14#Zostawił mnie

318 13 15
                                    


Luna

Czułam, że ktoś niesie mnie na rękach. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam twarz nieznajomego mężczyzny. Czy to może być mój prawdziwy ojciec?

- Tato?

- Morda w kubeł.

- Gdzie..

- Zamknij się powiedziałem - warknął.

Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie z moim biologicznym ojcem.

Nagle zatrzymał się i zrzucił mnie na podłogę. Momentalnie odwrócił się i zaczął strzelać. Gdy był odwrócony plecami do mnie ktoś wziął mnie po cichu na ręce. Zobaczyłam jego twarz. Piękne niebieskie oczy, kształtny nos, różowe usta. To był Chan. Mój Chan.

- Cii. Idziemy do domu.

Zaczął biec w drugą stronę ze mną na rękach. Nagle usłyszałam huk. Chłopak spowalniał aż w końcu zatrzymał się.

- Chan?

Powoli osunął się na podłogę. Wtedy zobaczyłam ranę na jego brzuchu. Wykrwawiał się z każdą sekundą, a ja nie wiedziałam co robić.

- Luna - powiedziawszy cicho dotknął mojego policzka - Kocham cię.

Jego dłoń opadła, a oczy zamknęły się. Poczułam silne ukłucie w sercu.

- Teraz pójdziesz ze mną - mężczyzna chwycił mnie za ramię i zaczął ciągnąć za sobą.

- Chan!!! Chan!!!

- Luna! Luna!

Momentalnie otworzyłam oczy. To był tylko sen. Tylko cholerny sen. Przed sobą zobaczyłam Felixa.

- Felix?

- Jestem przy tobie. Już spokojnie. Wszystko w porządku.

Ściskał moją dłoń i gładził po policzku. Byliśmy w samochodzie. Leżałam na tylnich siedzeniach. Chłopak siedział koło mnie.

- Gdzie my jedziemy? - zapytałam najgłośniej jak potrafiłam.

- Do bazy. Znaczy do twojego ojca.

- Ja nie chce tam jechać.

Mimo wszystko ten sen uprzedził mnie do ojca. W końcu był szefem mafii.

- To jest najlepsze dla ciebie. Uwierz mi - uśmiechnął się lekko - Ciagle będę przy tobie.

Widziałam przez chwile jego słodki uśmiech po czym znowu zemdlałam.

Bang Chan

Odchodziłem od zmysłów nie wiedząc kto i gdzie zabrał Lunę. Chłopacy uspokajali mnie mówiąc, że znajdziemy ją, że wszystko będzie w porządku. Ale jak ja w tej sytuacji mógłbym być spokojny?

- To musiał być Loir! To na pewno on! Jedziemy!

- Chan spokojnie. Nie możemy od tak pojechać tym bardziej do niego - Sungmin

- Czyli mam po prostu siedzieć i nic nie robić, gdy miłość mojego życia jest przetrzymywana przez tego psychopatę?!

- Chan ogarnij dupe - dostałem w twarz od Hana.

- Odpierdolcie się ode mnie. Jak wy nie jedziecie to jadę sam.

Wybiegłem z domu biorąc tylko broń. Słyszałem krzyki chłopaków za mną. Musiałem tam jechać. Nie miałem chwili do stracenia.

Luna

Obudziłam się na miękkim łóżku. Było tak miękkie, że nie chciałam się budzić. Jednak przypominając sobie gdzie jestem i co się stało szybko otworzyłam oczy. Podniosłam się na rękach co okazało się błędem. Wrzasnęłam z bólu. Popatrzyłam na moje ręce. Całe od dłoni do barku były zabandażowane. Przypomniała mi się sytuacja jeszcze z domu w łazience. Wybuchłam płaczem. Wspomnienie tamtego bólu fizycznego i psychicznego patrząc na nieprzytomnego Hyunjina było koszmarne. Nagle usłyszałam, że ktoś wpada do pokoju. Nie zdążyłam zobaczyć kto to i tylko poczułam jak ktoś czule mnie przytula jakby zamykając w kopule przed światem zewnętrznym.

- Już spokojnie. Już nie płacz. Jestem przy tobie - to był Felix.

Po chwili przerwy znowu zaczęłam zanosić się płaczem. Płakałam dopóki ktoś nie pojawił się w drzwiach. Mężczyzna po 40, elegancko ubrany, z lekkim zarostem. To był człowiek z mojego snu. To musiał być mój ojciec. Momentalnie wtuliłam się bardziej w Felixa, mając nadzieje, że obroni mnie przed tym człowiekiem.

- Felix zostaw nas samych - odezwał się.

- Tak szefie.

Chłopak już się podnosił, ale ścisnęłam go jeszcze mocniej uniemożliwiając mu to. Nie chciałam zostawać sam na sam z tym człowiekiem. Cholernie się bałam, a Felix był jedyną osobą, której potrafiłam w tej chwili zaufać.

- No dobrze, więc zostań - usiadł na końcu łóżka - Luna..

Powiedział i wyciągnął dłoń żeby mnie dotknąć. Ja jednak panicznie przesunęłam się do tylu nadal kurczowo trzymając się Felixa. Mężczyzna posmutniał. W jego oczach nie było widać nienawiści czy brutalności. To były oczy zatroskanego ojca.

- Luna. Muszę cie przeprosić. Wiem, że i tak nie wybaczysz mi tego, że zostawiłem cie z tym kretynem tym bardziej trzymając cię w tej chwili z dała od osób, które kochasz. Wiedz jednak, że to dla twojego dobra. Chce cię w ten sposób chronić. Są osoby, które chcą ci zrobić krzywdę. Zabrać cię. Tylko tutaj jesteś bezpieczna. A gdybyś została z twoimi przyjaciółmi byłabyś w niebezpieczeństwie ty jak i oni.

- Szefie. Ktoś próbuje się wedrzeć do bazy.

- Kto?

- Bang Chan ze Skz.

- Już idę. Nic nie róbcie.

Na imię Chana wzdrygnęłam się. Gdy tylko dotarło do mnie to, że jest tu mój ukochany zerwałam się do biegu. Biegłam przed siebie pokonując nieznane mi korytarze. Nagle zatrzymałam się w przeszklonym korytarzu. Przez szyby widziałam jak Chan i reszta stoi na przeciwko mojego ojca. Już myślałam, że on go zabije, ale oni... rozmawiali? Nie mogłam jednak usłyszeć o czym.

Po chwili chłopak spojrzał się na mnie smutno i ... po prostu odszedł. Z resztą chłopaków. Opadłam na ziemię czując napływające łzy. Z racji, że byłam zmęczona fizycznie i psychicznie łzy po prostu spływały po moich policzkach, a ja ciagle patrzyłam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Chan.

Zostawił mnie. On mnie zostawił.


————————————————————————

Luna w końcu spotkała się z ojcem!! Nie jest takim brutalem jakim myślała ze jest. Ale co teraz się stanie jak Chan i Luna zostali rozdzieleni. Ona jest zamknięta w bazie mafii ojca, a jedyna osoba, której ufa  to Felix.  Dzisiaj krócej ale lecimy dalej z fabułą! Mam nadzieje ze się podoba!

Buziakii❤️

Dance on the Knife/ Stay KidsWhere stories live. Discover now