27. Łzy złamanego serca

30 5 0
                                    


Arianna nie potrafiła znaleźć słów, żeby wyrazić jak wiele znaczyło dla niej pogodzenie się z mężem. Serce podpowiadało jej, że słusznie opiekowała się Varianem, ale widziała też, jak jej działania wpłynęły na Fryderyka i czuła się z tego powodu winna. Nadal będzie kilka problemów do rozwiązania, ale przynajmniej na razie doszli do porozumienia i czuła się jakby wielki ciężar spadł jej z ramion i odleciał.

To spokojne uczucie nie mogło jednak trwać wiecznie.

Zbliżając się do komnat Reymusa usłyszeli głos starego lekarza.

W jego głosie brzmiał popęd (a tak serio to po prostu nie umiem tego przetłumaczyć)- nie panika, ale blisko. Od czasu do czasu był przysłonięty szlochem dziecka.

"Varian ! Varian !" a jego wołania były coraz głośniejsze z każdą chwilą. "Varian, obudź się. Otwórz oczy, chłopcze."

Fryderyk zamarł przed głównymi drzwiami, ale Arianna dosłownie wyskoczyła z wózka inwalidzkiego z chwiejnymi nogami, próbując znaleźć równowagę. Z dziko bijącym sercem pobiegła na zaplecze, gdzie był Varian.

Wspominany chłopiec leżał na plecach, łzy płynęły mu spod zamkniętych powiek a jego twarz była zaczerwieniona od płaczu. Jego szczupła sylwetka drżała z każdym szlochem i brzmiało to tak, jakby jego słaby głos próbował powtarzać w kółko te same kilka słów, chociaż nie dało się ich wyłapać. Reymus pochylał się nad nim, jedną pomarszczoną dłonią ściskał palce chłopaka, a drugą poklepywał jego wilgotny policzek. Ponieważ pacjent nie reagował, lekkie poklepywania szybko zamieniły się w mocniejsze uderzenia. Ruddiger wyraźnie pokazał, że wcale mu się to nie podoba, warcząc na starca i stając między nim a jego chłopcem.

"Reymusie, co się dzieje?" zapytała Arianna z narastającą paniką.

"Och, Wasza Wysokość !" Reymus zdenerwował się, choć był zaskoczony, ponieważ nie słyszał jak para królewska wchodzi. "Ja... nie jestem pewien, Wasza Wysokość. Był taki przez prawie całą ostatnią godzinę."

"Czy to wina trucizny?"

"Nie powinna. Jest wiele skutków tej trucizny, ale umysł powinien pozostać czysty. To może być szok psychiczny. Jakby był nieprzytomny. Robiłem wszystko żeby otworzyć jego oczy lub żeby coś do mnie powiedział, ale to tak, jakby był głuchy" odparł z opuszczoną głową i zamkniętymi oczami, co wyraźnie pokazało, że brakowało mu rozwiązań.  I to przeraziło królową do szpiku kości. Poczuła, jak duże dłonie Fryderyka lądują wspierająco na jej ramionach, ale to niewiele pomogło w złagodzeniu jej obaw. 

"Ale- Ale nie rozumiem. Jak on może płakać i jednocześnie być nieprzytomnym?"

"To rzadka reakcja na atak lęku. Ciało przejmuje kontrolę, żeby uwolnić się od stresu. Może to trwać od kilku minut do kilku godzin. To w pewnym sensie pomocne. Ale w przypadku Variana... cóż, przynajmniej jego ciało jest nadal aktywne, co oznacza, że jego mechanizmu obronne nadal w pełni walczą przeciwko truciźnie. Ale z drugiej stronny dzieciak się wyczerpuje."

Reymus zatrzymał się, szukając najlepszego sposobu, aby to ująć.

"Jeśli chodzi o truciznę, to dalej się nie polepszyło, Wasza Wysokość. I pomimo naszych wysiłków, on od początku był osłabiony. Obawiam się, że dzieciak będzie musiał ustąpić zanim zrobi to trucizna."

"Nie", wyszeptała królowa, zakrywając usta dłońmi. 

Reymus był starym, doświadczonym lekarzem, który zawsze potrafił znaleźć lekarstwo, bez względu na problem. To był pierwszy raz, kiedy Arianna zobaczyła jak potrząsa głową i opuszcza ramiona w porażce. Nie licząc sytuacji kiedy nie mógł już nic zrobić.

Łzy zaczęły napływać jej do oczu.

"Nie !" krzyknęła. "Nie, musi być coś, co możemy zrobić." Odwróciła się, by spojrzeć na dwóch mężczyzn z cichą prośbą w oczach. To było po prostu niesprawiedliwe. Varian nie zasługiwał na taką śmierć.

