Rozdział 3

3.1K 83 2
                                    

Było już późne popołudnie, kiedy Hermiona siedziała przy jednym z pustych stolików przy oknie, obserwując wszystkich przechodzących ludzi za oknem. Westchnęła cicho kątem oka zerkając na ogromny biały zegar wiszący na ścianie restauracji. Na chwilę wróciła myślami do Rona, który nie wrócił do odmu na noc. Martwiła się o niego, czekając pół nocy na jego pojawienie się, ale to nie nastąpiło. W pracy odczuwała tego skutki nie mogąc skupić się na swoich obowiązkach.
-Przeklęty Malfoy - warknęła upijając łyka kawy z białej filiżanki. Która, zrobiła się już lekko chłodna.
-Nie denerwuj się tak Granger. Złość piękności szkodzi, ale tobie już raczej nie zaszkodzi - odłożyła filiżankę na spodek, leniwie oraz z niechęcią zerkając na blondyna. Uśmiechnął się zadziornie, gdy tylko zauważył, jak jej spojrzenie szybko skanuje jego posturę.
-To mugolskie powiedzenie Malfoy.
-Za to, jak bardzo przydatne Granger- mruknął siadając na przeciw niej, wygodnie opierając się plecami o krzesło -Mam nadzieję, że już pogodziłaś się z sytuacją. I nie będziesz robić mi niepotrzebnych problemów powiem szczerze, że mnie już męczy ta cała sytuacja. Możemy wszystko załatwić bez waszych wymondrzeń i bez owocnej walki. Chociaż bawią mnie te wasze starania, cała wasza trójka wierzy w niemożliwe typowe magiczne trio to już nie czasy szkolne.
-Robię, to tylko dla swoich rodziców – warknęła napinając całe swoje mięśnie zaciskając mocno dłonie na filiżance.
- Cieszy mnie to niezmiernie w końcu do czegoś doszliśmy. Mam nadzieję, że już nie będziesz na mnie nasyłać tego rudego Wesley'a - Hermiona zmarszczyła swoje, brwi wpatrując się w stalowe tęczówki młodego arystokraty nie kryjąc swojego zaskoczenia na wzmiankę o Ronie. Draco uśmiechnął się ironicznie widząc mocno zdezorientowaną Hermione. Pochylił się lekko do przodu, kładąc złączone dłonie na stoliku.
-Ron był u Ciebie?- zapytała zmieniając ton.
-Złożył mi krótką wizytę Granger. Nic o tym nie wiedziałaś?- Hermiona zacisnęła usta wąska linię wyraźnie zaskoczona, kręcąc głową –Był u mnie awanturował się nawet mnie zaskoczył ta jego waleczność była nawet śmieszna. Nie spodziewałem się, że pojawi się we dworze. To naprawdę dowodzi o wielkiej miłość, jaka was łączy – rzekł naśmiewając się.
-Dlaczego mnie w to wszystko wpakowałeś Malfoy?- Zapytała chcąc pozbyć się tego nurtującego ją pytania, – Czemu ja? Szlama tak znienawidzona przez ciebie? Chcesz jeszcze bardziej mi życie zrujnować?
-Chyba to nie jest temat na teraz Granger. Jeśli nie zauważyłaś otaczają nas ludzie - Hermiona przewróciła oczami, w duchu modląc się o jak najszybszy koniec tego spotkania. Nie lubiła, jak czegoś nie wiedziała, a zwłaszcza, jak ktoś dyktował jej warunki.
-Sam chciałeś się tu spotkać - rzekła splatając swoje dłonie na stole – Więc chcę wiedzieć tylko jedną prostą rzecz.
-Co za błyskotliwość Granger, jednak jeszcze posiadasz mózg. Jednaj Wesley nie pozbawił cię jeszcze logicznego myślenia.
-Nie boisz się, że te chore małżeństwo może przynieś odwrotny skutek?- Blondyn uśmiechnął cynicznie, przechylając głowę w bok.
-Tym sobie nie zawracaj główki, Granger. Ty masz tylko być, nic więcej. Podołasz temu zadaniu Granger? Chyba potrafisz stanąć na czele, takiego beznadziejnego zadania prawda?- Hermiona zacisnęła dłonie w pięści, w myślach licząc do dziesięciu. Gdyby nie ci ludzie, którzy wpatrywali się w nich zdziwionym, zmieszanym spojrzeniem. Dawno pokazałaby blondynowi, gdzie jego miejsce.
-Nie zapominaj, że to od mnie zależy czy osiągniesz sukces czy nie - powiedziała chłodno, uśmiechając się złośliwie.
-Radzę Ci być posłuszną inaczej, już nie spotkasz swojej rodzinki Granger- ostrzegł wpatrując się w jej brązowe błyszczące oczy.
-Malfoy, Malfoy - mruknęła zmysłowym tonem, mocniej pochylając się nad stolikiem-Jeśli chcesz, abym dalej ciągnęła te gierkę, chcę, aby moja rodzina pojawiła się na ślubie.
-A jeśli nie?
-Sam sobie dopowiedz, chyba jeszcze nie wyprali ci mózgu. Chociaż, ja ma, co do tego mocne wątpliwości.

Tego samego dnia wieczorem Hermiona chcąc nie chcą musiała zjawić się MalfoyManor. Gdy, tylko wróciła do domu po ciężkiej rozmowie z blondynem dostała sowę, od swojej przyszłej teściowej. Narcyza zaproponowała jej spotkanie, aby omówić z nią sprawy dotyczące samej uroczystości. Tak o to Hermiona siedziała na sofie oprawionej w białą skórę, na jej kolanach znajdowała się ogromna książka. Z wszystkim zasadami zaślubin.
-Nie ma mowy, abyśmy wzięli wieczny ślub -Hermiona pokręciła głową, odkładając książkę na stolik. Wieczny ślub zobowiązywał małżonków do trwania przy sobie, do końca życia. Ta więź była nie rozerwalna. Nie można było się rozstać, co przerażało Hermionę na wskroś. -To jest tradycji w naszych rodach, nie możemy odbiegać od zasad- odpowiedziała chłodno posyłając Granger zimne spojrzenie.
-Każdą zasadę można obejść -odparła spokojnie wpatrując się w oczy pani Malfoy.
-Mój syn miał rację, jesteś bardzo upartą osobą panno Granger.
-Ale, pani to nie odpowiada - rzekła Hermiona dumnie, unosząc głowę.
-Mam nadzieję, że nie przysporzysz nam kłopotów.
-Jestem tu, by wam pomóc, ale ma pani rację. Mogę też przysporzyć nie małych kłopotów -na twarzy Narcyzy pojawił się lekki uśmiech, co nie uszło uwadze Hermiony, która uparcie wpatrywała się w zimne oczy swojej rozmówczyni.
-Myślę, że samą ceremonię mamy już omówioną. Możemy przejść do przygotowań - oznajmiła chłodnym tonem, pochylając się nad stołem.
-Narcyzo skończyliście już?- Ciało Hermiony mimowolnie całe się spięło słysząc głos Lucjusza. Spojrzała na niego kątem oka. Stał na środku salonu, przed sobą trzymając swoją laskę, którą doskonale pamiętała. Długie, proste blond włosy, opadały na jego ramiona, a jego oczy z ciekawością wpatrywały się w sylwetkę Hermiony.

Dramione Together IWhere stories live. Discover now