Zatem jego matka wróciła, a to mogło tylko zwiastować przyszłe kłopoty. Taehyung czuł się zagubiony ze swoimi emocjami, gdzie tak naprawdę jedno uczucie wykluczało drugie. Tęsknił za nią, był wściekły, rozżalony, może nawet trochę chciało mu się płakać.

Miał tę śmieszną, naiwną nadzieję, że wróciła nie tylko dlatego, że rozstała się ze swoim aktualnym partnerem i nie wie, co ma ze sobą zrobić. Chciałby, by wróciła dla niego. Wiedział i to tak dobrze wiedział, że przepaść pomiędzy tym, czego chciał, a jak wyglądała rzeczywistość, była naprawdę ogromna.

Ta relacja zawsze była trudna. Gdy dorósł, uświadomił sobie, że choć był wtedy tylko dzieckiem, później wrażliwym nastolatkiem, to właściwie przez wiele lat zachowywał się jak rodzic własnej matki. Codziennie przygotowany, by pomóc jej wstać do pracy i spędzać z nią długie godziny na analizowaniu problemów w pracy i w związku. Osobisty psycholog, powiernik problemów, który z roku na rok uczył się coraz sprytniej dusić w sobie własne obawy i lęki.

Mówiła mu, że nie wie, co by bez niego zrobiła. Była dumna, że wychowała tak silnego syna, który mógł wziąć na swoje barki wszystko i z uśmiechem na twarzy sprzątać nie swój bałagan. I tak robił, dopóki nie znalazła sobie kolejnego partnera.

Wtedy nie potrzebowała już pocieszenia. Wpadła w miłosny haj, w domu pojawiała się sporadycznie, bo i po co? Nie widziała już takiej potrzeby, a przecież Taehyung sobie poradzi. Niezależnie od tego, co na niego spadnie. Prawda?

A teraz? Wróciła, nie dla Taehyunga. Nie dlatego, że była zainteresowana, co u niego. Powód był dużo bardziej prozaiczny. Po prostu stwierdziła, że tak będzie najłatwiej.

Dlatego, gdy Taehyung patrzył na dzwoniący telefon, nie miał ochoty odbierać jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Niestety musiał, bo to była jedna z tych sytuacji, kiedy odwlekanie niczego nie zmieniało. Tak samo, jak zablokowanie numeru.

— Tak?

— Taehyung, tu mama. — brzmiała tak miło. Taehyung ciągle łapał się na tym, że tęsknił za nią, chciał spędzić z nią czas, a jednocześnie dobrze wiedział, czym to się skończy. 

Rozczarowaniem.

— Wiem.

— Chciałam z tobą porozmawiać... — zaczęła — Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale czy możemy to naprawić? Z czasem? Spotkać się? — zaproponowała. Taehyung nie musiał być jasnowidzem, by zrozumieć, że nie chodziło tutaj o naprawę ich relacji. 

— Może.

— Potrzebuję twojej pomocy. — dodała. 

— Ja też potrzebowałem, ale nie było cię przy mnie. — odpowiedział, chociaż czuł, że powinien się ugryźć w język. Co mu dadzą takie wyrzuty po tylu latach? Pewnie nic, prócz narastającej irytacji.

— Taehyung, jak widać dobrze cię wychowałam, skoro sobie poradziłeś — odparła z taką pewnością, że zakrztusił się śliną.

— Co?

— Jesteś dobrym i zaradnym dzieciakiem — stwierdziła jeszcze, a on nie wiedział, czy to moment, kiedy powinien histerycznie zacząć się śmiać, czy jeszcze nie. Co jak co był blisko.

— Jakiej pomocy potrzebujesz? — zapytał. Wydawało mu się, że tak będzie po prostu łatwiej, zamiast bawić się w tę przedziwną gadkę-szmatkę.

— Nie mam gdzie mieszkać.

— Jak to nie masz gdzie mieszkać?! - krzyknął. Naprawdę starał się, ale to było za dużo. — Przecież masz tamto mieszkanie! — zerwał się ze stołka w kuchni i oparł się o blat. To nie było na jego nerwy.

Two angry men | TaekookWhere stories live. Discover now