"Przepraszam, Wasza Wysokość. Ale musimy przygotować się na najgorsze" dodał Reymus. Wiedział, że lepiej nie podtrzymywać nadziei ludzi kiedy sprawa była już praktycznie przegrana. 

Arianna odetchnęła z drżeniem, odwróciła się i uklękła przy łóżku Variana. Zaczęła gładzić go po włosach. Teraz pozwoliła swoim łzom swobodnie płynąć. Po chwili już nie mogła tego znieść i położyła głowę na zgięciu ramienia, otwarcie szlochając na pościel.

Reymus skinął głową, żeby pokazać królowi, żeby ma chwilę opuścił królową. Fryderyk spojrzał na nią ostatni raz i poszedł za Reymusem. Poszli do głównego pokoju, a Reymus zamknął za nimi drzwi. Atmosfera jeszcze nigdy nie była tak ciężka. Fryderyk zacisnął pięści, a jego ramiona trzęsły się z wściekłości i bezradności.

"Nigel... Ten zdrajca... Jeśli syn Quirina umrze, przysięgam, że sam go powieszę w przeciągu godziny !" warknął pod nosem.

**********

Przez szloch Variana Arianna ledwo mogła usłyszeć dźwięk zamykających się drzwi, jakby w oddali. Podniosła głowę, jej twarz również była teraz splamiona łzami. Jego młode życie uciekało jej jak piasek przez palce i to było zbyt trudne do zniesienia.

"Varian", szepnęła, ponownie przeczesując palcami jego włosy. "Proszę, nie poddawaj się. Jesteś silniejszy niż myślisz. A ty... masz jeszcze tak dużo do zrobienia. Twój ojciec cię potrzebuje. Ja... Ja też cię potrzebuję. Proszę, nie zostawiaj mnie."

Stare wspomnienia wróciły do niej w mgnieniu oka. Była tylko małą dziewczynką, gdy jej młodsza siostra ciężko zachorowała. Willow nie miała jeszcze swoich drugich urodzin. Arianna nie pamiętała, co to było, ale doskonale pamiętała zmartwienie w oczach rodziców i to, że już się nie uśmiechali. Samo słońce wydawało się mniej jasne w ciągu dnia, a noce były jeszcze ciemniejsze. Gdy maluch robił się coraz słabszy, jej matka postanowiła trzymać ją blisko siebie. Owinęła się kawałkiem materiału, układając dziecko w środku, z głową Willow opartą na jej piersi, dając jej ciepło i komfort całym ciałem.

"Proszę, nie zostawiaj mnie", Arianna przypomniała sobie jak jej mama powtarzała te słowa.

Arianna nigdy nie wiedziała, czy słowa i działania jej matki w jakimś stopniu pomogły Willow, ale dziewczynka dała radę.

Nie była lekarzem. Ale właśnie wtedy wiedziała, co ma zrobić.

Zdjęła więc buty, zostawiając je na podłodze obok łóżka, uniosła koce i położyła się obok płaczącego chłopca. Jej ramię znalazło się pod jego szyją, kiedy przyciągnęła go do siebie, z głową opartą na jej sercu. Cały się pocił, ale ją to nie obchodziło. Jego skóra byłą zimna, a puls nieregularny. Z jego strony nie było żadnej odpowiedzi i dalej płakał w niekontrolowany sposób, z opuszczonymi kończynami. Jej podbródek spoczywał na czubku jego głowy, a Arianna objęła go obiema rękami i mocno trzymała, jedną ręką gładząc jego włosy, a drugą pocierając kojące kręgi na jego plecach. Nawet gdyby przestał oddychać w przeciągu kilku godzin czy minut, nie byłby sam.

Nie zdając sobie z tego sprawy, spowolniła własny oddech, nakłaniając go do zrobienia tego samego. Szeptała mu do ucha łagodne słowa przeznaczone tylko dla niego. Nie wiedziała, czy ją słysz ale i tak to robiła, pragnąc z całej siły jakoś dotrzeć do jego zdruzgotanej duszy.

Ile minęło czasu? Czy zasnęła, czy była w stanie jakiegoś oszołomienia? Wiedziała tylko, że lekko drgnęła kiedy Varian był w stanie wymamrotać swoje pierwsze słyszalne słowo.

"Mama..."

Zamarła, ledwo wierząc w to, że przemówił. Uświadomiła również sobie, że jego płacz ucichł, zamieniając się w ciche jęki i drżące oddechy. Przytuliła go mocniej, jakby się rozpadł, gdyby tego nie zrobiła i odparła chęć płaczu. Czy mówił do niej, czy umierał i rozmawiał ze swoją zmarłą matką?

"Dajesz, Varian. Musisz z tym walczyć. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. Nie pozwól tej przeklętej truciźnie wygrać tą bitwę. Czas pokazać swoje uparte ja."

On mnie potrzebuje | Zaplątani- Tłumaczenie Pl|Where stories live. Discover now