26. Nie ty też...

Start from the beginning
                                    

Varian miał zamiar odpowiedzieć. Ale zimny pot rzeczywiście ogarnął jego drobną sylwetkę. Czuł zawroty głowy i nie mógł się skupić. Oddychanie było trudne.

Postanowił dać odpocząć swoim urazom i po prostu skupić się na znoszeniu tych niewygód. Chociaż nadal był zły z powodu lejka, fakt, że Remyus nie był członkiem rodziny królewskiej, ułatwił Varianowi pozwolenie przejść temu aktu (albo aktowi? nie wiem).

Jego oczy nagle rozszerzyły się i wydał głośne westchnienie, gdy jego umysł dogonił to, co widziały jego przekrwione oczy. Królowa. Widział, jak upadła na podłogę, zanim stracił przytomność.

Z trudem odwrócił głowę na bok, a serce przestało bić mu w piersi. Już jej tam nie było.

Przepadła.

Tak jak mama.

**********

W dużej i bogato zdobionej królewskiej sypialni panowała niesamowita cisza, kiedy Fryderyk siedział obok nieprzytomnej żony, trzymając ją za rękę i starając się powstrzymywać łzy.

Był na siebie wściekły. Za to, że nie widział jak miłość jego życia wyczerpuje się dla chłopca. Czuł też, że zawiódł Roszpunkę. Dał jej słowo, że uzyska pomoc dla Variana i nie można było powiedzieć, że wykonał dobrą robotę. Chłopiec został pobity, otruty i podduszony. Potężny władca Korony nie był nawet w stanie zapewnić podstawowej ochrony fizycznej.

Przynajmniej Arianna próbowała mu pomóc. Ale jakim kosztem.

A teraz król mógł mieć tylko nadzieję i modlić się, że Varian przeżyje. Nie chciał być tym, który miałby powiedzieć swojej żonie, że dzieciak zmarł.

**********

Zmartwiony odgłos Ruddigera zaalarmował Reymusa i natychmiast zorientował się, że coś jest nie tak z chłopcem.

Kiedy podszedł bliżej, stary lekarz był w szoku kiedy dowiedział się, dlaczego.

Varian płakał.

Z dłonią jedynej dostępnej ręki zaciśniętą w pięść, przyciśniętą do lewego oka, niekontrolowanie szlochał. Gorące łzy spływały mu po policzkach i zanikały we włosach. Całe jego ciało drżało.

Nie mógł mówić, ledwo mógł oddychać. Nie reagował na wołania ani na dotyk Ruddigera. Jego ciało nie było już jego własnym, jego umysł był pusty. Mógł tylko płakać i płakać, przytłoczony mieszanymi uczuciami.

Pamiętał swoją mamę. Pamiętał jej twarz, bardziej dzięki portretowi w swoim domu niż wspomnieniom, ponieważ był wtedy tak młody. Nie wiedział, czy to z powodu trucizny czy z powody zmęczenia, ale jedyne co widział, to moment w którym wysoka postać upadła na podłogę, a twarz jego mamy mieszała się z twarzą królowej. Nie potrafił stwierdzić, kto był kim. Po prostu wiedział, że chce je spowrotem.

Proszę, wróć. Wróć i przytul mnie jeszcze raz, błagał czterolatek, który wciąż mieszkał w złamanym nastolatku.

**********

Kiedy Arianna w końcu otworzyła oczy, Fryderyk poczuł jak ogarnia go fala ulgi. Oczywiście wcześniej Reymus sprawdził, czy wszystko z nią w porządku, ale nie mógł powstrzymać swojego zmartwienia dopóki jej powieki wciąż były zamknięte.

"Fryderyk?" wymamrotała. "Co się stało?"

"W porządku, kochanie. Zemdlałaś i nie było cię prawie godzinę. Musisz się uspokoić."

"Godzina?" wysapała, próbując usiąść. "Varian ! A co z Varianem? Jak z nim jest?"

"Poprosiłem Reymusa, żeby informował mnie co godzinę, więc powinien wkrótce tu być. Uspokój się, kochanie, proszę. Ponieważ nie przyszedł wcześniej, myślę, że można bezpiecznie powiedzieć, że chłopiec dalej żyje."

Ale to nie wystarczyło Ariannie.

Rzuciła koc i zaczęła wstawać.

"Arianno..."

"Nie, Fryderyku. Znasz sytuację, w której się  znajduje. Jeśli myślisz, że możesz mnie tu zatrzymać..."

"Nie to chciałem powiedzieć, kochanie."

Wstał i podszedł do rogu pokoju, gdzie był wózek inwalidzki.

"Chciałem tylko zasugerować, że sam Cię do niego zabiorę", wyjaśnił z delikatnym uśmiechem.

Arianna zaniemówiła z wrażenia. To było niespodziewane. Spojrzała na niego pytająco.

Fryderyk westchnął.

"Kochanie, szczerze mówiąc, dalej nie wiem, co co zrobić z chłopcem. Był zagrożeniem dla królestwa i bezpośrednio dla nas. Ale szanuję też to, co dla niego robisz, pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło. Wciąż nie potrafię tego zrozumieć, ale... zdałem sobie sprawę, że ostatnio popełniłem wiele błędów. Na razie, póki chłopiec nie wyzdrowieje- będę ufać twojemu osądowi i robić co uważasz za słuszne, Arianno", podsumował zbliżając się do niej i wyciągając rękę. 

Wizja Arianny stała się zamazana. Podała mu dłoń z promiennym uśmiechem kiedy pomagał jej wsiąść na wózek inwalidzki.

^^^^^^^^^^

Cześć wam ! 

Tak, żyję ! Nie zapomniałam o tym tłumaczeniu. 

Prawdopodobnie nie zostało tu wielu czytelników po.... uch... półrocznej przerwie... Większość pewnie już zapomniało o egzystencji tego tłumaczenia albo poodchodziło z fandomu...

Ale ja się nie zrażam ! Zaczęłam tłumaczyć to ff, to dojdę do ostatniego rozdziału choćby nie wiem co ! No chyba, że w pewnym momencie umrę ale mam nadzieję, że tak się nie stanie.

Tak, tak... Już ostatnio obiecałam, że będę tłumaczyć to regularnie, ale i tak spieprzyłam. Dlatego tym razem nic nie obiecuję, po prostu mam nadzieję, że w trakcie mojego wolnego czasu zdołam znaleźć motywację do robienia czegokolwiek produktywnego, której dotychczas nie miałam.

Cóż, jeśli jest tu jeszcze jakiś wytrwały czytelnik- dziękuję za uwagę i życzę miłego dnia ! 


Ps: Sorry, ale za nic nie potrafiłam sensownie przetłumaczyć tytułu tego rozdziału ...

On mnie potrzebuje | Zaplątani- Tłumaczenie Pl|Where stories live. Discover now