Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Flawian podniósł się z krzesła, tak gwałtownie, iż to przewróciło się i z łoskotem opadło na podłogę.

- Co za bezczelność. Czy on nie ma wstydu?! Jak śmie?!

- Uspokój się, Flawian – jego brat skinął na niego głową, jakby to miał cokolwiek dać. Wstałem z ziemi i podniosłem krzesło, po czym chwyciłem księcia za dłoń.

- Uspokój się?! Łatwo ci powiedzieć, to nie o Nanelli mówił, jakby była dziwką. To śmieszne! Ojcze, chyba nie... - urwał w połowie zdania, patrząc na swojego ojca, który siedział zamyślony na swoim krześle. Coś na twarzy księcia się zmieniło, pojawiło się tam niedowierzanie. – Ojcze, chyba tego nie rozważasz? Tato?!

- Nie krzycz, mam swoje lata, ale nie jestem głuchy – odrzekł król, patrząc w oczy syna. – Ten sojusz jest bardzo ważny dla królestwa, pomoże rozwinąć się handlowi, to niezwykle istotne.

- Nie ma prawa składać takich żądań! Nie wierzę, że w ogóle możesz to rozważać! Kyoshi nie jest jakimś towarem wymiennym! Nie oddam mu go! – przyciągnął mnie do siebie, pragnąc mnie bronić, jednak patrząc na króla, wiedziałem, że to na nic, on już podjął decyzję i ta decyzja sprawiała, że mój żołądek skręcał się w nieprzyjemny sposób.

- Prosiłem, byś przestał krzyczeć – król podniósł się ze swojego miejsca i westchnął ciężko. – Wieczorem, przyjdzie ktoś po ciebie i zaprowadzi do Walerego – zwrócił się do mnie, a ja ciężko przełknąłem ślinę. – Spędzisz z nim tę noc i będziesz posłuszny, tak jak tego zażądał.

- Nie pozwolę na to! Kyoshi nie należy do ciebie, nie masz prawa mu rozkazywać! – Flawian spojrzał bezradnie, a przy tym wściekle na swojego brata. – Filon, powiedz coś!

- Chodzi o dobro królestwa... - wymówił powoli starszy książę, a ja poczułem, jak objęcia Flawiana stają się ciaśniejsze, nie panował na sobą i nad tym, co czuł. Nie zgadzał się na to, jednak obawiałem się, że nie ma tutaj nic do powiedzenia.

- Jestem twoim i jego królem – podkreślił ojciec książąt, robiąc krok w stronę Flawiana. – Nie ma ochoty na sprzeczki, Kyoshi trafi do Walerego, albo przyjdzie tam sam, albo zostanie doprowadzony siłą. A jeśli spróbujesz temu zapobiec, ukarzę ciebie, chłopcze. Koniec dyskusji.

Flawian już nic nie odpowiedział, obrzucił wszystkich spojrzeniem, jakby szukając czyjejś pomocy, wsparcia, jednak każdy odwrócił wzrok. Umywał ręce. Książe westchną widocznie rozczarowany postawą pozostałych i wyszedł z sali, prowadząc mnie za sobą. Doszliśmy do jego sypialni w zawrotnym tempie, nie mówiąc nic po drodze, może dlatego, że ja nawet nie za bardzo wiedziałem, co mam powiedzieć. Nie miałem wpływu na to, co się wydarzy, to w żadnym stopniu nie zależało ode mnie. Choć musiałem przyznać, że w jakimś stopniu zabolała mnie decyzja króla, to, że od razu przystał na żądanie Walerego. Po tym wszystkim, co mi mówiono, sądziłem, że panujące tu prawa w jakiś sposób ochronią mnie przed takim losem. Przed losem dziwki do handlu. Myliłem się, zmieniła się tylko cena, za którą mną handlują. Wpadliśmy do komnaty, a drzwi zamknęły się za nami z trzaskiem. Flawian zaczął nerwowym krokiem chodzić od ściany do ściany, rwąc włosy z głowy. Pod nosem cały czas szeptał słowa, dające do zrozumienia, jak bardzo nie wierzy w to, że jego ojciec się na to zgodził i jak bardzo jest o to wściekły, jednak mimo wszystko, chyba jeszcze bardziej denerwowało go to, że nikt inny nie stanął w mojej obronie. W końcu przystanął i gestem dłoni przywołał mnie do siebie. Przez krótką chwilę zawahałem się, nigdy wcześniej nie widziałem księcia w takim stanie i gdzieś w środku bałem się, że może swoją złość wyładować na mnie. Zbliżyłem się powoli, a gdy spojrzałem w jego oczy, zrozumiałem, że nie umknęło to jego uwadze, ale też, że w jakiś sposób to rozumie. Mój strach okazał się zupełnie niepotrzebny, książę nie chciał się na mnie wyżyć, uderzyć mnie, wręcz przeciwnie, chciał mnie przytulić. Oplótł mnie swoimi ramionami i gładząc moje włosy, powtarzał, że nie pozwoli mnie skrzywdzić, nie pozwoli mnie zabrać, nie odda mnie Waleremu. Tylko że ja wiedziałem, iż to nie zależy od niego. Król wydał rozkaz, a ja wiedziałem, że to, co powiedział, nie maiło tylko na celu zastraszenia Flawiana i ucięciu dyskusji. Skoro rzekł, że zostanę doprowadzony do Walerego, choćby siłą, to tak będzie, a co gorsza, jeśli cos pójdzie nie tak, ukarze Flawiana. Wtuliłem się mocniej w tors swojego pana. Nie mogłem na to pozwolić. Książę nie mógł ponosić kary, tylko dlatego, że chciał dbać o swoją własność, że chciał mnie chronić. Przecież nie zrobił nic złego, a ja nie byłem wart tego, by coś mu się stało. Musiałem stawić się, najlepiej dobrowolnie, tej nocy u księcia Coavac, nieważne co to dla mnie oznaczało, inaczej mój pan za to zapłaci. Bałem się, nie chciałem znów być gwałcony, nie chciałem znów czuć bólu, nie po tym wszystkim, po tym, jak udało mi się o nim zapomnieć, jak znów nauczyłem się śmiać. Jednak Flawian był od tego ważniejszy. Zacisnąłem dłonie na jego koszuli, a spod mojej powieki, wymknęła się jedna łza. Tak jak zawsze, mój pan otarł ją i ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie. Powiedziałem mu prawdę, o tym, że się boję, twierdził, że nie mam czego, bo nigdzie nie pójdę. Naprawdę w to wierzył, wierzył, że może mnie przed tym ochronić, rozumiejąc to, uśmiechnąłem się tylko delikatnie i starałem się nie pozwolić już żadnej łzie popłynąć. Spojrzałem bez słowa przez okno, do zachodu słońca było jeszcze sporo czasu, czasu, który mogłem spędzić z nim, czasu, w którym będę bezpieczny.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now