25. Krew

82 15 12
                                    


- Renjun?! - krzyknął. - Co ty tu do cholery robisz?!

Skuliłem się momentalnie. Szedł coraz szybciej w moją stronę, wraz z Markiem.

- Spokojnie Jeno, na szczęście byłem w pobliżu i nic się nie stało.

- Co ty masz za głupie pomysły?! - odwrócił się w stronę chłopaków. - Idźcie do samochodu, jedźcie już. Ja tu z nim zostanę i wrócimy razem do domu.

Chłopcy zaczęli odchodzić, a mnie coraz bardziej strach zżerał od środka. Czułem się jednocześnie głupio, a jednocześnie się strasznie bałem. Moje życie jest zagrożone.

Drżącym głosem opowiedziałem mu całą prawdę, że dzisiaj słyszałem ich rozmowę w szatni i się przestraszyłem, że jemu grozi niebezpieczeństwo i chciałem go przed tym uratować. A jak nie to, to po prostu znaleźć tego człowieka, o którym nie wiem prawie nic i powiedzieć mu, gdzie się podziewa aby na niego uważał. Teraz kiedy to mówiłem zdałem sobie sprawę, że ten pomysł był do bani. I mogło to się skończyć naprawdę źle, gdyby Donghyuck tędy nie szedł.

Starszy po usłyszeniu moich słów złapał się za głowę, tak samo jak tamten przed chwilą.

- Renjun, ale czemu? - mówił już spokojniej. - Dlaczego po prostu mnie o to nie zapytałeś?

- Nie wiem, znów podsłuchiwałem i nie chciałem żebyś był na mnie zły. Bałem się, że on chce Cię zabić. Ale to się jeszcze okazało, że to mnie chcą zabić.- w moich oczach zbierały się łzy.

- Ehh, wszystko Ci już powiedział. Nie martw się Renjunnie, nic Ci się nie stanie, nie pozwolę aby ten gnój Ci coś zrobił.

Przytulił mnie, a ja się wtedy rozpłakałem jak dziecko. Chłopak gładził moje plecy aby mnie uspokoić, a ja w myślach miałem tylko sceny z ostatnich chwil. I to, co by się stało gdyby Donghyuck mnie nie uratował. Bym przeżywał rzeczy, o których mi się w życiu nie śniło i miałbym traumę do końca życia. Dlaczego ja zawsze muszę pakować się w takie kłopoty?

- Ale ładna scenka. - usłyszałem jakiś zachrypnięty, bardzo niski głos prawie tuż obok nas.

Jeno się spiął. Odsunął się odemnie delikatnie, jednak jego ręka pozostała na mojej talii. Trzymał mnie bardzo blisko siebie tak jakby się bał, że zaraz coś się stanie.

- Oh Sehun. - powiedział Jeno.

Mężczyzna się zaśmiał.

- Dawno się nie widzieliśmy stary przyjacielu. - powiedział nieznajomy z sarkazmem a ja się zastanawiałem nad tym, czy to właśnie jego szukałem. - A co to za mała księżniczka obok? - wskazał na mnie. - Czy to ten Renjun? Twój chłopak?

Starszy ścisnął mnie bardziej i przysunął do siebie, a mi do gardła podchodziła moja kolacja. Bałem się niesamowicie. Nieznajomy nie wyglądał ani trochę na miłego człowieka. Z pewnością taki nie był.

- Nie twoja sprawa. - syknął Jeno. - Gdzie ten wasz pieprzony szef?

- Nie twoja sprawa. - odpowiedział sarkastycznie.

Po chwili przyszło ich jeszcze dwóch. Pisnąłem ze strachu, a oni zaczęli się sarkastycznie śmiać ze mnie. Zrobiło mi się wstyd, ale zerwałem się do ucieczki i pociągnąłem ze sobą Jeno. Nasza droga jednak została zatorowana przez trzech niewiele starszych facetów.

- A wy gdzie? - warknął jeden.

Podchodził do mnie coraz bliżej z dziwnym uśmiechem, a ja próbowałem się oddalić. Na marne. Starszy chciał mnie schować za siebie, ale w tym momencie osoba z tyłu szybko wyrwała mnie z ramion chłopaka i zostałem przyciśnięty do ściany. Pisnąłem ze strachu.

- Zostaw go! - krzyknął Jeno i podszedł do nas. - Spróbuj mu coś zrobić, tylko spróbuj.

Facet przedemną zaczął się na niby zastanawiać.

- No cóż, chyba zaryzykuję. - zaśmiał się sarkastycznie.

Przybliżył się do mnie na tyle, że nie widziałem co dzieje się zanim. Słyszałem tylko odgłosy krzyków i szamotania się. Byłem strasznie przerażony, a moje łzy zaczęły lecieć jeszcze większymi strumieniami niż wcześniej.

- Jesteś taki seksowny. - szepnął, a ja poczułem zapach alkoholu.

Szarpnął mną tak, że uderzyłem całym swoim ciałem jeszcze raz o tą samą ścianę. Nie wiedziałem ile ich tu było. Wiedziałem jedno. To się nie skończy dobrze.

- Już nie żyjesz! - usłyszałem znajomy głos.

Zanim cokolwiek gorszego zrobił ten cały Sehun, już nie byłem przez niego przyciskany pod ścianę.

Człowiek przedemną padł na ziemię, a z tyłu jego głowy zaczęła lecieć krew. Przed nim stał Jeno z pistoletem w ręce, z krwią na ramionach i twarzy, a wokół niego leżała reszta tych ludzi. Oni jednak żyli, ale byli na tyle słabi i tak mocno pobici, że nie mogli wstać.

Chłopak podbiegł do mnie szybko i mnie przytulił.

Tak, dzisiaj o to uniknąłem dwóch katastrof.

\\||\\

Jak tam wakacje?

Obsession • noren •Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon