20.

525 37 1
                                    

Przeszłam  kawałek drogi ale po południu usiadłam na pierwszym lepszym drzewie. W dzień a do tego w środku dnia tylko głupiec by tam poszedł. Itachi wprawdzie nic mi nie powiedział o strażnikach ale pamiętam jak jeszcze kiedyś ANBU się tam kręciło a teraz nie mam czasu żeby bawić się ze sługami Danzo. Wyjęłam swój notes, postanowiłam że nie będę walczyć z Kabuto a przyjmniej mam taką nadzieję.
R-Widać że wszystko zaplanowałaś na ostatni guzik i to każdy szczegół.
Lekko zaskoczona wyjrzałam się za notatnika.
-No cóż można powiedzieć że ta sprawa jest bardzo ważna. Możliwe że na moich rękach nie dość że jest uwolnienie przyjaciół to jeszcze zapobieganie wojny a raczej szybkie ostrzeżenie przed nią innych bo jest już za późno żeby całkiem ją eliminować.
R-Nadal o nim myślisz?
-Ech tak, jest bardzo dobrze manipulowany.... ale wieże że w środku jest nadal taki sam. Kiedy byłam z nim sama jak żyłam czułam się jak wtedy kiedy byliśmy za młodu a kiedy się dowodział o mojej chorobie opiekował się mną do samego końca.
R- Teraz wszystko zależy można powiedzieć że od niego.
-Miejmy nadzieję że wszystko się ułoży i odmieni się.
Rin zajrzała do mojego notesu.
R-Jestem pod wrażeniem i to wszystko to ty wymyśliłaś?
-Można tak powiedzieć i tak i nie. Tutaj są zapiski tego co sama wymyśliłam albo tego co było już stworzone a na przykład wzmocniłam to. Przepraszam siostro ale przed nocą chce zrobić truciznę.
Rin kiwnęła głową a ja zaś byłam na drzewie po położeniu Słońca mogę zauważyć że zbliża się powoli wieczór. Wzięłam potrzebne składniki i zabrałam się do roboty.

Szło mi całkiem dobrze chciciaż poprzez panujące warunki i miejsce poszło mi to o wiele wolniej niż sądziłam. Ale kiedy wreszcie skończyłam dałam fiolkę do kieszeni i zeskoczyłam z drzewa. Za niedługo będzie ciemno więc już mogę ruszać.

Kiedy tylko dotarłam do miejsca celu nie znalazłam żadnego nawet ANBU ani żadnego innego ninje możliwe że rzeczywiście mają większe rzeczy na głowie. Zadowolona że mogę wejść bez żadnych przeszkód znalazłam dany dom i weszłam tam dzięki kluczowi co wręczył mi Itachi. W środku znalazłam najróżniejszą broń, stroje i co teraz dla mnie najważniejsze różne maski. Założyłam pierwszą lepszą z masek potem przyodziałam się w za duży płaszcz i do tego  wzięłam miecz. Kiedy wszystko było w porządku a ja usunęłam moje ślady, szybkim krokiem ruszyłam do kryjówki Kabuto. Dobrze że poprosiłam Nagato i dzięki niemu wiem dokładnie gdzie teraz przebywa. Jeśli dobrze pójdzie chłopcy jeszcze przed świtem powinni być już u siebie mam nadzieję że Deidara znajdzie droge do Rin i nie będzie sam. Potem jeszcze dołączę do nas..... a dobra Kamai stój na razie ten plan potem następny. Biegłam bezszelestnie a czarny płaszcz bardziej pomógł mi się wtopić w tło. Kiedy byłam już blisko wyciszyłam chakre żeby nie mógł mnie rozpoznać.
Po kilku jeszcze minutach biegu byłam obok małego opuszczonego domu. Weszłam przez uchylone okno a tam zastałam śpiącego Kabuto w łóżku. A więc tak się rządzi żmija jadowita. Podeszłam do niego i przyłożyłam mu miecz do gardła. Kiedy tylko stal dotknęła jego szyji ten się obudził.
-Ciiii żadnych gwałtownych ruchów bo jeszcze się sam nabijesz a chyba tego nie chcesz.
Zmieniłam głos tak żeby mnie nie poznał. Zauważyłam na jego oczach zdezorientowanie i strach który potem się zmienił w udawaną pewność.
K-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?
-Słyszałam że ostatnio bawisz się w skrzeszanie zmarłych. A ja takiego czegoś nie lubię. Cofnij jutsu albo przebije Cię tym mieczem.
K-Tia i ciekawe kto wtedy cofnie to jutsu jeśli ja będę martwy?
Delikatnie wbiłam miecz w jego szyję ale tak żeby była mała rana.
-Musisz się jeszcze wiele nauczyć, jeśli nie ty to ktoś inny jest wiele uzdolnionych ninja a ty jesteś dla mnie tylko jak marny paproch  którego mogę się pozbyć w każdej chwili.
Na moje słowa i jak na wcześniejszy czyn Kabuto zbladł.
-A więc chcesz ze mną współpracować czy może już badać najciemniejsze czeluści piekieł?
K-Dobra, dobra pomogę Ci.
-Grzeczny chłopczyk.
Pogłaskałam go po głowie i odeszłam kilka kroków nadal mając broń w gotowości. Kiedy wstał i założył okulary poszedł do biurka. Kiedy zaczął coś recytować i tworzyć pieczęcie ja zatem czas namoczyłam trucizną miecz. Kiedy skończył zamknęłam oczy z uśmiechem mogłam stwierdzić że wszystkie dusze nie tylko z Akatsuki wróciły tam gdzie ich miejsce. Kiedy Kabuto zrobił ruch spojrzałam się na niego spod maski.
K-A więc....
Nie dokończył zdania kiedy mój miecz przebił jego serce. Z jego ust zaczęła wypływać krew tak jak z miejsca rany.
K-Przecież obiecałaś.
-Tak obiecałam że nie zabije Cię ale w czasie współpracy ale nic nie mówiłam co będzie po. A wogóle takie żmije jak ty nie powinny istnieć.
Nie minęła nawet minuta a trucizna zadziałała i mogłam po chwili stwierdzić u Kabuto zgon.
Wyszłam razem z jego ciałem na zewnątrz a tam je spaliłam. Patrzyłam jak jego ciało płonie.
-A więc teraz przystanek Konoha.
Uśmiechnęłam się do siebie.

Będę Cię chronił (Tobi /Obito x Oc Young Sister Rin) Where stories live. Discover now