XXV. 'Prawie ją uderzyłeś!'

Start from the beginning
                                    

-Zamknij mordę, chuju! Nie drzyj się na mnie! Po chuj ona tam właziła?! Nie mogła wrócić tam skąd przylazła?! Gdyby nie jej pierdolona, niezaspokojona ciekawość oraz chęć wtrącania nosa w nie swoje sprawy do niczego by nie doszło! Ja pierdole!

-Czy ty zjebie zdajesz sobie sprawę z tego coś ty kurwa najlepszego narobił? Prawie ją uderzyłeś!

Louis uderzyłby Red?! O co tu w ogóle chodzi?! Nasłuchuję dalej.

-No właśnie, prawie!

-Kurwa nie przerywaj mi! Przecież ona cię znienawidzi! Co ci odjebało?! Powiedz, bo ja nie rozumiem!

-Czego nie rozumiesz w słowach: 'po chuj tam wchodziła'? No ja, pierdole! Przecież ten psychol mógł jej coś zrobić..

-Louis, jedyną osobą, która jej coś zrobiła, jesteś aktualnie ty. A Gary nic by jej nie zrobił, bo był związany. I ty to sam sprawdziłeś przed naszym wyjściem.- jego głos był spokojny, ale słowa ociekały jadem.

Szybko wszedłem do swojego pokoju, chcąc pozostać niezauważonym. Drzwi od pokoju Liam'a trzasnęły, nastała chwila ciszy przerywna tylko czyimś głośnym oddechem.

-Red?- słychać pukanie do drzwi i szarpanie za klamkę. - Red! Otwórz te cholerne drzwi! Red, do kurwy nędzy!

Liam wali z całej siły w drzwi do pokoju dziewczyny, one jednak ani drgną. Kolejne trzaśnięcie drzwiami. Tym razem to Lou. On jednak kieruje się na dół.

-Red? Proszę, otwórz. To tylko ja...

Chłopak dalej się dobija i coś krzyczy, jednak nie wiem co, bo udaję się pod prysznic. To w sumie nie moja sprawa i nie powinienem się w ogóle wtrącać, ani tym bardziej podsłuchiwać, ale jednak, taka jest natura ludzka. Musimy wszystko słyszeć i wiedzieć.

Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Gorąca woda od razu mnie odpręża, dając ukojenie napiętym mięśniom. Ten dzień jest tak wyczerpujący.. Najpierw Gary, potem picie, a teraz jeszcze to. No i nie zapominajmy, kto będzie siedział za kółkiem, gdy będziemy się pozbywać ciała. Mam nadzieję, że jestem wystarczająco trzeźwy, bo pobalowałem i to nieźle.

Szkoda tylko, że Ash nie zszedł. No cóż. Wolał zostać z Red, to się nie odstresował chłopak. Będzie chodził dość spięty i napięty. Nie było go też podczas wyjaśnień Rossen'a. Ktoś będzie mu to musiał wszystko streścić i coś tak czuję, że to będę ja.

Wychodzę spod prysznica i ubieram jedną z czystych par bokserek, które trzymam u siebie w łazience.

Znów wchodzę do swojego królestwa i oddycham głęboko, starając się jakoś ogarnąć. Rozglądam się po pomieszczeniu, którego barwy szybko mnie uspokajają. Dominuje tu szary, ale gdzie nie gdzie, są elementy zieleni. Pomysł Mike'a oczywiście. Truł mi o to tyłek miesiącami. Po mojej lewej jest duże łóżko wodne z szarą pościelą i komodą z jednej strony, a z drugiej z półką na książki i inne takie różne. Przy niej jest wysoka, dwu poziomowa szafa z przesuwanymi drzwiami. Nad łóżkiem mam półkę z.. czymś. Pech chce, że nie mogę zmienić ustawienia mebli, bo są one razem i ten zakup, również był pomysłem Clifford'a. Naprzeciw mnie mam okno i fotel przy nim, bo lubię sobie posiedzieć w czasie burzy na nim i patrzeć jak leje. Po prawej, poza wyjściem na hol, mam kanapę z telewizorem. Tak jakoś wyszło. Na ścianach wisi mi pełno plakatów i zdjęć. Na jedno z nich, przedstawia moją siostrę. Miała zaledwie 10lat, gdy to zdjęcie zostało zrobione.. Ciekawe co się z nią dzieje.. czuję wszechogarniający mnie smutek. Muszę zapomnieć..

Ubieram jakieś dresy i wychodzę z pokoju. Widzę Liam'a, który opiera się o drzwi do pokoju Red. Coś tam mówi i wali czasem w drzwi. Schodzę szybko na dół do garażu. Biorę kluczyki do Chevrolet'a Saburbam'a z 2013 i idę go otworzyć. Czegoś mi tu jednak brakuje.

Take What You Need Sweetheart. || A.I. ✔Where stories live. Discover now