6. Promyk niepokoju

7 1 0
                                    

Poganiany przez Myungsoo, Doongwoo wparował do szatni.

- Cześć, cześć, hej – pomachał niedbale wszystkim i podbiegł do swojej szafki. Po drodze rozpiął koszulę, którą dopiero co skończył zapinać.

- Łał, co ty tu robisz? - spytał jego kumpel z klasy, Seolwi. - Nie widziałem cię tu od...miesiąca?

- Nie przesadzaj. Widzieliśmy się – stwierdził i zaczął rozpinać pasek.

- Ale nie o tej godzinie. Nie guzdraj się – poklepał go po nagich barkach.

- Jak coś, to powiedz, że jestem – powiedział, do wychodzącego chłopaka.

- I tak mi nie uwierzy – usłyszał odpowiedź.

Dongwoo przeklął pod nosem, niemal przewracając się w trakcie ściągania spodni. Czemu one wszystkie muszą być takie ciasne? Po kilku sekundach wrzucił zmięte ubrania do szafki i nałożył na siebie strój sportowy. Był z siebie dumny jak nigdy. Nadal nie było dzwonka, a on miał już nawet zawiązane sznurówki. Wyszperał spośród swoich rzeczy materiałową opaskę na głowę i spojrzał w lusterko na wewnętrznej stronie drzwiczek. Poprawiał włosy, aby wszystkie loki odpowiednio opadały i wtedy zwrócił uwagę na chłopaka, który odbijał się w tafli. W szatni zrobiło się luźniej i dopiero teraz Dongwoo miał okazję dostrzec te tlenione włosy. Aż odwrócił się, nie wierząc w to, co widzi. Po cichu zamknął swoją szafkę i podszedł bliżej. Oparł się obok i próbował ukradkiem dojrzeć jego twarz zza drzwiczek. Nagle zamknęły się one i chłopak był już pewny, że stoi obok Hoyi. Tylko, że bez makijażu oraz w krótkich spodenkach i koszulce na naramknach, a nie szkolnym mundurku. Obaj blondyni wydawali się być tak samo zaskoczeni nagłym kontaktem wzrokowym.

- Y, um, hej – bąknął Dongwoo. Hoya zamrugał. - Jestem Dongwoo. Z Słodyczy-dla-Oczu – powiedział i uśmiechnął się. W tym momencie Howonowi otworzyła się jedna z klapek w mózgu. Faktycznie od niedawna łazi z nimi jeden baran.

- Ahaaa, racja... Kojarzę... - zawahał się na chwilę, robiąc dłonią kółko przed głową Dongwoo. - ...twarz – dokończył. - Jak myślisz, że coś ze mnie wyciągniesz, to daj se siana.

Zakluczył szafkę, wziął wodę z ławki i minął go.

- Um, czekaj! To nie tak – po chwili Dongwoo był już przy nim. - Chciałem się przywitać. Wyszło na to, że będziemy ze sobą rywalizować na festiwalu i pomyślałem, że się przedstawię. Jakoś nigdy wcześniej cię tutaj nie zauważyłem.

- Nie martw się. Ja ciebie też.

- Hah, to pewnie dlatego, że chodzę tu dopiero od tego semestru. W ogóle, jestem z Kenii i...

- Słuchaj – Hoya przerwał mu i chwycił go delikatnie za ramiona. - Nie gniewaj się, ale mam to gdzieś. Nie wiem o co ci chodzi, ale nie mam zamiaru zadawać się z chłopakami Sungkyu. Łapiesz?

- Co, um... Tak – wydukał, zbity z tropu, po czym zaśmiał się niezręcznie. - Rozumiem. Serio. No to już ci nie zawracam gitary... Czekaj ty jesteś perkusistą...

Hoya uniósł brwi.

- Ehe, dobra. Fajnie się gadało... Nie-gadało. Powodzenia na próbach – klepnął go jeszcze w ramię i odszedł w kierunku swojej grupy, która ustawiała się w szeregu.

- Wam się bardziej przyda – mruknął Howon, patrząc za chłopakiem. Dongwoo stanął w szeregu i zaczął rozluźniać ramiona i szyję.

- A ty co? Próbujesz zmienić front? Aż tak źle wam idzie? - spytał Seolwi.

- Zgłupiałeś?! Lepiej się zamknij zanim ci przywalę – zagroził. - Po prostu jestem kulturalny i do tego towarzyski.

- Właśnie widziałem – sarknął. Dostał za to strzała w łydkę.

Zamknij się! To przez INFINITE // WoogyuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant