Rozdział 34

1.1K 64 32
                                    

Pov Kaja.

Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Pietro stojącego nademną.

- Musze pomóc Starkowi - powiedziałam próbując wstać.

- Nie możesz. Clint kazał mi sie tobą opiekować - powiedział Maximoff.

- Cholera - powiedział chłopak pod nosem.

- Co się stało?- zapytałam.

- Zostań tu, mnie wzywa Kapitan - odpowiedział i wybiegł z budynku.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z okazji. Wstałam i wyszłam z budynku. Zaczelam biec. Po drodze ominełam Natashe.

- Cześć Nat - powiedziałam.

Dziewczyna nagle sie zatrzymała, otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ja nie przestałam biec.

Biegłam dalej, a nademną przelatywał Rhodey. Nagle niespodziewanie ten człowiek mrówka, który wcześniej się zmniejszał, teraz urósł do rozmiaru mniej więcej samolotu i chwycił Rhodey'a za noge.

- Mały zrobił się duży - powiedział war machine.

Antman wziął zamach i żucił Jamesem.

W tym samym czasie stojący na ziemi Iron man powiedział:

- Oddawaj mojego Rhodeya.

Później nadleciał Sam i kopnął Tonego.
Spiderman złapał swoją siecią Rhodeya, gdy ten omal nie uderzył o samolot.

Baners i Rogers próbowali uciec do quinjeta. Czarna pantera ich gonił.

- Okey, czy ktoś z naszej drużyny ukrywa jakieś fajne moce? Oczekuje propozycji
- zapytał Stark.

Mi nie trzeba było dwa razy mówić. Przemieniłam się w wilka i pobiegłam.

Biegłam koło księcia wakandy, kiedy na drodze stanął nam człowiek mrówka, no tylko że w większej wersji.

- Chcecie ich dopaść? Najpierw musicie ominąć mnie - powiedział i żucił w nas autobusem.

Nadlecieli Rhodey z Peterem i walczyli z olbrzymem, a my w tym czasie zajeliśmy się Clintem i Pietrem, który zjawili się koło ant mana.

T'challa walczył z Bartonem, ja z Pietrem.

- Miałaś tam zostać- powiedział Maximoff.

Niestety w postaci wilka nie moge mówić, więc mu nie odpowiedziałam. Naprawde nie sądziłam, że on jest na tyle głupi, żeby uwierzyć, że ja tam zostane.

Widziałam, że czarna pantera zniszczył łuk Bartona i pobiegł za Zimowym.

Nie miałam wyboru i ugryzłam Pietro w ręke. Chłopak krzyknął z bólu i przy okazji mnie puścił.

Rozejrzałam się, ale już chyba było po wszystkim. Na lotnisku zostało tylko kilka osób.

Kiedy zobaczyłam niedaleko leżącego Clinta podbieglam do niego. Chłopak był nieprzytomny. Musiał uderzyć głową o beton, kiedy upadł. Zamieniłam się w człowieka i uklękłam przy nim. Wzięłam jego głowe na swoje kolana. Dla pewności jeszcze sprawdziłam puls i czekałam aż odzyska przytomność.

W między czasie słyszałam w słuchawce rozmowy.

- Ej ludzie, znacie taki stary film " Imperium kontratakuje"? - zapytał Peter. Widze, że nie tylko ja lubie gwiezdne wojny - pomyślałam.

- Boże, Tony ile on ma lat?

- Nie wiem, nie wylegitymowałem go. Młody jest - odpowiedział Iron man.

- I na takiej śnieżnej planecie, są takie chodzące maszyny..- powiedział, ale nie dokończył, bo zaczął owijać nić koło nóg człowieka mrówki.

- Chłopak ma łeb - przyznał Stark, po czym razem z Rhodym uderzyli olbrzyma w głowe.

Quinjet odleciał. Stark i reszta tych latających próbowała go zatrzymać lub jak w przypadku Sama, chronić.

Nagle Clint zaczął odzyskiwać przytomność.

- Co sie dzieje?- zapytał.

- Spokojnie juz po wszystkim- odpowiedziałam.

Clint popatrzył na mnie przez chwile, po czym wstał z moich kolan, usiadł koło mnie i pocałował.

Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie na mnie zły za to, że nie odezwałam się przez tyle czasu. Kiedy skończyliśmy zapytałam:

- Dlaczego nie jesteś zły za to co zrobiłam? Za toz że nie powiedziałam wam, że żyje.

- Nie obchodzi mnie to. Ważne jest to, że żyjesz i że wróciłaś - odpowiedział.

- Ale wiesz o tym, że teraz trafisz do więzienia za pomaganie przestępcy?

- Tak, wiem - powiedział i przytulił mnie.

Kilka minut później na lotnisko wkroczyli mundurowi i zabrali siłą wszystkich, którzy pomagali Steveowi.







Cześć wszystkim,
Przepraszam za taką długą nieobecność ,ale nie miałam czasu zeby pisać. Nastepny rozdział za tydzień.

White Wolf |▪︎Clint Barton▪︎|Where stories live. Discover now