9. Przyjazd Potępionych

475 23 2
                                    

Auradon 2015r.

*Raven*

Wszyscy się dziś dwoili i troili, by jak najlepiej przywitać czwórkę szczęśliwców, którzy przyjadą z Wyspy, by móc zamieszkać w Auradonie. Dla mnie oznacza to także ponowne zobaczenie mamy. Na tę myśl, uśmiechnęłam się delikatnie, jednak nie mogłam odpływać zbyt daleko, gdyż pomagałam cioci Lonny w dopięciu wszystkiego na ostatni guzik. Ja zawsze wiedziałam, że mama Alana jest naprawdę spoko, ale i z tą tegoroczną szybko udało mi się znaleźć wspólny język. 

- Nica, mogę cię prosić na chwilę? - niespodziewanie podszedł do mnie Ben wraz z... Echh... Audray. Ale, co oni tutaj robią? Powinni raczej stać już z Dobrą Wróżką przy podjeździe i oczekiwać na gości z Wyspy. 

- Co jest? - spytałam, uśmiechając się... do taty... nie do matki Phoebe. 

- Tak się zastanawiam, czy nie zechciałabyś powitać potępionych razem z nami? 

- Naprawdę mogę?! - ta propozycją bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. 

- Jeśli tylko chcesz... 

- Oczywiście, że chcę! To będzie dla mnie zaszczyt. - powiedziałam szczerze. 

- Dobra, już się tak nie podniecaj. - Audrey przewróciła oczami, po czym ruszyła przodem, ciągnąc Bena za sobą. Westchnęłam ciężko i także ruszyłam za nimi. Matka Phoebe to jednak nigdy się nie zmieni. 

*** 

Orkiestra grała głośno, a wszyscy machali chorągiewkami i czym to mieli pod ręką, kiedy ujrzeliśmy czarną limuzynę zbliżającą się do nas. Posmutniałam w duchu, gdyż miałam tę świadomość, że jedynie niektórzy zachowają swoją sympatię do potępionych na dłużej. Gdy limuzyna stanęła, Dobra Wróżka podeszła do niej z uśmiechem, a zaraz za nią szliśmy my. Ben stał między mną, a Audrey. Gdy limuzyna się zatrzymała, wypadli z niej wujek Jay oraz wujek Carlos, którzy... kłócili się o jakiś niebieski koc? Patrząc na syna Jafara, chciałam zacząć się śmiać, kręcąc głową z niedowierzaniem. Normalnie, choćbym widziała Alana. Po chwili z samochodu wysiadły również ciocia Evie, która swym wyglądem mocno przypominała Piper, a także... Wytrzeszczyłam oczy, już nie mogąc kryć zaskoczenia. W najskrytszych snach nie śniłam o tym, że zobaczę wielką królową Auradonu ubraną w stylu potępionych. To była zaskakująca, ale i miła odmiana. Uśmiechnęłam się delikatnie na tę myśl. Dzieci potępionych ogarnęły się, zauważywszy, że wszyscy na nich patrzą. 

- Ja tu tylko sprzątam. - Jay uśmiechnął się do Dobrej Wróżki, po czym wrzucił koc do limuzyny i pomógł wstać Carlosowi. 

- Porządek jest najważniejszyyy... dlatego już to zostawcie. - odparła, po czym na nowo na jej twarzy zagościł miły uśmiech. Wujek jednak nie zwracał już na nią uwagi, gdyż swoje zainteresowanie przeniósł na Audrey: 

- Siema śliczna, jestem Jay. - przedstawił się zalotnie. Niech ten słodki wygląd cię nie zmyli, wujaszku. Dobra Wróżka na szczęście szybko odzyskała uwagę przybyłych gości:

- Witamy w Auradonie! Dobra Wróżka, kłaniam się, dyrektorka szkoły. - oznajmiła, dygając. 

- TA Dobra Wróżka?! - mama wiarygodnie udała pozytywnie zaskoczoną. - W sensie bidibi bobidi boo?

- Bidibi bobidi, dokładnie.

- Zawsze się zastanawiałam, jak się czuł Kopciuszek, gdy tak nagle wyskoczyłaś z tą swoją świecącą różdżką i milutkim uśmieszkiem. I świecącą różdżką. - no tak, to po nią tutaj przyjechali na polecenie babci Diaboliny. Muszę uważać, żeby nie zdradzić potępionym, że wiem o tej sprawie. 

Następcy : Zatracona w PrzeszłościWhere stories live. Discover now