Kręgi piekielne zebrań służbowych

593 66 10
                                    

Krąg pierwszy

W pierwszym kręgu piekieł znajdowali się ci, którzy nie znali Jezusa. Cóż, Tae też go dobrze nie znał, jednak w piątek o 5:50 z upodobaniem go wzywał, gdy alarm budzika brzmiał jak nawoływania do sądu ostatecznego. Uchylił zmęczone powieki, po cichu licząc, że spotka się wzrokiem z jeźdźcami apokalipsy, jednak nic takiego nie nastąpiło.

Z dwojga złego wolał śmierć niż regularne pobudki o tej porze.

Zamiast tego zarejestrował bałagan na kawowym stoliku, stos koszul zawieszonych na krześle i kubki po kawie walające się w każdym kącie mieszkania. Odkąd przeczytał, że dawka śmiertelna kofeiny to 80 filiżanek, przestał mieć wyrzuty sumienia, gdy wypijał powyżej czterech. Kubków, rzecz jasna.

W półśnie opuścił stopy na zimną podłogę i wzdrygnął się z niesmakiem. Doprawdy, uwielbiał żywot freelancera, który nie musiał codziennie zrywać się o tak przerażających godzinach. Nocne życie bardziej go satysfakcjonowało, a spanie do 11:00 dawało mu przyjemne poczucie błogości.

Jedyne poranki, jakie lubił, to te niedzielne, gdy budził się przy akompaniamencie kuchennej krzątaniny Joona. To był ten wyjątkowy dzień w tygodniu, w którym jego chłopak spędzał z nim trochę więcej czasu. Rano przygotowywał śniadanie i budził go aromatem świeżo zrobionej kawy, prosto z kawiarki. To było miłe.

Później zwyczajnie leżeli w łóżku, przytulając się, czytając książki i rozmawiając. Szkoda, że to trwało tak krótko, nim zauroczenie przemieniło się w przyzwyczajenie, a później obojętność. Może nigdy nie było w tym nic więcej niż chęć zagłuszenia samotności?

Krąg pierwszy był tęsknotą za ciepłem bliskiej osoby.

Krąg drugi

W kręgu drugim znalazły się osoby, które nie mogły zapanować nad swoim pożądaniem. Czy Tae też miał ten problem? Poniekąd. Gdy oddawał swoje zmęczone ciało w objęcia wanny wypełnionej pachnącym wrzątkiem, jego otumaniony umysł przypomniał sobie, co wyczyniał w nocy. Czerwień wpłynęła na jego policzki, gdy uświadomił sobie, że w erotycznych snach spędzał intymne chwile z nikim innym, jak z...

Jeonem Jungkookiem.

Gdyby nie leżał, to w tym momencie właśnie by się przewrócił. Jakim cudem Jungkook tak głęboko tkwił w jego podświadomości? Chryste, czy czuł się tak winny po swoim ostatnim zachowaniu, że musiał to odpokutować, w śnie robiąc swojemu szefowi loda? I to nie byle jakiego! Zajmował się nim z taką wprawą i lubieżnością, że z powodzeniem mogłyby urządzić z tego kinky pokaz dla spragnionych wrażeń podglądaczy.

Jungkook w pewien sposób go zaintrygował. Początkowo wydawało mu się, że to kolejny denny samiec alfa, który jest wyłącznie mocny w gębie i w liczeniu pieniędzy. Później, gdy pojawił się u niego w domu, zrobił na nim zgoła inne wrażenie. Kogoś wręcz kruchego i delikatnego.

Tae nie był szczególnie dobry w czytaniu innych ludzi. Raczej należał do tych, którzy za szybko oceniali po pozorach, a potem było im zwyczajnie głupio z tego powodu. Dlatego tak naprawdę chciał poznać Jeona Jungkooka, choć powiedział mu coś zupełnie innego.

Po jego kręgosłupie przebiegł dreszcz, gdy uświadomił sobie, że za kilka godzin widzi się z Jungkookiem, który pewnie jest na niego zły. Najpierw czeka go nudne spotkanie służbowe, a potem obowiązkowe wyjście firmowe na alkohol.

Zazwyczaj starał się wykorzystywać każdą możliwą wymówkę, by omijać te spotkania, jednak tym razem Namjoon kazał mu przyjść, argumentując to jego zdrowiem psychicznym i okazją do odprężenia się.

Po ostatnich klubowych przeżyciach po alkoholu, spotkanie z innymi przy napojach wyskokowych było ostatnim, na co Taehyung miał ochotę. Nie chciał jednak nikomu się z tego zwierzać, prócz pani Boo, dlatego postanowił zacisnąć zęby i przeżyć.

Krąg drugi był pożądaniem Jeona Jungkooka.

Chuj, z tym że go nie lubił.

