45. Kuzyn

46 9 1
                                    


Do domu wszedł nieznajomy. Próbowałem go zatrzymać, ale wszedł po prostu sam. Przestraszyłem się, ale on się do mnie uśmiechnął. Co się tu dzieje? Pierwszy raz widzę gościa na oczy. Może Jeno kogoś tutaj przysłał? Nie wiem.

- Jestem Zack, kuzyn Jeno.

Podał mi rękę. Jeno chyba powiedziałby mi, jakby się tu kogoś spodziewał? Mężczyzna nie wydawał się zaskoczony widząc mnie. A raczej jakby chciał zrobić niespodziankę to by się raczej spodziewał swojego kuzyna, nie obcego chłopaka w szlafroku i różowych kapciach z truskawkami. Coś tu ewidentnie nie gra.

- Renjun.

- Jesteś jego przyjacielem? - spytał.

Wyczułem od niego nutkę ironii? Tak jakby znał prawdę o nas, ale nie chciał się do tego przyznać z jakiś powodów. Oczekiwał, że się przyznam po prostu sam. Jeszcze raz, co tu się dzieje?

- Jestem jego chłopakiem.

Raz się żyje. Jako kuzyn Jeno powinien znać prawdę choć nadal jestem przekonany, że ją zna tylko jakimś cudem próbuje zrobić ze mnie głupka. Coś mi tu nie pasuje. Mam cichą nadzieję, że mój chłopak zaraz wejdzie przez te brązowe drzwi i wyjaśni mi o co tu chodzi.

- Naprawdę? - zaśmiał się. - Skąd mój kuzyn bierze takie partie?

- Co proszę?

- Nic nic, jesteś śliczny.

- Dziękuję...?

Skrzywiłem się. Zrobiło się odrobine niezręcznie. Przyszła mi na myśl takie dziwne przypuszczenie; może to nie jest jego kuzyn? Gdyby nim był, nie mówiłby mi takich rzeczy i nie patrzył takim dziwnym wzrokiem. Nasz kontakt wzrokowy trwał odrobinę zbyt długo, więc poczułem się jeszcze bardziej nieswojo. Nigdy nie poznałem jego kuzyna, chociaż znałem ich kilku. Może to jakiś dalszy?

Albo jak już podejrzewałem, może to nie jest jego kuzyn?

Przeszedł mnie dreszcz.

- Ch-chcesz może herbatę? - wyjąkałem, gdy zaczął podchodzić do mnie.

- Poproszę.

Wyminąłem go i poszedłem do kuchni. Otworzyłem okno i wypuściłem z siebie powietrze, które nieświadomie wstrzymałem. Słyszałem, jak Zack idzie do salonu i siada bodajże na kanapie. Miałem właśnie zabrać się do robienia herbaty, ale przerwał mi tą czynność dzwonek mojego telefonu. Wyświetlił się numer Jeno. Ulżyło mi.

- Halo?

- Renjun, czy przyszedł facet, który przedstawił się jako Zack?

Przełknąłem nerwowo ślinę.

- Tak.

- Wpuściłeś go?!

- T-tak...

- Dobra, słuchaj. Wyjdź z domu. Uciekaj.

- C-co?

- Uciekaj kurwa Renjun!

- A g-gdzie ty-

Nie dokończyłem, ponieważ się rozłączył. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Co to miało znaczyć? Wpuściłem do domu jakiegoś psychopatę? Moje przypuszczenia znów się sprawdziły. To nie jest jego kuzyn. Tylko jak ja mam do cholery teraz stąd uciec? I dlaczego nie ma tu jeszcze Jeno?

- Renjun! - usłyszałem z salonu. - Długo jeszcze?

Przełknąłem nerwowo ślinę. Tak naprawdę nie wiem, kim jest mężczyzna siedzący w salonie. Morderca? Gwałciciel? Może wszystko w jednym? Jego powitanie nie było za przyjemne. Byłem teraz naprawdę zdenerwowany. Mój brzuch zaczął boleć, zgiąłem się pół. Zachciało mi się wymiotować, tylko że nie miałem czym. Nic dziś nie jadłem.

- J-już robi się...

I jak ja mam mu do cholery uciec? Iść w jego stronę i nagle otworzyć drzwi? Nie ma szans. Jesteśmy za wysoko, poza tym zanim winda się zamknie, on już zdąży do niej wejść i tam mnie dopadnie. Co ja mam teraz zrobić? Wiem tylko jedno. Nie wybaczę tego Jeno, że nie ostrzegł mnie wcześnie i sobie tak po prostu wyszedł z domu, zostawiając samego. Jak mi się coś stanie to będzie tylko i wyłącznie jego wina.

- Renjunnie~ - usłyszałem za sobą, aż podskoczyłem.

Zamyśliłem się tak, że nie słyszałem kroków za sobą. Brawo, Renjun. Szykuj się na smierć. Przed chwilą oskarżałeś tylko i wyłącznie Jeno, a teraz ty jesteś nieuważny.

- Robię już. - syknąłem.

- Jakoś nie widzę.

Dobra, może stanie przy oknie i patrzenie się na budynki z oddali by się uspokoić, nie specjalnie wygląda jak parzenie herbaty.

Mężczyzna objął mnie od tyłu w pasie, a mój oddech się zatrzymał. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jeszcze przed chwilą miałem szansę, aby stąd uciec. Jednak te są zerowe. Nawet nie mam szans mu się wyrwać. Na pewno ma dużo więcej siły odemnie, nie ma innej opcji. Dlaczego natura nie zaszczyciła mnie inną budową ciała? I dlaczego do cholery, za jakie grzechy musi mnie to spotykać?

- Spięty jesteś. - szepnął do mojego ucha. - Musisz się rozluźnić. Pomogę Ci.

Oczy zaszły mi łzami. Bałem się coraz bardziej. Jestem świadomy tego, co zaraz się stanie. Nie mam z nim szans. Jak będę się opierał będzie tylko gorzej. Jak jeszcze zaraz zemdleję, ułatwię mu zadanie. Będzie mógł zrobić ze mną co tylko chce, a potem pozbyć się ciała. Zapewne wie jak to się robi, nie wierzę, że nie. Reakcja mojego chłopaka nie na darmo tak wyglądała.

- N-nie trzeba... - wyjąkałem tylko.

- To nie było pytanie.

|||

Jakoś nie podoba mi się ten rozdział ://

Obsession • noren •Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin