażona, kiedy dosłownie rozbierał ją wzrokiem. Szybko jednak zrewanżowała się przybierając maskę obojętności.
-Dobrze się czujesz? Czy może coś Ci dolega? Albo może Astoria tak ci humor poprawia, coś czuję ze ona będzie częstym gościem u nas - Zaśmiał się siadając na drugiej sofie na przeciw niej, ale jak szybko na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech tak szybko zniknął.
-Chcę być dla Ciebie po prostu miły , ale jak zwykle ty musisz szukać drugiego dna. Może jesteś zazdrosna co Granger– odpowiedział udając, że jest lekko oburzony jej pytaniami i podejrzliwością.
-Ty i bycie miłym, a to nowość chyba coś mnie ominęło może dostałeś jakimś zaklęciem w głowę , albo ktoś cię zaczarował – prychnęła pod nosem.
-Nie wiesz o mnie wiele rzeczy, ale jeśli byś włożyła trochę chęci mogłabyś mnie lepiej poznać – szepnął cicho udając cos na rodzaj smutku.
-Gdzie jest haczyk w tym wszystkim? Starasz się uratować sytuację czy co? Zniszczyłeś mi życie nienawidzę cię i nie zamierzam lepiej cię poznawać. Nie chcę twojego nazwiska, takiego życia ani nawet mieszkania tu z tobą.
-Zawsze zakładasz najgorsze – powiedział z wyraźnym wyrzutem, co uderzyło Hermionę. Jak mógł jej robić wyrzuty skoro wiedziała, jaki on jest. Zawsze był miły, jak tylko czegoś chciał. Draco świetnie się bawił wprowadzając ją w zakłopotanie, co wychodziło mu chyba najlepiej za raz po wyprowadzeniu ją z równowagi. Lubił, jak się gubiła w swoich przemyśleniach, ale za raz szybko wracała do gry co sprawiało, że miał ciężkiego zawodnika przed sobą.
-Nie bierz mnie na litość Malfoy bo nawet na to nie zasługujesz. Myślę, że już nie musisz się zgrywać widzę, że cię to męczy a ja nie chcę abyś się teraz przemęczał swoją grą. W końcu przed tobą jeszcze większe zawody – mruknęła wprawiając go w lekki zakłopotanie sprawiając, że na chwilę zapomniał co miał jej powiedzieć. Nie spodziewał się, że tak szybko przejdzie do sedna sprawy.
-Ależ nie zamierzam Granger, tylko mówię jak ja to widzę. Będziemy mieszkać z sobą jesteśmy małżeństwem musimy ze sobą zacząć rozmawiać. Albo się dogadywać, ale ciężko jest się z kimś dogadywać, kto jest wiecznie źle nastawiony. Zmień swoje nastawienie do mnie, a pokaże ci naprawdę dobre aspekty naszego życia – mruknął uśmiechając się lekko w jej stronę próbując innej strategii, ale jej spojrzenie już mu mogło wiele powiedzieć. Ale mimo to nie podał się nadal wpatrując z nadzieję w jej twarz.
-Dziwisz się mi jeszcze?- Spytała wściekła unosząc się z kanapy – Masz tupet Malofy, naprawdę masz tupet.
-Nie unoś się nie lubię, gdy ktoś podnosi głos, a zwłaszcza na mnie – warknął starając się brzmieć łagodnie, ale jej upór oraz słowa doprowadzały go powoli do białej gorączki.
-Będę robić, co chcę i mówić, jak chcę a tobie nic do tego. Może jestem twoją żoną, ale wciąż jestem wolnym człowiekiem a ty niczego nie będziesz mi zabraniać.
-Sama robisz problem z niczego, schowaj dumę do kieszeni i w końcu zrozum, że ja rządzę w naszym małżeństwie – syknął przez zaciśnięte zęby mierzą ją wściekłym spojrzeniem, kończąc udawanie dobrego i miłego. Bycie miłym zwłaszcza dla niej przychodziło mu z trudem, ale musiał opracować jakiś plan, aby mieć ją w garści. Wyprowadzała go z równowagi  zbyt szybko, żeby na byciu miłym mógł coś ugrać.
