[206] Słodkie jak Lukrecja [przeciętny: 3]

35 0 0
                                    


Tytuł: Słodkie jak Lukrecja

Autorka: SzalonyIntrowertyk

Tematyka: powieść obyczajowa, romans

Ocenia: Ayame



TREŚĆ

Prolog – 0. klisza

To, co zastanawia mnie od momentu, w którym dostałam od ciebie dostęp do plików, to twój podział treści. Dlaczego zdecydowałaś się na sześcioczęściowy (na tę chwilę) prolog? Te fragmenty nie należą do krótkich, bieżący liczy sobie dwanaście stron, kolejne mniej więcej od siedmiu do trzynastu. Skoro są wstępem do tego, o czym chcesz pisać w przyszłości, czy nie łatwiej byłoby uznać je za tom pierwszy, a kolejne rozdziały – o ile takowe istnieją, nie wiem, więcej nie dostałam – za tom drugi? Prolog jest wstępem do treści właściwej, wprowadzeniem, zachętą. Zakładając jednak, że każdy z prologów średnio ma objętość wspomnianych dwunastu stron, wychodziłoby na to, że twoje wprowadzenie to siedemdziesiąt dwie strony litego tekstu. Trochę dużo.


Zaciska usta w cienką linię, kręcąc głową z dezaprobatą – coś zdecydowanie musiało się jej nie spodobać. – Napisałaś, że zaciska usta, że kręci głową, dodałaś też dezaprobatę. To wszystko sprawia, że część po półpauzie jest zbędnym zapychaczem. Już bez tego czytelnik domyśli się, że coś się nauczycielce nie spodobało. Tnij zbędne elementy.


— Nie, nie. Linton reprezentuje coś całkowicie innego. Rycerskość, nie „ciapowatość — głosi donośnym głosem (...). – Zapomniałaś zamknąć cudzysłów. Poza tym to głoszenie głosem średnio mi leży, a tobie?


O, już na tym etapie chętnie pochwalę cię za poprawny zapis dialogów. Wiesz, kiedy postawić kropkę, stosujesz pauzę dialogową, jest schludnie i czytelnie. Brawo. Jednak Edgar jej już nie słucha. – Sądzę, że to zdanie dużo lepiej prezentowałoby się w osobnym akapicie. A tak w ogóle: Jednak Edgar jej już nie słucha. (...). I czy Edgar właśnie połączył te obydwie rzeczy w jednym zdaniu? (...). Edgar ziewa przeciągle, zasłaniając jednak usta dłonią. – Niby pomiędzy tymi fragmentami nie jest wcale tak mało tekstu, ale jednak to powtórzenia rzuciły mi się w oczy. W kwestii imienia sama zobacz – cały czas piszesz o tym samym bohaterze, w narracji trzecioosobowej to on wiedzie prym w scenie, oczywiste jest więc, że właśnie on nie słucha, on łączy coś w zdaniu i w końcu – on ziewa. Spróbuj zgrabnie pominąć imię.


Jak już o narracji mowa – obrałaś sobie całkiem ciekawą drogę. Trzecioosobówka jest nieco zdystansowana od samego protagonisty; jednocześnie piszesz w czasie teraźniejszym. To dość wymagająca forma i jestem bardzo ciekawa, czy przypadkiem nie nadejdzie taki moment, w którym przyzwyczajenia czytelnicze wezmą górę. Mimo wszystko dość rzadko spotykamy się z taką właśnie kombinacją. Na tę chwilę jest bardzo poprawnie. Idziemy dalej?


Z drugiej strony miło było znów czuć jego ustach w miejscach... Mon Dieu! – Usta.


Ale złoty krzyżyk, który nieustannie wyskakuje mu zza koszuli[,] cały czas go rozprasza. – Sam z siebie raczej nie wyskakiwał. To wprawdzie drobiazg, ale sądzę, że warto choć lekko zaakcentować, że nie działo się to ot tak, a, na przykład, przy najmniejszym ruchu, w trakcie biegu lub w rytm stawianych kroków.

Ocenialnia literacka „Wspólnymi Siłami"Where stories live. Discover now