Rozdział 13

1.6K 76 2
                                    

Stark próbował włamać się do bazy Hydry, a my walczyliśmy z agentami w lesie. Wyjęłam swoje miecze i zaczęłam ciąć nimi wrogów. Chociaż wiedziałam, że lepiej byłoby walczyć w postaci wilka, nie chciałam zwracać na siebie uwagi.

Kiedy załatwiłam następnego przeciwnika, rozglądnełam się. W oddali widać było Hulka , a obok niego walczyła Wdowa. Kapitan jechał na swoim motorze i walił w agentów Hydry tarczą. Thor rozwalał bunkry młotkiem. Niedaleko mnie walczył Clint i prawdę mówiąc średnio sobie radził więc chciałam mu pomóc, ale nagle zaskoczyło mnie kilku wrogich agentów.

Gdy ich pokonałam zobaczyłam, że koło łucznika ktoś przebiega z nadludzką prędkością, a następnie Barton zostaje postrzelony. Szybko do niego podbiegłam.
- Nat, potrzebuję twojej pomocy, Clint oberwał, a ja nie wiem co mam robić - powiedziałam do słuchawki.
Parę sekund później Natasha już była przy nas. Dotknęła rany Hawkeye'a żeby zatamować krwotok, a on syknął bólu .
W tym samym momencie pocisk wystrzelony przez bunkier wylądował blisko nas.
- Czy ktoś mógłby zająć się tym bunkrem? - zapytała Nat.
Hulk pobiegł i go zniszczył.
- Dziękuję - powiedziała rudowłosa.
-Weź Bartona do statku, ja będę was osłaniać - zwróciłam się do Romanoff.
Ona na znak zgody tylko skineła głową.
Wyjęłam pistolet i go odbezpieczyłam. Cały czas byłam czujna. Nagle w połowie drogi jacyś agenci zaczęli do nas strzelać, jakby nie widzieli że mamy rannego. To już był koniec, miarka się przebrała.

Przemienilam się w wilka. Podbiegłam do nich i zaczęłam z nimi walkę. Było ich pięciu. Pierwszemu wgryzłam się w kark. Drugiego rozszarpałam pazurami. Trzeciemu wbiłam pazury w klatkę piersiową. Następnego uderzyłam łapą w głowę, a z ostatnim zrobiłam to co z pierwszym . W wilczej postaci szybko pobiegłam do quinjeta gdzie byli już Clint, Natasha, Bruce i Thor.

Usiadłam jak najdalej od wszystkich. Ciągle nie zmieniłam postaci. Zaczęłam myśleć nad tym co zrobiłam. Zabiłam ich wszystkich. Co do jednego. Zabiłam ich jak jakiś potwór, bestia. Taką bestią właśnie jestem.

Gdy Rogers i Stark z berłem Lokiego wrócili do statku, ja juz byłam w ludzkiej postaci. Wystartowaliśmy i lecieliśmy z powrotem do Avengers Tower. Podeszłam do Clinta.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- Bywało lepiej, ale jakoś żyje- odpowiedział i uśmiechnął się do mnie, ale ja widziałam że boli go rana. Wróciłam na moje wcześniejsze miejsce i przymrużyłam oczy. Po pewnym czasie usnełam.

Dziękuję psycho-faza za korekte tego rozdziału❤. Wbijajcie na jej profil bo pisze ciekawe książki.

White Wolf |▪︎Clint Barton▪︎|Where stories live. Discover now