15. Wspomnienia

41 7 10
                                    


Arianna zamrugała kilka razy, próbując przetworzyć słowa Variana. Spodziewała się z jego strony krzyków, warknięć, skrytości lub sarkazmu, ponieważ w tym momencie raczej nie była jego ulubioną osobą. Nie spodziewała się spontanicznego, uwielbiającego alchemię Variana, z dwoma szeroko otwartymi, choć zmęczonymi, oczami dziecka.

,,P-przepraszam, co?'' jąkała się, nie mogąc zachować zwykłego opanowania. ,,Varian, konkurs naukowy... to było...''

Kilka miesięcy temu. To była prawda. Miało to miejsce przed wypadkiem w domu Variana, przed kradzieżą kropli słonecznego blasku, przed burzą śnieżną... Przed wszystkim.

,,O nie, to było dzisiaj?'' oczy zaniepokojonego  chłopca biegał tam i  z powrotem, pokazując, jak bardzo był spanikowany. ,,Czy to przegapiłem? C-co się stało? Czy znowu coś  wysadziłem?''

Varian zaczął szybko mówić, co zawsze robił, gdy był czymś podekscytowany, albo zestresowany. ,,Och, czy mój ojciec już wie?'' Skulił się na samą myśl.

Arianna się pogubiła. Jak miała powiedzieć chłopcu, że ma cztery lub pięć miesięcy luki w pamięci. Nie mogła ich tak po prostu streścić. Zwłaszcza nie te.

Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić, zmuszając się do zebrania myśli. Spokojnie, Arianna, musi być jakiś sposób. Właśnie obudził się z kilkudniowej śpiączki. Można się było spodziewać, że będzie zdezorientowany.

,,Varian'' zaczęła od najbardziej spokojnego głosu, na jaki było ją stać w tym momencie. ,,Jak już mówiłam, jesteś ranny. Musisz się uspokoić. Oddychaj, pomyśl i powiedz mi: jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz?''

Zmęczony nastolatek zrobił, jak mu powiedziano, jego mózg wciąż był zamglony. Pamiętał dni przed wystawą, kiedy pracował niekończące się godziny nad maszyną, aby zrobić ten nowy kryształ z piasku. Nadał mu nazwę po...

Cassandra.

Roszpunka.

Królowa.

Dopiero teraz uderzył w niego fakt, że przed nim był nie mniej niż sama królowa ! W pewnym sensie to wiedział, ale przypomniał sobie to, wciąż próbując nadrobić troskę o konkurs. Ogarnęła go druga fala paniki. Słowa wypadły mu z ust, gdy ponownie spróbował usiąść pragnąc okazać należny szacunek dla władcy.

,,Och, Wa-wasza wys... ał'' Varian ledwo poruszył swoim słabym ciałem, gdy znajome fale bólu bezlitośnie przypomniały mu o jego o jego obecnym stanie zdrowia.

,,Varian, nie wolno Ci się ruszać. I wiesz co? Nie mów już więcej. Teraz pójdę po Reymusa'' powiedziała królowa, odwracając się i tym samym nie pozwalają Varianowi odpowiedzieć. Mówiąc prawdę, miała ogromną ulgę, gdy zakończyła tą bezsensowną dyskusję. Odwróciła się jednak, zanim podeszła do drzwi, tym razem zwracając się do swojego czworonożnego asystenta. 

,,Oczywiście liczę na to, że będziesz go mieć na oku.''

Ruddiger oczywiście rozumiejąc każde słowo, natychmiast przykucając obok Variana. Chłopiec patrzył, jak królowa wychodzi, leżąc z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami, nie do końca rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło.

**********

Nigel zawsze był nerwowy.

Ale teraz to wręcz obgryzał paznokcie, bez względu na to, jak bardzo nie chciał tego okazywać. Może pomoże para rękawiczek?

Nie, wystarczyłoby po prostu upewnić się, że jego mały sekret nie zostanie ujawniony. Groził bracią Karczybykom, żeby przekonać ich, żeby zostali cicho (przynajmniej tego, który mówił. To samo dotyczyło więźniów, którzy mogli być wystarczająco blisko, aby usłyszeć odgłosy walki i płacz chłopca. Ci ludzie nie mieli zbyt wielu przywilejów mówiąc najprościej- zjadliwe posiłki i koce, wymieniając tylko kilka- i było łatwo przekonać ich, by przestrzegali jego woli, żeby ich nie stracić.

Ale co, jeśli niektórzy zmienili by zdanie? Nie pomyślał o tym, że jeśli ktoś przekaże królowi, może zostać nagrodzony dodatkowymi przywilejami, zwolnieniem warunkowym, lub nawet wolnością. Co gorsza, Nigel oczywiście słyszał, że chłopcem opiekuje się nadworny lekarz, a królowa prawie wcale go nie opuszcza.

W cieniu czaiły się mroczne uczucia. Bez zwątpienia, bez poczucia winy, jeśli mówić prawdę. Zrobił temu bachorowi to, co musiał. Trzeba było mu pokazać, co mu się należy za zdradę Corony. Dać mu lekcję, żeby się nauczył. Że nie można łamać prawa.

Nie, Nigel martwił się o swoją przyszłość. Wiedział, że wymierzał sprawiedliwość na własną rękę i że król nigdy mu tego nie wybaczy. Zawsze lojalny doradca nigdy czegoś takiego nie zrobił, a myśląc wstecz, nawet nie przyszło mu nic takiego do głowy. Ale to aroganckie, bezczelne dziecko...

Jak na ironię, te dziecko przypomniało mu też o innym dziecku, dawno temu. Mówił niegrzeczne rzeczy na temat rodziny królewskiej, wyzywające lub buntownicze, coś podobnego. Osiągnął wiek, w którym miał już dość słyszenia, jak jego tata przerabiał te same rzeczy w kółko. Był zastraszająco wysokim mężczyzną, który niewiele mówił, poza chwalenia króla i królowej pod każdym względem. Ale nigdy nie miał dobrego słowa dla swojego syna. Wręcz przeciwnie, wszystko, co próbował jego syn nigdy nie wydawało się wystarczające, aby uzyskać dumę, uśmiech, bądź jakąkolwiek reakcję. Dzieciak powinien się do tego przyzwyczaić. Ale nigdy tego nie zrobił.

Więc pewnego dnia, kiedy potrzebował ojca bardziej niż kiedykolwiek- w jakikolwiek sposób- chłopiec zaatakował rodzinę królewską, nawet jeśli wymagało to zmyślanie różnych historii i posuwanie się poza granicę.

Zdobył za to soczysty policzek, który spowodował, że upadł kilka centymetrów dalej w pył. I ślad, który pozostał przez trzy dni.

Nigel zbyt bardzo kojarzył tego chłopca. To było dawno temu, ale przypomniał sobie, jak był przestraszony i zdesperowany. A jednak lata później, po śmierci ojca, zrobił jedyną logiczną rzecz dla swojego umysłu: chronił rodzinę królewską i służyć jej, ponieważ jeśli dowiedział się jednej rzeczy w tych bolesnych latach, to było to to, że wszystkie działania przeciwko Coronie są strasznie złe.

On mnie potrzebuje | Zaplątani- Tłumaczenie Pl|Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon