VII. 'Sam ją sobie zaprowadź.'

848 52 5
                                    

Red POV

Wysiadamy z wielkiego suv'a. A właściwie, kto wysiada, ten wysiada, bo ja zostaję wyciągnięta z niego siłą. Czuję mocny uścisk na moim prawym nadgarstku, na pewno będę miała siniaki. Staram się wyrwać, ale na marne, bo Zayn jeszcze bardziej zacieśnia swoje palce wokół mojego nadgarstka. Zaczynam się go bać, tego co mi może zrobić, nie chce aby mnie dotykał.

Jestem przerażona, czemu mnie nie puści? Przecież mu nie ucieknę, bo nawet nie mam gdzie. Idę o zakład, że nie jesteśmy jedynymi osobami w domu. Skąd to wiem? Duży dom, duży garaż, pełno samochodów. Owszem, możecie powiedzieć, że przecież faceci lubią mieć dużo samochodów, ale prawda jest taka, że trzymają się zawsze 2 lub 3 różnych marek. A z tego co widzę, to w tym garażu jest 8 różnych marek plus jeden samochód pod plandeką. Słyszę głos mojego 'wybawiciela'

-Woah! Zayn! Delikatnie, to nie worek kartofli!- mówi chłopak o jasnych, kręconych włosach.

-Taki jesteś zabawny? To sam ją sobie zaprowadź.- odpowiada mu Zayn i popycha mnie w stronę Irwina, tak mocno, że gdyby nie on upadłabym. Spinam się na jego dotyk.

-Ostrożnie idioto!-drze się za nim, a ja się od niego nieco odsuwam. -Wszystko ok?

Kiwam głową i od razu spuszczam wzrok i przygryzam wargę, czuje się dziwnie. Delikatne chwyta mnie za nadgarstek i prowadzi gdzieś. Ma duże i ciepłe dłonie, kompletne przeciwieństwo moich. Idę za nim cicho i się nie wyrywam, bo to nie ma sensu. Nie wiem gdzie jestem i jak stąd uciec.  Wychodzimy na piętro, prawdopodobnie jesteśmy w holu, czy czymś takim, ale nie jestem w stanie stwierdzić, bo się nie przyglądam.

Cholera wiem, że powinnam, jeśli chce uciec, ale nie potrafię. Czuje wewnątrz mnie, że to koniec. Koniec gry, którą toczę od 4 lat ze śmiercią, zawsze udało mi się uciec, przedłużyć czas mojego życia. A dziś? Czuje się pusta, malutka, nic nieznacząca. Jestem zagubiona, nie wiem co mam zrobić, powinnam planować ucieczkę, ale w mojej głowie jest kompletna pustka. Nie potrafię się na niczym skupić, poza wielką ciepłą dłonią, oplatającą mój nadgarstek.

Wchodzimy po schodach i kierujemy się w lewo, do jakiejś sypialni. Co on ode mnie chce? Zaczynam panikować. Jeśli chce mnie wykorzystać? O matko, już po mnie! Nie, nie, nie! To nie może być prawda. Wchodzę do pokoju, zaczynam drżeć ze strachu, zamykam oczy i czekam na jego ruch. Nie słyszę jednak za sobą kroków, nie czuje też jego rąk na sobie. Otwieram oczy i odwracam się. Chłopak stoi nadal w drzwiach. Zbieram w sobie całą moją odwagę jaka mi pozostała i zadaję pytanie:

-Kiedy zdecyduje-cie co ze mną zrobić?-w połowie zdania załamuje mi się głos. Niech to! Teraz będzie wiedział, że się go boję.

-Wtedy, gdy wszyscy będą w domu.- widzę smutek w jego oczach. (Dlaczego?)-Trzeba ci czegoś?

-Coś do spania.

-Ok, coś jeszcze?

-Nie, dziękuję.-odpowiadam grzecznie, a on patrzy na mnie, jakbym urwała się z zakładu dla psychicznie chorych. Zamyka za sobą drzwi na zamek. Rozglądam sie po pokoju. Jest średniej wielkości. Kiedy wchodzisz przez drzwi od razu po lewej przy ścianie jest jednoosobowe łóżko, a przy nim stolik nocny z lampką i zegarkiem. Obok jest okno z widokiem na las. Cholera. Jesteśmy. W. Lesie! Jak ja stąd mam uciec?'Umrzesz i tyle.' Pociesza mnie moja 'mądra' podświadomość. Nienawidzę jej czasem. Naprzeciw drzwi jest komoda a przy niej sofa. O! Mam tu też małą biblioteczkę! Jak miło! Po prawej, jest tylko wejście do łazienki i biurko z krzesłem. Poza tym parę kwiatków, bibelotów, poustawianych na komodzie, na ścianach wisi kilka obrazów i tyle. Całość jest utrzymana w odcieniach brązu. Kiedy kończę moje oględziny do pokoju wchodzi Irwin. Przyniósł mi spodnie dresowe, koszulę ze znaczkiem superman'a szampon i żel pod prysznic. O jak miło: męski! Podał mi rzeczy. Zauważyłam wśród nich kobiecą bieliznę. Skąd on ją wziął? Dziękuję mu cicho. On tylko kiwnął głową i patrzył się na mnie. W końcu postanowił się odezwać:

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz