Co zrobisz, gdy naprawdę mnie poznasz?

412 41 17
                                    

Kilka dni temu minęły dwa lata, odkąd jestem na Wattpadzie. Normalnie szok i niedowierzanie. Dzięki, że jesteście tutaj ze mną. Ostatnio trochę mało osób się tutaj odzywa, jednak opowiadanie leci dalej, show must go on i te sprawy :) 

Miłego weekendu i czytania :) 

Dziękuje również @heiwaxx za piękną okładkę

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że pani Boo nie czekała z niecierpliwością na tę imprezę. O ile wszelkie rocznice traktowała z przymrużeniem oka, to kolejne dziesięciolecie jej pracy twórczej napawało ją prawdziwą dumą. Nie zamierzała jednak osiadać na laurach, wprost przeciwnie — miała wiele nowych pomysłów, które zamierzała zrealizować w najbliższych miesiącach. Odpoczynek? Jeszcze nie teraz!

Na dźwięk słowa „emerytura" dostawała dreszczy obrzydzenia. Brzmiało to, jak wyrok, który na razie zamierzała odroczyć. Bezterminowo. A raczej — dopóki będzie miała siłę pracować. Bo cóż innego miałaby robić? Jej codzienność składała się z realizacji swoich marzeń, spotkań ze znajomymi i sprawiania sobie przyjemności na wiele sposobów. Wszelkie głosy, że powinna ułożyć sobie inaczej życie, mieć męża, dzieci oraz rozpaczać z ich braku na stare lata kwitowała słodkim „a spierdalaj".

Kiedyś próbowała z tym dyskutować, aktualnie zostało jej za mało czasu na takie idiotyzmy. Zresztą, czy nie miała ciekawszych rzeczy do roboty? Z wiekiem odkryła, że nie warto się tłumaczyć. Zawsze dla kogoś będzie czarnym charakterem i czas to wziąć na klatę. 

Dlatego teraz brylowała wśród zaproszonych gości, z radością opowiadała o swoich pracach i zwyczajnie napawała się sukcesem. Czuła się perfekcyjnie ze swoim nowym blondem na włosach, garniturem w soczystym odcieniu mandarynki i owocową torebką od Kate Spade, którą kupiła sama sobie w ramach prezentu za świetną robotę.

Cieszyło ją, że zebrało się tyle osób, które faktycznie chciały uczcić z nią ten dzień. Trochę śmiała się pod nosem, gdy spoglądała na zirytowanego Jungkooka, który tylko obserwował z fotela, jak Taehyung rozmawia z jej Hoseokiem. Nie dało się ukryć, że prócz niej to właśnie Taehyung był gwiazdą wieczoru. Prezentował się niebywale, a do tego wydawał się naprawdę szczęśliwy.

Niezłą frajdę sprawiało jej obserwowanie twarzy gości, gdy zauważali, że nowa postać, jaką stworzyła, jest wzorowana właśnie na Taehyungu. Patrzyli na niego z zachwytem, a potem próbowali go zagadać, jednak szybko trafiali na mur, który, póki co na tej imprezie sforsował tylko Hoseok. W końcu Taehyung był beznadziejny w poznawaniu ludzi, lekkich pogawędkach i robieniu dobrego pierwszego wrażenia.

Zyskiwał dopiero przy bliższym poznaniu — przynajmniej tak twierdził.

Pani Boo jednak polubiła go od razu. Spodobało jej się, że mówi to, co myśli, jest trochę nieznośny, kapryśny, a zarazem zafiksowany na swojej pracy. Z miejsca poczuła, że więcej ich łączy, niż dzieli, mimo nieznośnej różnicy wieku. Po prostu się dogadywali, a to, że byli z innych pokoleń wcale temu nie zaprzeczało.

Teraz widziała, że Taehyung znalazł nic porozumienia także z Hoseokiem. Cieszyła się z tego, bo Hoseok był cudownym chłopakiem, którego zwerbowała do pracy i szczerze? Nie miała zamiaru go w ogóle wypuszczać. Miała w nosie, że to egoistyczne i w sumie niezgodne z prawami pracowniak, jednak... Zaplanowała taki sposób nagradzania i dbania o Hoseoka, by mieć nadzieję, że nigdy nie wpadnie na pomysł odejścia.

Dzięki niemu nawet najgorsze dni zamieniały się w te po prostu dobre. Szybko potrafił odgonić od niej wszystkie kryzysy. Bo takie się zdarzały i nie ma co się nawet oszukiwać. Bywały dni, kiedy czuła, że wszystko, co wymyśla jest po prostu idiotyczne, wtórne, a na domiar złego każda młoda osoba jest po prostu lepsza od niej.

Two angry men | TaekookWhere stories live. Discover now