Eleventh

216 17 0
                                    


— Jak zamierzasz stąd wyjść? I kiedy? — szepczę, zbliżając się do niego. Nie chcę, żeby ktoś usłyszał, że on tu jest. Chociaż ten huk mógł wzbudzić pewne podejrzenia...
Ale myślę, że wszyscy już śpią, albo chociaż próbują zasnąć.

— Zobaczymy. Może wyjdę oknem... Wtedy będę musiał wyjść zanim się robi jasno. A jak nie, to poczekam do rana i wyjdę drzwiami. — Johnny śmieje się. To na mnie działa. Wiem, że mogą być kłopoty, ale zgadzam się. — Gramy?

— Jasne... — siadam na podłodze i obserwuję, jak szatyn rozdaje karty. Światło księżyca daje dobry nastrój do gry w wojnę.

Zaczynamy. Biorę garść popcornu i kładę pierwszą kartę między nas. To królowa. Na moich ustach maluje się wyraz triumfu, ale wtedy Depp kładzie asa.

— Oszukujesz... — mrużę oczy i wybucham cichym śmiechem.

— Masz rację... — przyznaje, wzdycha teatralne i wyjmuje z rękawa dwójkę. — Zamieniłem karty... — i kładzie moją królową, dwójkę oraz swojego asa obok mnie.

— Wystarczy ta dwójka. Asa możesz zachować. — tłumaczę szybko.

— Nie, bo będzie mnie kusić, żeby dalej oszukiwać. — posyła mi łobuzerski uśmiech.

Nie wiem, co się ze mną dzieje. Mam ochotę zbliżyć się trochę do niego. A może nawet go przytulić... Nie powinnam. Ale Brad już o mnie zapomniał, więc nie muszę wybierać między nimi. Został tylko Depp.
Odwracam głowę. Ledwo zaczęliśmy grać, a ja już coś do niego poczułam. Zastanawiam się, czy on też to czuje, ale głupio jest mi pytać o coś takiego.

Spoglądam na niego. Już nie gramy. Może w ogóle nie graliśmy. Może to był tylko wstęp do czegoś innego?
Szatyn odsuwa karty na bok i zbliża się do mnie. Zakłada pasmo włosów za moje ucho i spogląda mi głęboko w oczy.

— Co się stało? Dlaczego byłaś dzisiaj taka smutna? — pyta i ciarki przebiegają moje ciało. Miałabym mu powiedzieć? Nie...

— Nic takiego... — prostuję się. Chcę skończyć tę rozmowę. Chcę go pocałować.

— Powiedz mi. Mogę Ci pomóc... — jest nieugięty. Nawet nie zamierza mnie pocałować. Tylko dopytuje.

— Nie, nie powiem. Bo to nic takiego! Po prostu miałam gorszy dzień. — wzdycham. Romantyzm się skończył. Teraz pokazuje mi, jakim jest cudownym przyjacielem i bohaterem.

Nastaje cisza. Johnny spogląda w podłogę, a ja Zerkam nerwowo na księżyc, który mruga do nas przez okno.
Nagle szatyn wstaje.

— Pójdę już. Zjedz popcorn, wypij Colę... Karty są dla ciebie. Może kiedyś Ci się przydadzą. — informuje i podchodzi do okna.

— Nie! — prawie krzyczę. Podbiegam do niego, gdy zaczyna wychodzić przez okno i wciągam go z powrotem do środka. Zamykam okno. Objemuję go, patrząc mu w oczy. Jest zły. Może nawet obrażony. — Zostań ze mną... — proszę. Sama nie wiem dlaczego. Co mi się nagle stało? Co takiego się we mnie odmieniło? Czuję to. To uczucie. To silne uczucie...

Depp kieruje wzrok na moje usta i po chwili zatapia w nich swoje. Wplatam palce w jego włosy i pragnę, by ta chwila trwała wiecznie. Ciepło rozchodzi się po moim ciele, a nasze serca zaczynają bić w jednym rytmie.
Szatyn obejmuje mnie i podąża powoli w kierunku łóżka. Odsuwa się ode mnie na chwilę.

— Nie zrobię niczego bez twojej zgody, ale teraz najlepiej będzie, jeśli pójdziesz już spać. — nie wiem, co to wyznanie ma znaczyć. Wiem tylko tyle, że czuję dreszcze na swoim ciele.

Kładę się na swoim łóżku, a Johnny jest tuż obok. Obejmuje mnie, składa pocałunek na moim czole i uśmiecha się delikatnie.

— Przy tobie czuję się bezpiecznie. — szepczę, kładąc dłoń na jego policzku.

The Complicated Relationships ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora