XXXIII. 'Wolałem ją spokojną i opanowaną.'

1.1K 66 11
                                    

Jeżeli to czytasz, to pozostaw po sobie gwiazdkę lub komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a mi daje to wiele radości i niezłego kopa, do dalszego pisania.

PG-13.

Harry POV

Ugh, jak ta mała mnie dziś denerwuje, to po prostu głowa mała. Rozumiem, że martwi się o swoich braci, ale zdecydowanie przesadza. Ze wszystkim. Zachowuje się jakby nie wiem.. coś przyćpała, bo to co ona wyprawia, nie jest normalne. O wiele bardziej wolałem ją spokojną i opanowaną. Taką jaka była, w samochodzie, gdy ją przywieźliśmy.

Nie mówię, o tym jak mi przyjebała, czy straszyła mnie, że wysadzi mój ukochany samochód, tu akurat potrafię ją nawet zrozumieć. Ale to żeby żądać od nas tego, abyśmy ją zapoznali ze wszystkimi naszymi planami, to już lekka przesada. Co jej do tego? Po co ona się pcha w nie swoje sprawy?

-Tak, ale w sumie to każdy może iść. Nie ma przymusu, że masz zostać.- odpowiada jej Niall.

-Świetnie!- klaszcze uradowana.- Idziemy!

-Jak MY?!- oburzam się.- Jacy my?! Ty zostajesz!

- Każdy może iść. Nie ma przymusu, że masz zostać. Tak przed chwilą powiedział Niall, a wy potwierdziliście. Więc w drogę!

Podnosi się, ale równie szybko, jak wstaje, Ash ciągnie ją na swoje kolana.

-Nie. Ty zostajesz i nigdzie nie idziesz.-mówi spokojnie, ale stanowczo Ash, zacieśniając uścisk na jej talii.

Dobrze! Postaw się jej! Niech sobie zbyt dużo nie wyobraża!

-Ashton, puszczaj!- krzyczy Red i stara się, mu wyrwać.- Nie masz prawa, o tym decydować! Chce tam iść!

-Nie. Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tutaj i bez dyskusji. I tak, wystarczająco ryzykowałem, przywożąc Cię tutaj. Zostajesz, choćbym miał Cię łańcuchem, do kaloryfera przypiąć.

No i dobrze. Powinien zrobić tak na samym początku. Jest tak uparta, jak Louis. Cholerne geny Tomlinson'ów! Nie mogłaby mieć więcej wspólnego z Payne'm? Choć nie. W sumie lepiej nie.

-Ashton!- warczy na niego, po czym próbuje go uderzyć łokciem w brzuch, ale on łapie ją za przedramiona.

-Kto jedzie, niech się zbiera.- mówi Niall, chwytając za kluczyki i wychodząc z domu.

Jakoś mi się nie śpieszy na spotkanie z Mersy'm, bo wiem, że gdybym tam pojechał, to nie dowiedzielibyśmy się niczego. Rozwaliłbym mu głowę, zanim wydusiłby z siebie choć jedno słowo. Luke chyba też, bo nie ruszył się z miejsca.

Czyli zapowiada nam się leniwy wieczór, w dodatku bez telewizora, a to wszystko przez czerwonowłosą dziewczynę, siedzącą na kolanach u Irwin'a.

Siedzimy tak pół godziny w ciszy. No w sumie to niezupełnej ciszy, bo ta dwójka kłóci się po cichu. Z nudów, gram z Luke'iem w pokera.

-Przepraszam.- słyszymy cichy, damski głos, który przerywa cudowną ciszę.- Zwłaszcza Ciebie Harry. W ogóle nie powinnam się tak zachować, nie powinnam Cię uderzyć... ja po prostu.. nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło, byłam tak przerażona tym, że nie wiem co się dzieje z moimi braćmi, że nie myślałam racjonalnie. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, nie zrobiłabym tego.

-Spoko.- odpowiadam jej krótko, nie odwracając znad kart.

Tak właściwie to nic się jak dla mnie nie stało. Nie chowam urazy, czy coś. Ale w sumie, to ta mała ma niezły cios, jak na swoje warunki fizyczne. Mam na myśli, że jest karłem, oczywiście.

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Where stories live. Discover now