Twenty-third

116 7 0
                                    

Zaciskam palce na szklanym kieliszku, pełnym szkarlatnego płynu. Obserwuję krążącego w kółku po pokoju Lawrenca. Już od pół godziny próbuje wbić mi coś do głowy, ale nie mam pojęcia co, bo w ogóle go nie słucham. Przypominając sobie moją ostatnia rozmowę z Bradem, robi mi się słabo. Gdzie ja mam wstyd? Czemu on zawsze znika w najważniejszych momentach, a dopiero później okrywa mnie całą?!

- Oliwia!

- Co? - wyrywam się z zadumy i spoglądam na niego zapłakanymi oczyma.

- I o tym właśnie mówię! Nie słyszysz w ogóle, co się do ciebie mówi! DAJ SOBIE Z NIM SPOKÓJ - wzdycha, opadając bezwładnie na fotel, rozlewając przy tym zawartość swojego kieliszka. - Czego Ci do szczęścia brakuje? Atencji potrzebujesz, że ciągle starasz się być w centrum uwagi? Depp ciągle się za tobą ugania, choć nie wiem po jakiego grzyba... Masz fajną rodzinę, przyjaciółki, najprzystonniejszego, najseksowniejszego i najmądrzejszego przyjaciela, jakim jestem ja! Kupić ci jeszcze pieska? Jacht? Helikopter? Znaleźć ci pracę w jakiejś firmie modowej? Chcesz być stewardessą? A może aktorką?!

- Nie! Taylor, ja nie wiem, co ze mną nie tak! I nie krzycz na mnie. Stale zastanawiam się, po co los mnie tu przywiódł... Do tego miasta, do tych dziwnych czasów. Może mam coś zrobić, tylko nie wiem co?

- O czym ty mówisz? Lepiej postaw już ten kieliszek, bo normalne to to nie jest... - chłopak wyrywa mi z ręki naczynie i kładzie z impetem na stole, po czym klęka koło mnie i chwyta moją dłoń. - Powiedz, czego potrzebujesz, a pomogę ci.

Potrzebuję Brada...

- Myślę, że to przez to, że to on zakończył ten cały chaos między nami. Może gdybym sama doszła do wniosku, że go nie chcę i gdybym to ja z nim zerwała, chyba byłoby łatwiej. Ale nie mogę znieść myśli, że on po prostu mnie nie chce, bo jestem zbyt słaba!

- To nie przez twoją słabość, tylko siłę! Wie, że będziesz się go trzymała i nie chce cię ranić, bo - jak sama słyszałaś - wie, że jest dupkiem.

- Czyli, że może jednak coś do mnie czuje... Skoro martwi się o mnie. - drobna iskierka nadziei zapala się we mnie, dając kojące poczucie ulgi.

- Myślę, że tak. Przecież jesteś niesamowita, jak mógłby tego nie zauważyć? - szepcze, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

- Dziękuję, jesteś kochany.

- Wiem. - szepcze, po czym wybucha, wstając. - No i powiedz mi, czy ty jesteś ślepa?! Masz przed sobą taki ideał, a ty uganiasz się za egocentrycznym playboyem, który traktuje cię jak jak wódkę! Bierze łyk, kiedy mu się podoba, gdy życie mu się pieprzy, gdy długonoga ździra go rzuca! Upija się, a potem idzie na odwyk, by po paru miesiącach wrócić do nałogu! To nie jest miłość, skarbie.

- Taylor, jak do trzydziestki nikogo nie znajdę, to wyjdę za ciebie, obiecuję. Ale póki co, daj mi jeszcze czas. - drwię, wstając. Oboje wiemy, że to żart.

- Nie podknij się na schodach!

- Nie utop się pijany w wannie!

.

Kiedy wreszcie zatrzymuję się przed tym konkretnym budynkiem, wypuszczam powietrze z płuc, dając upust mojemu zdenerwowaniu.

- Dobra, Oliwia. Zaczynajmy.

Wchodzę na klatkę schodową, która prowadzi mnie pod same drzwi, do których zawzięcie zmierzam. Dzwonię dzwonkiem, po chwili staje przede mną wysoka, rudowłosa dziewczyna.

Na mój widok uśmiecha się szeroko i wybucha.

- No nareszcie! Tak długo się nie odzywałaś, że zastanawiałam się, czy przypadkiem coś ci się nie stało! - oznajmia Regina, opierając się o futrynę drzwi. Obserwuje mnie dłuższą chwilę, by po chwili wciągnąć do środka. - Co cię tu sprowadza? Wyglądasz jakoś inaczej...

The Complicated Relationships ✔️Where stories live. Discover now