XXXIV

323 10 2
                                    

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Był to Luke. Wszedł powoli do mojej sali i uśmiechnął się lekko.

- Nie wróciłeś na stadion? - spytałam zdziwiona.

- Wolałem zostać z tobą i kontrolować to jak się czujesz - odpowiedział i uniósł prawy kącik ust w górę. Po tym co powiedział zrobiło mi się naprawdę miło na serduszku i poczułam ciepły dreszczyk na całym ciele.

Nadal nie potrafię tylko zrozumieć tych jego wachań nastroju, dlaczego raz jest dobrze, a raz mnie nienawidzi i nawet nie ma ochoty na mnie patrzeć?

Może to ja coś robię źle? Może to ze mną jest coś nie tak?

- Wiesz Luke, dziękuje ci za troskę ale wolałabym, żebyś dobrze się bawił na tym wyjeździe, a nie siedział tu ze mną - powiedziałam przygryzając policzek.

- Oj Mia, mogę równie dobrze bawić się tu z tobą - zaśmiał się lekko - możemy pograć w karty albo jakąś inną grę, obejrzeć razem jakiś film czy po prostu porozmawiać - przysunął się bliżej mnie.

- I naprawdę chcesz zrezygnować z tej wycieczki dla mnie? - spytałam i zaczęłam czuć, że się rumienie.

- No tak. Twoi rodzice zaufają mi jak nikomu innemu, więc chyba dobrze, że tu będe prawda? - znowu się leciutko uśmiechnął.

- No tak masz rację - oddałam uśmiech.

Nagle ktoś zapukał do drzwi, był to lekarz.

- Witaj Mia, ja jestem doktor Travis i to ja się tobą zaopiekuje przez te kilka dni - uśmiechnął się lekko i zaczął notować coś na kartce.

- Dobrze - odpowiedziałam.

- Wiem, że jesteś pełnoletnia i że nie ma potrzeby wzywać twoich rodziców ale może zadzwonić po nich? - spojrzał na mnie.

- Rozmawiałam z mamą, nie trzeba po nich dzwonić - odpowiedziałam.

- Dobrze czas abym przekazał ci wyniki badań, które ci dzisiaj zrobiliśmy - powiedział i przysunął sobie krzesełko do mojego łóżka. Bardzo się stresowałam. Luke to zauważył i złapał moją dłoń leciutko ją ściskając.

- A więc tak. Mia chorujesz na anemie, ale spokojnie twój przypadek jest jednym z tych łagodniejszych. Zaczniemy cię leczyć tutaj, a jak wrócisz do domu będziesz musiała udać się do swojego doktora w celu dokończenia leczenia - powiedział. Ulżyło mi trochę, że da się z tego wyleczyć.

- Dobrze doktorze - odpowiedziałam.

- A ty chłopcze jesteś kimś z rodziny? - spytał.

- Jestem jej najlepszym przyjacielem od małego, nie mogę jej teraz zostawić tu samej - odpowiedział Luke.

- Też tak uważam. Mia ma sale wolną i nie widzę problemu abyś z nią tu nocował - uśmiechnął się lekko.

- Przemyślę to - odpowiedział Luke.

- Dobra Mia, gdybyś poczuła się gorzej albo działo by się coś to proszę klikaj w ten guzik albo niech twój przyjaciel pobiegnie po jakąś pielęgniarke - powiedział i pokazał w jaki guzik mam kliknąć wrazie co. Odsunął krzesło na miejsce i wyszedł z sali.

- Zadzwonię do Kittsa i powiem mu, że zostanę u ciebie na noc okej? - wstał z krzesełka.

- No dobrze, dziękuje - uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę.

Luke wyszedł z sali i od razu po nim weszli chłopaki. Adam podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Jezus Mia! - krzyknął Justin i również podbiegł do mojego łóżka.

- Spokojnie, żyje - zaśmiałam się.

- A ja o mało co nie umarłem jak mi zemdlałaś - odpowiedzial Chris. Był cały blady i chyba płakał.

- Kiedy wychodzisz? - spytał Adam kładąc się obok mnie.

- Za cztery dni - westchnęłam.

- To przecież cała wycieczka - posmutniał Chris.

- No wiem, ale co poradzę - odpowiedziałam.

Mój telefon zaczął dzwonić, była to moja mama.

- Ej wyjdźciecie na chwilę? Mama dzwoni - spytałam.

- Pewnie - odpowiedział Justin i opuścili salę.

M: Córciu kochanie! Tak się martwiłam.

Mia: Spokojnie mamuś jest wszystko wporządku.

M: A wiadomo czemu zemdlałaś?

Mia: Tak, mam anemie ale nie jest to groźne. Po prostu muszę przyjmować jakieś leki i chodzić na wizyty do lekarza.

M: Boże córcia! Jesteś w szpitalu nadal?

Mia: Niestety tak, w piątek rano wychodzę.

M: A co z wycieczką?

Mia: No ominie mnie.

M: Tak mi przykro.

Mia: E tam, dobra mamuś odezwę się poźniej.

M: Dobrze kochanie, całuje mocno.

19:20

Chłopaki posiedzieli jeszcze chwilę u mnie i wrócili do hotelu. Luke przyjechał jakieś 10 minut temu i powiedział, że będzie nocował u mnie. Bardzo się cieszę, że został ze mną.

- To co Mia, obejrzymy coś? - spytał biorąc laptopa na kolana.

- No możemy - odpowiedziałam.

- The kissing booth? - spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Oczywiście - odpowiedziałam i oddałam uśmiech.

****************
wiem ze rozdzialu nie bylo x czasu ale obiecuje ze bede bardziej regularna, zostalo juz nie wiele do konca❤ dajcie znac czy chcielibyscie druga czesc losow Mii i Lukea czy nie😘

(NIE) Chcę Cię nienawidzićWo Geschichten leben. Entdecke jetzt