24. Chyba rzeczywiście panikuję

2.1K 161 17
                                    



Harry masował z uczuciem swój płaski brzuch, zabijając wzrokiem partnera. Ledwo powstrzymywał się od krzyku. Jego brwi były mocno zmarszczone, a postawa wroga wszystkiemu.

- Proszę to przecież jest praca, nie musisz mnie zabijać wzrokiem za coś takiego... - próbował się bronić alfa - Po prostu mamy jeszcze dwa dni do rozpoczęcia wszystkiego poprawnie i zostały one porządnie rozplanowane.

- Zaraz ci zejdzie ten uśmiech z twarzy - Harry powiedział bardzo niskim głosem - Nie zgadzam się na w takim stylu teledysk, wymyśl co innego.

- To tylko teledysk Harry, piosenka jest dwuznaczna, wiec cóż... Zayn to konsultował i w porozumieniu z reżyserem uznali to za dobry pomysł - próbował wyjaśnić - Przecież wiesz, że kocham ciebie i maleństwo. Nikogo innego.

- Bajeczki mi teraz wciskasz - próbował się za mocno denerwować - Aż mnie teraz denerwuje fakt, że napisałeś piosenkę o naszym seksie!

- Podobała ci się przecież! Sam mówiłeś tak... Przepraszam, że poszedłeś spać, a mi się nie chciało, do tego dopadła mnie wena... - gestykulował żywo.

- Kocham tę piosenkę - odpuścił, opadając na siedzisko - Ale nie podoba mi się teledysk. Jestem w ciąży i do tego mojego męża ma dotykać pełno omeg, pół nagiego.

- Porozmawiam z Zaynem i reżyserem. Okej? Nie chce, żebyś się tym przejmował, bo nie ma czym. To tez jest dla nich praca. A ja mam męża - uniósł do góry dłoń z obrączką.

Harry uśmiechnął się nieznacznie. Chociaż to małe zapewnienie go uspokoiło. Informacja, że Louis się chociaż postara dla jego komfortu.

- A teraz dasz się przytulić, moje słoneczko? - uniósł brew, siadając tuż koło niego - Wiesz, że nie lubię kiedy jesteś wkurzony.

- Może - napełnił policzki powietrzem i wypuścił je - Chyba tak, bardzo tak - przyjął ramiona starszego Tomlinsona.

- I od razu lepiej, prawda? Nie trzeba się boczyć, chyba że to ciążowe humorki, to chociaż można by było podciągnąć pod objawy, których jakby brak - dokuczał młodszemu, ale to była ich rzecz.

- Trzymajmy się ciążowych humorków - poprosił po krótkim prychnięciu śmiechem - Boczenie się nie jest mi do twarzy.

- Zabawne, że nie masz żadnych większych objawów. Jakby wiesz. Mówi się o mdłościach, utracie przytomności. Zmiana zapachu czy generalnie omegi same wyczuwają taki stan - ta sprawa nurtowała szatyna.

- Każda ciąża jest inna, a sprawa zapachu powinna zejść na dniach. Przestałem brać te wszystkie tabletki i zacząłem witaminy - przypomniał Louisowi - Co do braku wymiotów jestem szczęśliwy.

- Szczerze? Chciałbym, żeby było już po trasie. Jakby cieszę się, że podzielę się z ludźmi moją nową muzyką, ale jednocześnie chciałbym czuwać przy tobie i organizować pokoik dla dziecka. Wiesz, jakby mój alfa jest bardziej gotowy na to niż się spodziewałem - to była chwila szczerości dla Louisa.

- Fani na ciebie liczą, plus chciałbym jak najmniejszą różnice wieku przed naszymi pierwszymi szczeniakami - też się otworzył w tym temacie - Co do pokoiku, lepiej dla bezpieczeństwa załatwić to teraz z góry. A ja ciągle przy tobie jestem, więc też masz pewnego rodzaju kontrolę.

- Więc, kiedy urodzisz to szczenię chciałbyś niedługo zajść w kolejną ciąże? - upewnił się, że dobrze rozumie - Mała różnica wieku to dobra sprawa, dzieci mogą mieć ze sobą lepszy kontakt. Widzę jak jest ze mną, gdzie wychowałem się praktycznie jako jedynak, a bliźniaki maja siebie nawzajem.

- Tak właśnie myślę kochanie, chciałbym niedługo po pierwszej, zajść w drugą - potwierdził, uważając to za naprawdę dobry pomysł.

- Idealnie to się zgra z moim wolnym. Ludzie będą musieli jakoś przyjąć do wiadomości, że zniknę z muzycznego świata na jakieś conajmniej dwa lata. Albo raczej z tras, bo może jakaś muzyka wyjdzie - Louis był pewny swojej decyzji.

Behind closed door || Larry Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα