Eighteenth

183 13 0
                                    


Zamieram. Nie wiem, co zrobić. Biec na dół, czy do góry? A może ostrzec Sabinę? Razem może damy radę...

— Nie próbuj. — ostrzega, wyjmując zza pasa czarny pistolet. Serce podskakuje mi do gardła. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc nie wiem, co powinnam zrobić. Mimo wszystko odsuwam się od drzwi i podnoszę ręce do góry.

— C-co chcesz zrobić? — wykrztuszam, czując jak łzy wzbierają się w kącikach moich oczu.

— Zabić cię. Nie mam większego powodu, żeby to zrobić. Po prostu lubię zabijać, a skoro już mi się naraziłaś parę razy... — ładuje broń i zbliża się. —... chyba możesz pójść na pierwszy ogień tej nocy...

Czuję, że jestem cała blada. Nie wiem, co zrobić. Nie zdążę uciec, a jeśliby mi się to udało, Sabina zostanie tu sama... To jakiś psychol, nie dam rady go przekonać, żeby oszczędził mi życie. Nie mam szans, w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby mnie uratować. Nikogo...

Cofam się w kierunku drzwi wyjściowych, a brunet przybliża się bardzo szybko, spoglądając na mnie ostrzegawczo. Wiem, jeszcze jeden krok i po mnie.

W myślach zmawiam modlitwy, boję się, że nie zdążę skończyć "Ojcze Nasz...". To moje ostatnie chwile? Tak strasznie się boję, nie mogę opanować drżenia rąk.

Wtedy głośny huk wyrywa mnie z transu. Drzwi od mieszkania Sabiny otwierają się, ktoś z nich wyskakuje i powala zaskoczonego Michael'a. Oboje mężczyźni lądują na podłodze, pistolet wypada brunetowi z rąk i znajduje się obok mnie. Szamoczą się, żaden nie wygrywa, a ja stoję sparaliżowana.

W końcu zrywam się z miejsca i wbiegam do środka, gdzie Sabina wpatruje się we mnie z przerażeniem.

— Co się stało? — szepcze rozstrzęsiona. — Ktoś wlazł przez okno i wybiegł na klatkę schodową.

— Dzwoń po policję! — rzucam, po czym wracam na zewnątrz. Walka jest jeszcze bardziej zażarta.

Michael wygrywa, powala napastnika i odwraca się w moim kierunku. Broń leży między nami. Dlaczego, do jasnej cholery, jej stąd nie zabrałam?! Rzucam się do przodu, brunet też, ale wtedy drugi mężczyzna łapie jego nogi i zwala go na podłogę. Chwytam pistolet i cofam się gwałtownie.

— Pomocy!! — drę się. Niech ktoś tu przyjdzie, niech ktoś pomoże!

Na górze otwiera się kilka par drzwi, słyszę szybkie kroki i już po chwili na schodach znajduje się kilka małżeństw. Dwóch mężczyzn podchodzi do bijących się i łapią Michael'a. Jedna kobieta świeci światło, Sabina wybiega na korytarz.

Nastaje cisza. W świetle doskonale widzę tego, kto mnie uratował. To nie Brad, jak mogłam się spodziewać, to nie Taylor, nie Jeff... To Johnny...
Łzy napływają mi do oczu, kiedy spoglądam na zdyszanego szatyna z podbitym okiem i rozciętą wargą. Nie wierzę... Jak on... Co on... Nie wiem nawet, jakie zadać pytanie. Czuję się oszukana.

Patrzę w jego oczy, a on patrzy w moje. Wygląda, jakby nie miał duszy, nie mogę odczytać z niego żadnych uczuć. Nie przejmuje się wcale krwią, która zalewa jego granatową koszulę, a ja czuję się bezsilna. Mam ochotę płakać, upaść na ziemię i zostać tak już na zawsze.

Sabina zerka na mnie, na Depp'a, a potem na Michaela, który próbuje wyrwać się w uścisku dwóch mężczyzn. Teraz wygląda tak śmiesznie, jak szczur złapany w sidła.
Ale ja nie jestem w stanie myśleć teraz o tym idiocie, mam na głowie innego.

— Okłamałem cię. — przyznaje po chwili ciszy, zcierając pot z czoła. Jak? Jak mógł mnie okłamać? Z czym? Nie rozumiem... — Możemy wejść do środka? — zerka na Sabinę, a ona kiwa energicznie głową. Nadal jest w szoku.

The Complicated Relationships ✔️Where stories live. Discover now