Twelfth

243 12 1
                                    

10.04.1987, Piątek, 5:30 wieczorem.

Spaceruję ulicami Los Angeles. Zrobiło się już w miarę ciepło, więc wystarcza mi zwykły sweter i długie spodnie. Mijam piekarnię i wychodzę na ulicę główną. Tu panuje trochę większy ruch. Idę bezcelowo, nie mam pomysłu co do tego, gdzie się udać. Pewnie usiądę gdzieś na ławce i poczekam do dziewiętnastej, bo mniej więcej o tej godzinie Johnny ma wrócić z premiery swojego najnowszego filmu: "Pluton". Co prawda ma rolę epizodyczną, ale to dopiero początek jego kariery... Jestem tego pewna...

Od dłuższego czasu nie myślę już o Brad'zie. On ma swoje życie, ja mam swoje. Z tego co wiem, dostał jakąś rolę epizodyczną w jakimś filmie i właśnie to nagrywa gdzieś daleko. Nie obchodzi mnie to, mam Deppa.

Jutro Sabina wychodzi za mąż. Jako szesnastolatka. No cóż, siedemnaście skończy w czerwcu, ale śpieszy im się. Ja siedemnaście lat skończyłam wczoraj, więc legalnie mogę być jej druhną, na którą mnie wybrała. Drużbą Leonarda ma być Taylor, więc czuję, że będzie fajnie.

Ale tradycyjnie, wieczorem Sabina i Leonardo mają wyjechać w podróż poślubną. Lecą na Majorkę na dwa tygodnie. Nie wiem, jak bez niej wytrzymam. A skoro mowa o tym... Di Caprio kupił dom trochę dalej od centrum. Moja siostra zamieszka niecałe pięć kilometrów ode mnie. To boli.

Myślę nad tym, jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień. O dziesiątej część w kościele, składają sobie przysięgi, całują się i wszyscy wychodzimy z Kościoła. Następnie udajemy się do pięknego Parku, który jest wynajęty na potrzeby ślubu i świętujemy do rana pod wielkimi namiotami. Około siódmej wieczorem Sabina i jej mąż wsiadają do białego Mini Morrisa (poprzednika Mini Coopera, którego Sabina uwielbia) i wyruszają w podróż...

Jakiś czas później wracam do domu. Nie chce mi się dłużej siedzieć sama na tej zimnej ławce. W domu nikogo nie ma. Sabina jest z Leonardem, razem dopinają wszystko na ostatni guzik, Gabi jest u koleżanki, Emily z sąsiedniej dzielnicy, a Rosalie i Jeff są jeszcze w pracy. Wrócą późno w nocy.

Siedzę przy oknie i obserwuję zatłoczone ulice. Zastanawiam się, czy kiedyś jeszcze wrócę do domu, do XXI wieku, do Polski... Poznałam tu wiele osób, które kocham i nie chcę się z nimi rozstawać, ale to boli, kiedy pomyślę o mojej rodzinie, która czeka (albo nie) na mnie w moim świecie.

Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi. Szybko biegnę i je otwieram, to na pewno Depp. Chwytam za klamkę, otwieram drzwi i... Cofam się gwałtownie w progu. Zastygam.

- Cześć... - mówi cicho. Jest lekko zaskoczony, tym że mnie widzi. Chyba... Bo sprawia takie wrażenie.

- Brad... - szepczę. Moje serce chyba zapomniało, jakie jest normalne tempo uderzeń, bo zaczęło bić jak szalone. Co on tu, do jasnej cholery robi?

- Taylor złamał nogę i nie może być drużbą Leona, więc na nim jestem... - nawet na mnie nie patrzy. Spogląda w podłogę. Jest inny, niż przy naszym pierwszym spotkaniu. Zachowuje się tak, jak w sylwestra. Ma mnie gdzieś. - Mam cię zabrać na próbę do kościoła.

Świetnie! Jeszcze tylko tego brakowało! Dlaczego Sabina mi to zrobiła??? Mogła przekonać Leonarda, żeby wziął sobie na drużbę kogoś innego! Waham się. Iść z nim, czy poczekać na Johnny'ego?

- Depp miał mnie zabrać na próbę. Muszę na niego czekać. - oznajmuję beznamiętnie. Przestaję rozumieć własne uczucia i nie przyjmuję do wiadomości to, że Brad znowu rozpala krzesiwo.

- Twój... Chłopak. - dokańcza. No tak, mój chłopak... Nie wiem, czemu te słowa go tak obrzydzają. Krzywi się, odwracając wzrok. - No to nie wiem. Sabina kazała mi cię wziąć teraz, a z tego co wiem, Depp będzie tu dopiero za godzinę.

The Complicated Relationships ✔️Where stories live. Discover now