Rozdział 38

574 44 10
                                    

Wróciłam do bazy Avengers i od razu poszłam do mojego pokoju. Rozpakowałam broń i schowałam. Został jedynie łuk i kołczan. Nie wiedziałam co z tym zrobić, więc narazie odłożyłam to na biurko.

Musiałam zacząć się pakować, przynajmniej kilka ubrań na pare dni. Tak naprawde nie wiem nawet czy tam zostane dłużej niż kilka godzin.

Postanowilam wyruszyć jeszcze dzisiaj. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Zabrałam torbe z najpotrzebniejszymi rzeczami i położyłam nią na kanapie w salonie, a sama poszłam coś zjeść przed wyjazdem.

Kiedy skończyłam przypomniało mi się, że musze jeszcze wrócić po coś do pokoju. Zabrałam to i wróciłam po torbe. Gdy już wszystko miałam ruszylam na lądowisko do quinjeta, na którego zabranie dostałam zgode od Starka.

Po niecałej godzinie lotu dotarłam do celu. Wylądowałam na łące i wyszłam z quinjeta zabierając łuk i strzały. Szłam przez trawe, która sięgała mi do połowy łydek i rozglądałam się na wszystkie strony.

Prawie nic sie tutaj nie zmieniło. Ten sam las, łąka, płot, dom. Powoli weszłam po schodach prowadzących na werande i stanełam przed drzwiami. Zawachałam sie chwile ale w końcu zapukałam i czekałam. Nic się nie działo. Odpuściłabym gdybym była pewna, ze nikogo nie ma, ale wiem, że on tam jest.

Zapukałam znowu jednak teraz od razu drzwi się otworzyły, a w nich stanął Clint.

- Cześć - powiedziałam niepewnie wpatrując się w jego twarz, na której nie było żadnych emocji

- To ty - odpowiedział - Co cię tu sprowadza?

- Chciałam ci to oddać - wskazałam na łuk, który trzymałam w lewej ręce i kołczan pełen strzał przewieszony przez ramie - Znalazłam w Stark Tower.

Barton zastanowił się chwile.

- I przeleciałaś specjalnie setki kilometrów żeby mi oddać łuk? - powiedział z nutką rozbawienia w głosie - Nie tylko dla tego tu jesteś prawda? - uśmiechnął się lekko.

- Chciałam pogadać- szybko odpowiedziałam - Z tobą - dodałam po chwili niezręcznej ciszy.

- Chodź do środka - ustąpił mi miejsca w dzwiach.

Wnętrze domu prawie wogóle się nie zmieniło. Było tu tak jak wtedy gdy byłam tu ostatni raz, jednak czegoś mi brakowało.

-A gdzie reszta?

- Chris, Laura i dzieciaki wyjechali dzisiaj rano na wakacje. Nie będzie ich przez dwa tygodnie.

Skinełam głową. Clint zaprowadził mnie do kuchni.
Podałam mu łuk i strzały, które do tej pory niosłam.

- Usiądź- wskazał na krzesło - Za chwilę wróce - powiedział i wyszedł z kuchni.

Po minucie wrócił bez łuku.

- To czego się napijesz, kawy, herbaty ?

- Woda wystarczy - odparłam.

Podszedł do blatu, na którym stały dwie szklanki. Napełnił je wodą i wrócił do stołu stawiając jedną szklanke przede mną. Usiadł naprzeciwko. Znowu nastała cisza. Po chwili Clint zaczął mówić.

- Chce cię przeprosić, za to co wtedy powiedziałem. Poniosły mnie emocje i musiałem się na kimś wyżyć, niestety najbliższą osobą byłaś ty. Źle się z tym czułem bo widziałem, że cię skrzywdziłem. Bardzo. Nie wiedziałem jak mam przeprosić bo do więzienia na pewno byś drugi raz nie przyleciała, po tym co zrobiłem, a później ten areszt domowy. Wiele razy chciałem zadzwonić ale, za każdym razem kiedy chwyciłem telefon bałem się, że nie odbierzesz. W końcu uznałem, że to nie jest sprawa na telefon.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Widziałam, że to co mówił było szczere. Zaskoczyło mnie to co powiedział. Musial naprawde długo o tym myśleć.

-  To ja powinnam cię przeprosić. Nie dawałam żadnego znaku życia. Wszyscy myśleli, że zginełam. Pewnie czuliście się wtedy okropnie, a moje zachowanie było bardzo samolubne.

Barton chciał coś powiedzieć, ale zanim zdążył mówiłam dalej.

- Miałeś racje z tym, że nie wiedziałam co podpisuje, ale nie było czasu. Stark szybko mi opowiedział czego dotyczy sprawa i się zgodziłam. Teraz wiem, że nie powinabyła wtrącać się w tę sprawe. A wracając do tego co powiedzialeś mi w więzieniu,  nie potrafię się na ciebie gniewać - skończylam mówić i pierwszy raz od dawna spojrzałam prosto w jego oczy. W jego piękne niebieskie oczy.

- Czyli mi wybaczyłaś? - zapytał.

- Jeśli ty wybaczysz mi - powiedziałam nie urywając kontaktu wzrokowego.

Clint uśmiechnął się. Wstał z krzesła, na którym siedział i podszedł do mnie. Podał mi ręke, żebym też wstała, następnie tę samą ręke przesunął na mój policzek, a drugą przyciągnął mnie bliżej do siebie. Nasze klatki piersiowe stykały się. Czułam bicie jego serca. Jego oczy zjechały na moje usta. Oboje czekaliśmy aż drugie wykona jakiś ruch. W końcu równocześnie zetkneliśmy się wargami. Najpierw powoli, a później coraz bardziej agresywnie. Kiedy zabrakło nam powietrza odkleiliśmy się od siebie.

Wciąż byliśmy blisko siebie. Miałam zamknięte oczy, kiedy usłyszalam jak Clint zaczyna się śmiać. Spojżałam na niego pytająco

- Jeśli tak ma kończyć się każda nasza poważna rozmowa, to chce tak częściej - powiedzial za co dostał ode mnie po głowie, po czym obydwoje zaczęliśmy się smiać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 17, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

White Wolf |▪︎Clint Barton▪︎|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz