Ninth

221 16 0
                                    


Wiem, że nie mogę go tak tu zostawić, ale muszę oddać mu kurtkę i sama sobie jakąś załatwić, więc biegnę ile sił w nogach w kierunku restauracji. Mijam przestraszoną Sabinę, Gabi i Rosalie i przepycham się do pomieszczenia dla personelu. Nim ktokolwiek zdąży zareagować, porywam do rąk swój plaszcz i ponownie wybiega na zewnątrz.

Udaję się oczywiście do pubu, do którego wszedł Brad. Prawie zderzam się w z drzwiami, wchodząc do środka. Zamiast ciągnąć, próbuję pchać...

Uderza we nie gorące powietrze i intensywny zapach alkoholu. Rozglądam się dookoła, muszę znaleźć Brada. Nigdzie go nie widzę. Zaczynam przemieszczać się wzdłuż rzędu stolików i wtedy na niego wpadam. A raczej on na mnie, bo traci równowagę.

— Brad. — prawie krzyczę. Jestem wdzięczna, że go znalazłam. Mruży oczy, jakby nie mógł mnie dostrzec, po chwili na jego twarzy pojawia się wyraz rozczarowania.

— Miałaś... — bierze głęboki oddech i opiera się o ścianę. —...wracać.

— Oddaję kurtkę. Mam swoją. — oznajmiam, pomagając mu ubrać jego kurtkę dżinsową. —A teraz odprowadzę cię do domu.

Ten pomysł mu się nie podoba. Zaczyna kręcić głową w ramach sprzeciwu. Łapie równowagę i idzie w kierunku lady, za którą stoi barman.

— Brandy proszę... — udaje mu się wymamrotać.

— Kolego... To druga szklanka wciągu pięciu minut. Musisz mieć mocną głowę. — barman wybucha śmiechem i sięga po butelkę.

— Nie ma mocnej głowy. Proszę niczego mu nie dawać, właśnie wychodzimy... — informuję najbardziej stanowczym tonem, na jaki mnie stać i próbuję odciągnąć blondyna od lady.

— Pan jej nie słucha... Pan mi poda tę Brandy... — Brad wyszarpuje się z uścisku. To będzie trudniejsze niż się spodziewałam.

— Błagam, chodź ze mną... — szepczę, z całej siły starając się wyciągnąć go z tego pubu. Jest bardzo silny, nawet pijany...

Blondyn spogląda na mnie smutnymi oczyma. Wygląda jak zbity pies... Mam wrażenie, że lituje się nade mną, bo daje za wygraną i posłusznie wychodzi ze mną na zewnątrz. Gdy tylko przekraczamy próg, łapie moją dłoń, a mnie przechodzą ciarki.

Jest jeden problem – nie wiem, gdzie on mieszka...

— Pamiętasz swój adres? — pytam, starając się nie pokazywać, jaka zaskoczona jestem jego poprzednią czynnością. Zauważam, że wpatruje się we mnie ze smutkiem. Boże, co jest?! Wróżka mu powiedziała, że za niedługo umrę?!

— Mieszkam w środkowym bloku mieszkalnym na przeciwko parku przy stacji kolejowej. — odpowiada beznamiętnie. Hm... To kawałek stąd...

— Który numer mieszkania? — dopytuję. Alkohol dopiero zaczyna działać. Za chwilę może stracić orientację w terenie.

— Ósmy. Trzecie piętro. — przynajmniej zaczął współpracować.

— Masz przy sobie jakieś pieniądze na transport? — nie będę go ciągnąć w takim stanie po ulicach w biały dzień... Kiwa głową.

Postanawiam, że złapię taksówkę. Okazuje się to nieco trudniejsze, bo w okolicy pubu mało ich jeździ, ale gdy wychodzimy bliżej głównej ulicy, łapiemy ją bez problemu. Ludzie na ulicach patrzą się na nas, jak na kosmitów.

— Dokąd? — kierowca odwraca się do tyłu i zatrzymuje wzrok na mnie, bo widzi w jakim stanie jest Brad.

— Koło parku przy najbliższej stacji kolejowej. — odpowiadam szybko. Zerkam niepewnie na Brada i szacuję, ile mniej więcej jeszcze wytrzyma. Coś mi mówi, że dzisiejsza dawka alkoholu może urwać mu film, gdy będziemy na klatce schodowej.

The Complicated Relationships ✔️On viuen les histories. Descobreix ara