38. Skarb

57 11 0
                                    


Poszliśmy z Jaeminem na zewnątrz. Akturat zaczynała się jesień, więc niebo z dnia na dzień przybierało coraz bardziej szare i ponure kolory. Inna sprawa z liśćmi; czerwone, żółte, brązowe, kolorów było naprawdę dużo. Wiał chłodny wiatr, dlatego musiałem otulić się kurtką i szalikiem do tego. Tak samo jak Jae, który jeszcze do końca nie wyzdrowiał. Byłem przeciw jego wyjściu tutaj, ale się uparł. Stwierdził, że brakuje mu świeżego powietrza po tak długim czasie nie wychodzenia na dwór. I oczywiście wyjścia po mnie kawałek nad ranem.

- Jak będziesz chory jeszcze bardziej to-

- O mnie się nie martw, Renjunnie. Już się dobrze czuję.

- Oby tak było.

Wyciągnąłem kawałek chleba, jaki uszykowałem sobie rano u Jaemina. Ledwo mogłem przełykać. Nie miałem ochoty na jedzenie w ogóle, ale wiedziałem, że chociaż w ten sposób nie mogę zaniedbać swojego zdrowia. Poza tym Jeno będzie zły jak się dowie, że znów nie chcę nic jeść.

Chwila co? Czemu akurat o tym pomyślałem...?

- Renjun? Renjun! - usłyszałem niedaleko siebie i pomyślałem „o wilku mowa". - Możesz nas zostawić? - spytał w kierunku Jae, który natychmiast odszedł.

- Co jest?

- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? - spytał z wyrzutem.

- No Jeno-

- Przemyślałeś wszystko? - przerwał mi. - Kochanie, proszę Cię. Wybacz mi.

- No do-

- Zmienię się, obiecuję Ci to. Dla Ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy, nie chcę Cię stracić. Drugiego razu bym nie wytrzymał.

- Okej a-

- Słyszysz mnie? Ja mówię prawdę! Kocham Cię i chcę być z tobą, chciałbym żebyś czuł to samo. Nic na siłę.

- Je-

- Dlaczego tak długo o tym myślisz? Dlaczego tak długo trzymasz mnie w niepewności? Ja już nie-

- Jeno do cholery czy ty mógłbyś mi nie przerywać i posłuchać co ja mam do powiedzenia?! - warknąłem zniecierpliwiony.

Uczniowie przechodzący obok nas się na mnie dziwnie spojrzeli, tak jak kilka innych siedzących dalej. Podobny wyraz twarzy dostrzegłem u Jeno. Nie wytrzymałem już.

- Słucham Cię. - odparł spokojnie.

- Ja nie chcę być w związku pełnym przemocy i żyć w strachu, że ktoś chce mnie zabić. Tyle. Chcę być po prostu szczęśliwy, a nie bać się ciągle i tego, z jakiego powodu znów się na mnie wkurzysz i w jaki sposób.

- Właśnie o tym Ci mówię. Zmienię się dla Ciebie, naprawdę. Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy ze mną.

- Obiecujesz?

- Obiecuję. Będę panował nad sobą, obiecuję.

- Ale jeśli jeszcze raz mnie uderzysz to nie chcę Cię znać.

- Dobrze, zrozumiałem to. Ja sam nie chcę tego powtórzyć. To jak... znów jest dobrze miedzy nami?

- Ehh, tak.

Starszy wstał z ławki, podszedł do mnie i mocno przytulił. Zarzuciłem ręce na jego ramiona i się wtuliłem w jego klatkę piersiową. Było mi bardzo wygodnie i ciepło. Nie zwracałem uwagi na to, że ktoś może na nas patrzeć i gadać. Krótko mówiąc; mam to gdzieś.

Czułem w pewien sposób ulgę? Spokój? Mimo tych okropnych obrazów przesuwających się po mojej głowie, naprawdę mi ulżyło. Przez chwilę nawet przestałem o tym myśleć. Chciałem, aby się wszystko zmieniło. Żebyśmy zaczęli od nowa.

Tak, może i jestem naiwny i nie powinienem mu wybaczać ze względu na to, jak kiedyś mógłby wyglądać mój stan psychiczny, ale inaczej nie potrafię.

Mam tylko nadzieję, że będzie lepiej.

//\\//\\//\\

Obsession • noren •Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu