Harry: Słyszałem o tym co się stało. Wybacz, jeśli się narzucam i głupio wykorzystuję twój numer... Ale chciałem napisać, że jeśli chcesz ramienia do wypłakania, czy coś to przyjadę. Nikt nie zasłużył na takie traktowanie. Em, kończę... Zignoruj tą wiadomość, czy coś.Louis: Jest w porządku, tak myślę. Właściwie siedzę w mieszkaniu zupełnie sam, jeśli chciałbyś wpaść na jakaś pizzę czy coś to śmiało. Zawsze dobrze jest mieć jakieś towarzystwo.
Harry: Podaj mi adres. Zaraz będę, mam nadzieję, że nie masz żadnych uprzedzeń co do pizzy (o hawajskiej nawet nie myśl, bo to nie jest pizza).
Louis: Czyli mamy podobne zdanie. Zaraz udostępnię ci lokalizację. Jeśli chcesz mogę zamówić ci podwózkę? W końcu ściągam cię do siebie...
Harry: Dam radę Lou! Podjadę busem, muszę jakoś wykorzystać mój bilet miesięczny 😉. Będę do kilkunastu minut!
Louis: W porządku czekam niecierpliwe w takim razie ;)
Harry: Po cichu liczę tylko na jakąś miłą herbatkę panie Tomlinson!
🐾🐾🐾🐾
Louis powolnym krokiem przeszedł do kuchni i nalał wody do czajnika. Nie mógł przepuścić okazji na spotkanie z omegą, tym bardziej, że ta sama to zaproponowała. Może nie była świadoma, że Louis bardziej ma zamiar świętować niż się użalać nad sobą, ale nie to było najważniejsze w tamtym momencie. Ta krótka rozmowa wiele mu też uświadomiła, jak i wcześniejsze spotkania. Brunet w ogóle nie chciał używać jego pieniędzy. Czy to na dojazd do niego, czy też na paliwo, kiedy proponował podwózkę.
Nie wspominał już o swoim alfie, który lekko się martwił, wiedząc jak to bywa w wielkim Londynie. Przygotował dwa kubki oraz otworzył stronę internetową swojej ulubionej pizzerii. Miała niewielkie menu, ale jedzenie zawsze było świeże i dojeżdżało niemal gorące. Zawsze kiedy podawał swoje nazwisko wiedział, że może liczyć na dobrą robotę i nie żałował napiwku. Z pełnymi kubkami pokierował się do salonu i postawił je na stoliku.
Jego życie ostatnio było szalone. Poznał omegę, do której jego alfa od razu zaczął coś żywić, jego ustawka się skończyła, a najlepszy przyjaciel go zdradził w dotkliwy sposób. Tak naprawdę nie mógł się doczekać wyjazdu w trasę. Będzie mógł skupić się tam przede wszystkim na sobie. No i może trochę na Harrym, jeśli chłopak mu na to pozwoli. Brzdęk kolejnej wiadomości sprawił, że zreflektował się i sięgnął po urządzenie. Kolejną wiadomość od Harry'ego z pytaniem, na które piętro ma wjechać. Odpowiedział mu szybko i skierował się do drzwi, które odblokował z górnego zamka, musiał mimo wszystko być bezpiecznym. Mieszkanie miało nawet alarm, który włączał na noc lub kiedy wychodził. Brzęk windy i już nacisnął na klamkę, zaraz przed sobą widząc dość zmartwioną omegę. Harry bez słowa go objął, chcąc dać mu otuchy.
- Przykro mi Lou, naprawdę dobrze razem wyglądaliście...
- Jest okej Harry, jakby wiesz sprawa się miała tak wcześniej, oficjalnie teraz poszło do informacji. To rozmowa z resztą na dłuższy czas - westchnął, jednak nie uciekał od uścisku.
- Nie rozumiem - odsunął się od mężczyzny i zamknął za sobą drzwi - Wyglądaliście na naprawdę szczęśliwych. Zwłaszcza Danielle promieniała.
- Mam herbatę, zamówimy jedzenie i wyjaśnię ci wszystko bardziej szczegółowo - swoją drogą po prostu potrzebował się komuś wygadać, komuś innemu niż Dan.
- Jasne, nie ma sprawy - zsunął ze swoich nóg buty i wszedł dość niepewnie w głąb mieszkania za alfą
- Śmiało czuj się jak u siebie, herbata jest już gotowa i lekko przestygła - skierował się do przestronnego salonu.
YOU ARE READING
Behind closed door || Larry
FanfictionLouis naprawdę starał się trzymać emocje, kiedy słyszał po raz kolejny stukot obcasów w pomieszczeniu. Przymknął oczy, próbował odpocząć i skupić się na swojej pracy, jednak Danielle skutecznie mu to uniemożliwiała. Nie rozumiał dlaczego ta wciąż by...