Nad moją willą gołębie latają na plecach, by jej nie pobrudzić ❤

404 37 8
                                    

/Słuchajcie... Ten rozdział jest troche popieprzony, ale chyba tego potrzebowałam, okej? Mam nadzieję, że część z Was też./

— Czy śmieszy cię, jak ktoś fałszuje na flecie romantyczne melodie? — zapytał znajomy głos w słuchawce, a Jin nie był pewien, czy jeszcze śpi, czy może przebudził się w alternatywnym wszechświecie. Gdyby miał jeszcze chwilę na rozbudzenie, z pewnością jego pamięć puściłaby mu w tle te wszystkie durne filmiki, które uwielbiał oglądać na YouTube, kiedy udawał, że pracował. Już chciał coś powiedzieć, ale osoba po drugiej stronie wcale nie oczekiwała odpowiedzi — Wiesz, że mnie bardzo? Czasami, jak siedzę taki samotny i w pizdu pijany, to zastanawiam się co u ciebie. Takie idiotyczne poczucie humoru kojarzy mi się tylko z tobą.

— To miło — mruknął, przecierając zaspane oczy i próbując doprowadzić się do porządku. Za oknem dalej było ciemno, a on czuł się, jakby spał raptem chwilę. Pewnie tak było. 

Była tylko jedna osoba, która wiedziała o jego chorej potrzebie oglądania głupot na YouTube, gdy miał kryzys twórczy. W końcu projektowanie grafik na potrzeby social media było takie upierdliwe. Pluł na ten cały real time marketing, który wymuszał na nim znalezienie pokładów kreatywności w 10 minut. 

— To głupie. Bo nie umiem z tym nic konkretnego zrobić — wyszeptał słodki głos po krótkiej przerwie.

— To może ja coś zrobię? — zaproponował Jin, usiłując pozbyć się porannej chrypki.  Nie lubił, gdy sprawy były w zawieszeniu. Nawet w sytuacji, w której nie miał jeszcze pojęcia, o co chodzi. 

— Brzmisz tak dobrze... Ale chyba cię obudziłem? — kontynuował tamten, a Jin tylko zerknął na wyświetlacz telefonu. Póki co udało mu się otworzyć jedno oko.

— Jest 4:15 — odpowiedział, na co głos tylko zachichotał. 

—  Czy śmieszy cię? 

—  Tak, ale... 

—  Cicho! Ja mówię! Siedzę teraz sam, w swoim wielkim mieszkaniu, patrzę na tę całą drożyznę wokół mnie i chce mi się płakać. Słuchasz? 

—  Mhm — mruknął, ziewając.

— Dobrze. Ostatnio dopadła mnie taka myśl, że chciałbym wrócić do dzielenia z tobą jednego gabinetu. Lubiłem nasze kłótnie. Ciągle wspominam, jak zakończyła się jedna z nich. I żałuję, że wtedy zaprosiłem cię na drinka i stchórzyłem — zaśmiał się, a Jin był pewien, że zrobił się w tym momencie czerwony. 

— Ja też... Wszystko — odparł bez większego namysłu. 

Jin oczywiście pamiętał, jak się skończyła ich kłótnia. Czasami zastanawiał się, co by było dalej, gdyby razem pracowali, jednak nie było dane im tego sprawdzić. Później nie wracał do tego za często myślami. Potraktował to jako jednorazowe uniesienie, z którym przeszedł do porządku dziennego. Bo cóż  innego mógłby zrobić? 

Gdzieś słyszał w swojej głowie tę niewygodną myśl: mógł zrobić cokolwiek. 

— Byłem też zazdrosny, że nie czułeś tego, co ja. Chciałem mieć cię tylko dla siebie, co w sumie było niezłą ironią losu, bo ty wtedy chciałeś kogoś innego — przerwał i wziął głęboki oddech — Czułem się mały i żałosny. Teraz też tak się czuję, bo dzwonię z jedną myślą. 

— Jaką?

— Boję się to powiedzieć, ale... chcę to powtórzyć — zaśmiał się — Coś czuję, że jutro, gdy wytrzeźwieję pewnie nie będę mógł spojrzeć na siebie w lustrze. 

Two angry men | Taekookحيث تعيش القصص. اكتشف الآن