Rozdział 28

2.1K 107 39
                                    

Ten dzień nie mógł zakończyć się dobrze. Nad zamkiem wisiała posępna chmura rozpościerającą smutek, niszcząc wszelką radość jaka zapanowała na terenie watahy. 
Minęło kilka dobrych godzin od kąt nastąpiła nieprzyjemna wymiana zdań podczas uczty przy stole głównym. Nerwowy stan udzielał się każdemu, kto tylko miał styczność z Alfą lub Betą po jej zakończeniu. Chodź starali się za wszelką cenę znaleźć Carmen, ich poczynania pełzły na niczym. Dziewczyna jak gdyby zapadła się pod ziemię. Pytali wiele osób, lecz prócz krótkich odpowiedzi ,, biegła tam" nie byli w stanie określić ostatecznej wersji kierunku w jakim się udała. 
Podczas gdy dwoje mężczyzn było co raz to bardziej podirytowanych zniknięciem nastolatki, w tym samym czasie Carmen zwinięta w kącie na końcu zimnego korytarza marzła. Twarz zalaną miała łzami, oczy podpuchnięte od płaczu, a policzki rozpalone. Chodź wiedziała, że powinna wstać i spróbować odejść jak najdalej od tego przeklętego miejsca, dziwna siła nie pozwalała jej tego zrobić, mimo iż miała idealną okazję. Gdy tylko próbowała się podnieść, jej ciało jak gdyby odmawiało posłuszeństwa. W pewnym momencie odpuściła i po prostu siedziała w bezruchu w ciszy, jak się okazało błogi spokój nie był jej sojusznikiem, gdyż spowodowało to jeszcze więcej myśli w jej młodej głowie z którymi niejednokrotnie ciężko było jej się pogodzić. Była odrętwiała, lecz nie chciała wracać do Kordiana czy kogokolwiek innego. Przy nikim nie mogła czuć się bezpiecznie, jak się okazało nawet brat nie mógł zapewnić jej tego poczucia jak było jej dane łudzić się przez wiele lat gdy jeszcze dorastała.  
-Carmen? Wszyscy cię szukają.- kilka metrów przed nią pojawił się Derek, którego bała się równie mocno jak innych. Zastanawiała się jakim cudem nie usłyszała jego kroków w tej przepełniającej ciszy, przecież nie mogła aż tak pogrążyć się w myślach?
- Na co czekasz? Wstawaj! Kordian zaraz tu będzie. Nawet nie wiesz jak bardzo się wściekł gdy tylko dowiedział się, że znikłaś.- zaśmiał się pod nosem wpatrując się w dziewczynę wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jej strony, lecz nie zdołał się doczekać, w efekcie tego wypuścił powietrze z ust ze świstem. - No wstawaj dziewczyno! Spokojnie... Kordian i Clemens już dawno się uspokoili, jednak mimo to radziłbym ci uważać gdy przyjdą, z nimi to nigdy nic nie wiadomo.- tym razem jego śmiech wypełnił ciszę odbijając się po pustych korytarzach. 
Nastolatka jednak wciąż nie zdołała wydusić z siebie żadnego słowa, wolała czekać aż sytuacja się rozwinie. Nie chciała robić niczego pochopnie, gdyż już zdołała się przekonać, że najmniejszy ruch może jej zagrozić. 
-Carmen?!- nagle w tym samym korytarzu pojawił się jej mate, lecz jego mina nie zwiastowała niczego dobrego. - Czy ty jesteś niepoważna?! Co sobie wyobrażałaś siedząc tu, co?! Nie jesteś żadną królową, żebyśmy tracili niepotrzebny czas na ciebie! Ogarnij się dziewczyno!- podszedł do niej szybko i w ekspresowym tempie chwycił ją za ramiona podnosząc do góry.
-Nie prosiłam się o szukanie mnie.- powiedziała pod nosem, lecz i to mężczyźni zdołali usłyszeć.
-Powinnaś być mi i Kordianowi wdzięczna za to, że mogłaś tu zostać. Wyobrażasz sobie co by się  z tobą stało gdybyśmy cię wygnali z moich terenów? Zginęłabyś w przeciągu 48 godzin...- ochrypły głos Clemensa był twardy i stanowczy. Litavor wypuścił z uścisku dziewczynę, lecz nie spodziewał się takiej reakcji z jej strony.
-Nie mam za co wam być wdzięczna! To wy zrobiliście z mojego życia jeszcze większe piekło! To przez was mam koszmary w nocy! Skrzywdziliście mnie na całe życie i nigdy wam tego nie zapomnę!- Carmen nie mogła już dłużej wytrzymać, czuła że to najlepszy moment aby dać upust swoim emocją. Po kilku sekundach jednak zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, a w efekcie tego obawiając się jeszcze większych konsekwencji ruszyła się z miejsca chcąc przed nimi uciec. Wzrok zakrywały łzy, które na nowo zaczęły zdobić jej wciąż opuchnięte policzki. Czuła się jak w klatce bez jakiegokolwiek wyjścia, była przytłoczona tym wszystkim i pragnęła zniknąć z tego świata już teraz, w tym momencie.
Nie zdołała jednak uciec zbyt daleko, gdyż poczuła uścisk na nadgarstku. Kordian nie  pozwolił jej ponownie uciec, gdy tylko chwycił jej rękę, zrobił ruch przyciągając jej drobne ciało do swojego. Objął ją ramionami, gdyż czuł jak bardzo jest roztrzęsiona. Co jakiś czas szarpała się, bijąc go po torsie zanosząc się przy tym bardzo mocno płaczem. Na swoje nieszczęście odczuwał jej negatywne emocje.
-Proszę... puść... mnie- wychrypiała żałośnie pomiędzy napadami płaczu. 
-Shh...- przytulił jej głowę do swojego torsu chcąc ją szybciej uspokoić i uciszyć. Alfa wraz z Derekiem poszli do swoich sypialni mijając ich, dobrze wyczuwając, że  muszą wyjaśnić sobie na razie to wszystko na osobności. Clemens popatrzył na nich, poklepując w pokrzepiającym geście Kordiana, jak gdyby wiedział, że dzisiejsza noc nie będzie należała do najłatwiejszych dla tej pary mate. Jednak spokojnie mógł iść spać z myślą, że Beta zdoła już sam poradzić sobie z dziewczyną. 

OddalonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz