XXV. 'Prawie ją uderzyłeś!'

Start from the beginning
                                    

Rozglądam się i dostrzegam, że nie ma auta od Lou. Nie zastanawiam się nad tym jednak zbyt długo bo, po chwili dołącza do mnie Zayn, Luke, Mike, Ash i Calum. Ci dwaj pierwsi niosą czarny worek, a tamci łopaty. Po zapakowaniu wszystkiego do bagażnika ruszam z piskiem opon. Jestem strasznie zmęczony i otępiony, na pewno mam jeszcze promile we krwi.

-O co chodzi z rodzeństwem?- pyta się Luke.

-Awantura.- odpowiadam krótko chcąc uciąć temat. Co nam do tego w sumie?

-Wiemy, że była awantura-mówi Zayn i wywraca oczami.- Nawet z góry słyszeliśmy ich krzyki. Chodzi nam o to o co poszło? I wiemy doskonale, że TY coś wiesz, więc nie zaprzeczaj! Niall widział, że cały czas stałeś na korytarzu.

Westchnąłem głośno, ale powiedziałem im to co wiem. Wszyscy mieli zszokowane miny.

Dojechałem do małego lasku, znajdującego się przy Tamizie, za obrzeżami Londynu. No to pora pozbyć się 'świadków'

Liam POV

-Red, do kurwy nędzy! Otwórz te pierdolone drzwi, albo je wyważę!-po raz kolejny uderzam pięściami o drewnianą powłokę.

Stoję tutaj, jak ten idiota od dobrej godziny, a każdy, który przechodził patrzył na mnie jak na wariata, którym chyba w sumie jestem, skoro chce ją przeprosić za Lou.

Ugh, gdzie ten pacan w ogóle jest? Co robi? To on tu powinien stać nie ja..

-Liam?- słyszę za sobą. Odwracam się i patrzę w błękitne tęczówki mojego rozmówcy.- Odpuść, pozwól jej pobyć samej ze sobą. Gdyby chciała porozmawiać, to już dawno byłbyś w środku. Idź spać. Nic nie poradzisz na wybuchowy charakter Lou, to nie od Ciebie ona będzie chciała słyszeć przeprosiny i to nie ty jesteś tu winny. Co do Lou, to wiesz, że jeśli poczuje się gotowy to przyjdzie i przeprosi. Zwłaszcza ją.

Pokiwałem tylko głową i poszedłem do siebie. Gdy zamknąłem drzwi, moim oczom znów ukazała się ta cholerna dziura, która powstała na skutek wybuchu Louis'a.

Wbiegamy na górę, tam gdzie znajduje się ten zboczony chuj. Jeżeli zrobił coś mojej małej siostrzyczce, to przyrzekam na Boga, że go zapierdolę własnymi rękami.

Tak cholernie się o nią boję, że łzy zaczynają zbierać mi się pod powiekami. Louis'owi że strachu trzęsie się ręka.

Wchodzimy do środka, a obraz, który się przede mną maluje, sprawia, że staję jak wryty i nie potrafię wykonać nawet najmniejszego ruchu.

Moja siostra, moja mała Red, właśnie celuje z broni do człowieka z zamiarem zabicia go. To niemożliwe i nierealne. Nie ona. Ona nie jest taka jak my. Nie jest mordercą. To niemożliwe, aby po tylu latach ukazała swoją ciemniejszą stronę. Błagam, niech to będzie tylko głupi sen z którego zaraz się przebudzę..

'Ona jest taka jak Ty. I taka sama jak Louis. To w końcu wasza bliźniaczka więc to zrozumiałe, że po części będzie przypominać Ciebie, a po części jego. Będzie prezentować zarówno to co macie w sobie najlepsze, jak i najgorsze. Jest Harmonią, bo łączy zimny gniew Payne'ów z gorącą złością Tomlinson'ów, dając niesamowitą mieszankę. To dlatego Bradley bardziej dba o nią, jak o was.'

Słowa Ann nagle we mnie uderzają. Miała rację.. Taką cholerną rację, a ja jej wtedy nie słuchałem. Jaki byłem wtedy głupi..

Red pociąga za spust, jednak nic się nie dzieje, zamiast dźwięku wystrzału słychać tylko cyk, cyk. Skończyły jej się kule. Szybko ją chwytam i sprowadzam na dół, do mojego pokoju. Idzie za nami zdenerwowany Lou. Dziewczyna szarpie się, wyrywa. Jej oczy są czarne jak Louis'a i puste jak moje. Ostatni raz je takie widziałem przed laty. Zanim Gary starał się do niej dobrać. To oznacza, że ona wróciła.. jej ciemnjejsza część znów jest z nami. Tylko jeden raz w życiu, miałem okazję jej skosztować. Dokładnie osiem lat temu. Niby miała tylko te dwanaście lat, ale i tak była wtedy przerażająca..

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Where stories live. Discover now