Krąg trzeci

Brak umiaru w jedzeniu i piciu. O Panie! Tae naprawdę miał wiele na sumieniu. Szczególnie w takie dni, jak ten, gdy pił "kakao — kawę" i przegryzał to razową muffiną z jagodami. Jedzenie było dla niego przygodą, rozkoszą i największą przyjemnością. Nie bez powodu intensywnie biegał. Zgrabne nogi były tutaj efektem ubocznym, ważniejsza była świadomość, że robił sobie miejsce na kolejne smakołyki.

Krąg czwarty

Nigdy nie odmawiał sobie kolejnych zakupów, dlatego właśnie stał przed szafą wypełnioną po brzegi i próbował dobrać zestaw na ten dzień. Wszystko, co przechodziło przez jego ręce, wydawało się za strojne bądź wprost przeciwnie — banalne do bólu.

Tae bardzo nie lubił być przeciętny. Ba, on nawet zwykłe stroje nosił w taki sposób, że zwracały na siebie uwagę. Biała koszula w jego wydaniu, nie jest zwyczajna, skoro zestawiał ją z długim naszyjnikiem i dopełniał delikatnym podkreśleniem oczu.

Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, jak ubrania wpływają na samopoczucie. Gdy czuł się okropnie i jedyne, co na co miał ochotę to siedzenie i patrzenie się w sufit, wyciągał swoją ulubioną czerwoną koszulę i wtedy jego nastrój diametralnie się zmieniał.

O ironio, zawsze najlepiej wyglądał w te dni, które zaczynały się naprawdę kiepskim nastrojem.

Był rozrzutny, jeśli chodzi o ubrania.

Krąg piąty

Po długich przygotowaniach postanowił ruszyć do pracy pieszo. Szedł szybkim krokiem, zawieszając wzrok na swoim odbiciu w witrynach sklepowych.

Wyglądał świetnie.

Naprawdę.

Gdy wkroczył na salę konferencyjną, w której siedział już Jeon Jungkook, wiedział, że on myśli to samo. Patrzył na niego zdecydowanie za długo, skanując go wzrokiem od stóp do głów. Dopiero później rzucił suche — "Cieszę się, że jesteś Taehyung" i odwrócił się do reszty. Tae nawet nie zastanawiał się, czy Jungkookowi faktycznie podobają się mężczyźni. Miał dziwne przeświadczenie, że jest ponad to.

O czym rozmawiali? Oczywiście o konwersji, CRT, call to action, nowej kampanii dezodorantu dla mężczyzn, promocji kolorowych i chemicznych lizaków dla dzieci, które jednak mają być reklamowane, jako "bomba witaminowa" (Tae prychnął i przewrócił oczami), nowych klientach i planie działań.

Taehyung zawsze nudził się na tych spotkaniach. On zwyczajnie wolał dostać wytyczne na maila i od razu zabrać się do działania. Jungkook jednak preferował spotkania i te idiotyczne burze mózgów, gdzie każdy rzucał totalnie głupim pomysłem, bez większego zastanowienia. Zatem siedział i udawał pełne skupienie, tak naprawdę bazgrząc coś w swoim notesie w skórzanej oprawie.

Nuda.

Po godzinie spotkanie nieco się uspokajało, Jungkook przeszedł do wniosków, a na salę wpadł Namjoon z dzikim okrzykiem.

— Dobrze kochani, idziemy na grilla i karaoke!

Tae mógłby przysiąc, że nigdy nie widział takiego poruszenia wśród współpracowników. Wszyscy zerwali się, błyskawicznie pakując swoje rzeczy, jakby wizja wspólnego picia i zabawy dała im tę iskierkę chęci do życia. Jungkook także uśmiechał się pod nosem i pakował dokumenty do swojej teczki.

Cóż zatem miał zrobić Tae? Postanowił chociaż raz się nie pieklić i pójść za tłumem. Doświadczenie mówiło mu, że nigdy nic dobrego z tego nie wynika. Bo te normy społeczne, po prostu nie są dla niego. Głupie gadki przy alkoholu, small talki o pogodzie, podlizywanie się szefowi, czy cała ta integracja z zespołem.

Ile on by dał, by zostać jednak w domu! Poleżeć w świeżo wybranej pościeli, obejrzeć durny serial i zjeść ramen. Może zrobiłby to po królewsku i do rondelka z wrzącą wodą wbiłby jajko, a potem dodał świeżo pokrojoną dymkę? To była myśl!

Zamiast tego szedł powoli za całą ferajną. Słuchał ich rozmów i kolejny raz tak bardzo czuł się nie na miejscu. Był zły, że dał się na to namówić.

Krąg szósty, siódmy i ósmy

— Kochani, nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w końcu gdzieś razem wyszliśmy! — ekscytował się Namjoon, tnąc równe kawałki boczku i układając je na grillu. — Co więcej, cieszę się, że jesteś z nami Taehyung, zamiast kryć się w swojej copywriterskiej norze.