-Nie przeszkadzam – odwrócili jednocześnie głowy skąd dochodził głos Astorii. Pana Greengrass stała w drzwiach salonu uśmiechając się słodko w stronę blondyna, całkowicie ignorując Hermione. Miała na sobie elegancką zielna sukienkę sięgającą do połowy ud z długim rękawem. Na stopach miała czarne eleganckie szpiki dodającej jej seksapilu. Draco od razu odwrócił wzrok od arystokratki z uporem wpatrując się w swoją żonę, która zbierała się do wyjścia.
-Nie skądże właśnie skończyliśmy rozmawiać – odpowiedziała jej przybierając sztuczny uśmiech. Kucnęła by zabrać swoje rozrzucone szpilki, ale głos Draco skutecznie jej zamiary opuszczenia tego nieszczęsnego salonu uniemożliwił.
-Nie, nie skończyliśmy Astorio możesz już iść – odpowiedział władczo robiąc parę kroków stronę swojej zdenerwowanej żony.
-Jasne do zobaczenia Hermiono, Draco- powiedziała odwracając się z gracją na pięcie kołysząc biodrami. Hermiona wyprostowała się czekając na kolejną porcje kłótni w dłoniach ściskając swoje buty.
-Ja już skończyłam z Tobą rozmawiać nie mam nic więcej do powiedzenia – oznajmiła wyniosłym tonem robiąc krok do przodu. W mgnieniu oka znalazł się przed nią zagradzając jej drogę swoim ciałem. Spojrzał na nią wyniosłym spojrzeniem, przez co Hermiona poczuła się taka bezbronna pod jego srogim spojrzeniem.
-Ale ja nie skończyłem Granger. To nie ty masz tu ostatnie słowo do powiedzenia.
-Jeśli nie masz mi nic ciekawego do powiedzenia, lepiej skończmy te dyskusję. Naprawdę nie chcę się z tobą kłócić i psuć sobie tym wieczór.
-Wysłuchasz mnie do końca a co więcej, zrobisz wszystko to, co Ci każę Granger. Dziś będziesz przykładną kochaną żoną, jakiej świat magiczny jeszcze nie widział. Inaczej pożałujesz swojego niegrzecznego zachowania, wiesz dobrze, że nie mam żadnych zahamowań. Chodź by miało to zająć rok czy więcej zrobię wszystko, aby Cię ujarzmić, dosłownie wszystko. Jeśli nie chcesz żyć ze mną w zgodzie znajdę inny sposób na Ciebie.
-Możesz sobie mówić, co chcesz Malfoy, ale nie boję się Ciebie ani twoich gróźb. Nie możesz mnie do niczego zmusić.
-Chyba zapomniałaś, czemu się zgodziłaś na to wszystko – zastygła w bezruchu, przypominając sobie o swoich rodzicach i młodszej siostrze, którą dopiero, co poznała. Odzyskała ich tak niedawno nie mogła pozwolić na ich ponowną utratę.
-Zgoda pójdę z Tobą, a teraz mnie puść. Jako przykładna żona, muszę się przyszykować nie mogę zawieść przecież swojego męża– wysyczała mu prosto w twarz. Uśmiechnął się wrednie cofając o krok.
-Jako przykładna żona, powinnaś spełniać swój obowiązek w innych aspektach naszego życia małżeńskiego.
-Przykro mi, ale trójkąty nie leżą w mojej naturze – odpowiedziała szybko odwracając się na pięcie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swojej sypialni . Regulus wszedł do salonu niosąc pod ramieniem jedną z swoich książek, gdy zobaczył Hermionę od razu się rozpromienił.
-Oh Hermiono, jak dobrze Cię widzieć. Może napijemy się herbaty?- Zapytał, jak zawsze zerkając na swój srebrny  zegarek.
-Wybacz mi, ale teraz nie mogę. Muszę towarzyszyć moim mężowi w spotkaniu, ale z miłą chęcią się napiję, jak wrócimy z kolacji.
-No cóż, nigdy nie możemy mieć wszystkiego, ale za to dobrą herbatę zawsze można mieć. W takim razie poczekam z herbatą do waszego powrotu. A teraz pójdę trochę poczytać, nie spodziewałem się, że pan Szekspir pisał takie dobre książki.

Dramione Together IWhere stories live. Discover now