— Hm, tak. Też się cieszę — mruknął, chcąc brzmieć, chociaż odrobinę entuzjastycznie. Jungkook tylko spojrzał na niego, mrużąc oczy. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę, że ta piękna krwiście czerwona koszula Taehyunga właśnie przylepia mu się do pleców copywritera, gdy ten próbował nie dostać ataku paniki? Czy prześwietlił go na tyle?

— To, co kochani? Pijemy! — ryknął Namjoon, a potem się zaczęło. Tae siedział, jak na szpilkach i czekał na ten upragniony moment, aż wszyscy będą na tyle pijani, że nie zauważą jego wyjścia. Po kilku godzinach Namjoon pierwszy zaczął bezsensowne pijackie gadki, jednak Jungkook ciągle dobrze się trzymał.

Szlag by to trafił.

— Ej Tae, coś ty taki spięty? Myślałem, że kto, jak kto, ale ty lubisz się zabawić, co? — zaśmiał się jeden ze współpracowników, którego imienia nie mógł wciąż zapamiętać.

— Słucham?

— Ostatnim razem, jak widziałem cię w klubie, to ledwie trzymałeś się na nogach, a teraz udajesz, że nie tykasz alkoholu? — zaśmiał się — Wiem, że jesteś homoseksualistą, ale kurwa, przyszedłeś z jednym facetem, a prawie wynosił cię inny. Widać, że nie bierzesz tanich, po tym, do jakiego samochodu Cię wpakował. Mam nadzieję, że chociaż się zabezpieczasz. No nie bierz tego do siebie, ale kurwa, trochę za bardzo się wywyższasz, jak na taką małą dziwkę, co? — zaśmiał się kolejny raz, jednym haustem wypijając kolejny kieliszek soju.

Może w innej sytuacji Tae od razu przypierdoliłby mu w twarz, jednak w tym momencie poczuł się, jakby cały świat wokół niego skurczył się tylko do tego skurwysyna i jego. Inni przy stole spokojnie pili alkohol, nawet nie zdając sobie sprawy, że taka rozmowa odbywała się zaraz obok nich. Wszyscy prócz Jungkooka, który właśnie wychylał się po kolejne kawałki boczku z grilla.

— Kim ty kurwa jesteś, że analizujesz tak moje życie?

— A co, nie mogę? Gardzę takimi szmatami jak ty.

— Nie wiesz, co się stało wtedy w klubie. Nie masz prawa mnie oceniać — to takie żenujące, że mówił to, a jego głos lekko się łamał.

— Skąd wiesz, że nie wiem? Dostałeś pigułkę gwałtu, a potem odebrał cię stamtąd twój królewicz.

— Co?

— Uwierz mi, wiem więcej o twoim życiu, niż może ci się wydawać. A teraz wybacz, zmywam się z tej imprezy — mruknął i spokojnie odszedł od stołu. Wszyscy byli tak zajęci swoimi rozmowami, że nawet nie zwrócili na to uwagi.

Tae mrugnął kilkukrotnie, starając się szybko pozbyć nagromadzonych łez i wytarł lekko twarz w rękaw swojej koszuli. Uśmiechnął się żałośnie jakby w próbie zaklinania rzeczywistości. Błyskawicznie wpakował sobie do ust kawałek mięsa, udając, że wszystko jest w porządku i dobrze się bawi.

Dziwił go tylko wzrok Jungkooka i to, że nawet nic nie mówiąc, położył na jego talerzu najlepsze kawałki mięsa, lekko się przy tym uśmiechając.

Słyszał?

Słyszał i mimo tego w niego wierzył?

***

Wymienili się spojrzeniami.

— Jungkook, ja już będę szedł. Jestem zmęczony. — Jungkook znowu zmierzył go wzrokiem.

— Może cię odprowadzę? — zaproponował.

— Nie, dziękuje.

— To wyjdę z tobą i poczekamy razem na taksówkę, dobrze? — nie ustępował, już wstając ze swojego miejsca.

— Dobrze.

Wyszli, na przyjemny wieczorny chłód. Ulice dalej tętniły życiem, a miasto, jakby dopiero teraz budziło się do życia, po całym dniu wycieńczającej pracy.

— Taehyung... — zaczął Jungkook, a Tae czuł, że zaraz zostanie poruszony temat, który powinien być przemilczany. — Ja słyszałem tamtą rozmowę.

Tae westchnął, patrząc na ulicę.

— Wiem.

— Nie będę się wtrącał, jednak chcę, byś wiedział, że jestem po twojej stronie. Zawsze możesz przyjść do mnie, gdy coś się działo.

— Dziękuje.

W kręgu dziewiątym, zamiast Lucyfera czaiła się nadzieja.

Two angry men | TaekookWhere stories live. Discover now