3#Wspomnienia wracają

573 16 4
                                    


Luna
Powoli otworzyłam oczy. Ta noc nie należała do miłych. Jakieś pół nocy płakałam na zmianę z zastanawianiem się nad fotografią. ~to nie może być ona~ ciagle chodziło mi to po głowie. Z rozmyślań wyrwało mnie ciepło które poczułam na  szyi.

- Wstałaś księżniczko? Lepiej ci już? - Chan patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem. Uwielbiałam ten wzrok. W końcu mam poczucie, ze ktoś się o mnie martwi. Poczucie którego nie dali mi rodzice.

- Tak, chyba tak.

- To świetnie, bo dzisiaj mamy wolne! Zabieram cie dzisiaj w pewne miejsce. Musimy w końcu spędzić trochę  czasu razem. Nieprawdaż?

- Tak masz racje, ale ... - nie dane mi było dokończyć.

- Żadnych ale. Kobieto wiesz kiedy my ostatni raz byliśmy na randce? Idziemy i koniec kropka. - tupnął nogą i założył ręce na krzyż.

Słodko wyglądał w tamtej chwili. Kto by pomyślał, ze ktoś kto na co dzień kradnie i zabija może mieć takie dobre serduszko. Od początku kiedy mnie znalazł opiekował się mną jak jajkiem. Na początku traktowałam go jak starszego brata, ale z czasem przerodziło się to w coś więcej.

Po tym jak wykonałam poranna toaletę i ubrałam się, zeszłam na dół. Wszyscy już siedzieli przy stole i czekali na mnie ze śniadaniem.

- Wow, to jest pyszne! Kto gotował? Przyznać się! - zmierzyłam cała szóstkę mężczyzn wzrokiem.

- A ja - I.N wstał i dumnie wypiął klatkę piersiową.

- No to od teraz awansowałeś na kucharza. Gratuluje - Chan zaczął teatralnie gratulować chłopakowi. I.N jest co prawda z chłopaków najmłodszy, ale jest geniuszem informatycznym. Potrafi zhakować każdy system w 8 sekund. Dlatego tez często starsi wołają na niego ósemka.

Po skończonym śniadaniu nadszedł czas na nasza dlugo wyczekiwaną randkę. Po lekkim ogarnięciu się do wyjścia wsiedliśmy do srebrnego lamborgini. Dzięki pracy jaka wykonujemy mamy kupę hajsu. Zazwyczaj, gdy dostaniemy zlecenie o wykradnięciu jakiś informacji zapłata za to wynosi od 10tys do 1 mln dolców zależnie od powagi sytuacji. No co. Jesteśmy najlepszym gangiem w Seulu, to jasne ze wysoko się cenimy. Wracając. Jechaliśmy już dobre 10 min, a żadne z nas nadal się nie odezwało. Chan skupiony był na drodze, ja natomiast nie mogłam skończyć myśleć o czarnej teczce.

- Muszę iść zatankować. Poczekasz? - zapytał chłopak.

- Tak pewnie.

Gdy chłopak poszedł ja zajęłam się obserwowaniem biedronki, która usiadła na uchylonej szybie auta. Był początek czerwca, a za tem robiło się bardzo gorąco. Ale było tez pięknie. Zielone drzewa, kolorowe kwiaty na łąkach i takie małe robaczki latające tu i tam. Od zawsze uwielbiałam naturę. Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami i byłam właśnie po kolejnej kłótni szlam do ogrodu gdzie siadałam na ławkę osłonięta krzakami i krzewami. Tylko w tamtym miejscu byłam w stanie się uspokoić i nie próbować kolejny raz targnąć się na swoje życie. Miałam dwie takie próby ale miałam wtedy 14 lat. Byłam mała i głupia. Gdy skończyłam 16 lat przyrzekłam sobie ze będę żyć. Uwolnię się od tych podłych ludzi zwanych moimi rodzicami i będę żyć pełnia życia. Ta obietnica była moim rozsądkiem, a przyroda terapeutą. Tak przeżyłam do 18 kiedy oni po prostu wyrzucili mnie z domu. I tak znalazłam się pod opieką chłopaków.

Z rozmyślań wyrwała mnie odlatującą biedronka. Patrzyłam za nią puki nie zobaczyłam pewnej postaci patrzącej się prosto w moje oczy. Miała maseczkę i czapkę z daszkiem wiec nie wiedziałam kto to. Wiedziałam za to ze coś ode mnie chce. Nie chcąc martwić Chana wysiadałam szybko i poszłam w kierunku zakapturzonej osoby. Gdy doszłam do kontenera czyli tam gdzie jeszcze przed chwilą stała owa postać nikogo nie było. Nagle ktoś pociągnął mnie za ramię w głąb kontenera. Jednym ruchem oswobodziłam się z uchwytu. Po dwóch latach pracowania w gangu byłam tak wyszkolona ze z każdym jestem wstanie sobie poradzić. Stałam na przeciwko tajemniczej osoby gdy nagle zza pleców usłyszałam.

- Luna! Dziecko moje jak ja cie dawno nie widziałam!

Odwróciłam się i ujrzałam... babcię! Momentalnie wtuliłam się w kobietę. Jest to matka mojej matki. Wyglądem są prawie identyczne ale charakterem różnią się jak biel i czerń. Ta starsza kobieta to najwspanialsza osoba jaką dane mi było spotkać w życiu. Ona jedyna się mną interesowała gdy mieszkałam z rodzicami. Gdy byłam bita i wyzywana ona zawsze mnie broniła i pocieszała. Nie widziałam jej odkąd ostatni raz próbowałam się zabić. To babcia jest głównym powodem złożenia obietnicy o lepszym życiu. To dzięki niej. Ale po tym incydencie kiedy leżałam w szpitalu i przyjechali po mnie wielce zmartwieni rodzice oskarżyli babcie o nakłanianie mnie do tego aby uniknąć podejrzeń policji na swoją osobę. O tych wydarzeniach wiem tylko ja, babcia i rodzice. I nikt więcej i tak musi zostać. To będzie już ... 6 lat. Jak ten czas szybko leci.

- Luna nawet nie wiesz jak tęskniłam. Całe szczęście ze zauważyłaś Kyu - wskazała na zakapturzonego mężczyznę - to mój ochroniarz.

- Babciu ale jak ty mnie znalazłaś? Skąd wiedziałaś że...

- Ja wiem wszystko. Zapomniałaś kto jest najbardziej wpływowym małżeństwem w tym kraju? Twoi dziadziuszkowie - uśmiechnęła się promiennie na co ja odwzajemniła uśmiech.

- Ale czemu mnie szukałaś? Czemu teraz? Tak późno. Kiedy rodzice mnie wyrzucili z domu pojechałam do ciebie ale ciebie nie było.

- Przepraszam dziecko. Dlatego jestem tu teraz. Zabiorę cię do nas do domu. Dziadek tez nie może się doczekać aż cie zobaczy. Może po nim tego nie widać ale bardzi się za tobą stęsknił. I jest jeszcze jedna osoba którą musisz spotkać. - zrobiłam pytająca minę. Nie wiedziałam o kogo może chodzić. - Lisę.

Nogi się pode mną ugięły i padłam na ziemię. Oczy zaszły łzami i po chwili spojrzałby na kobietę.

- Tak Luna, twoja siostra żyje.



—————————————————————
Wow długi wyszedł. Prawie 1000. Rozkręcały się haha zapraszam dalej

Gwiazdka ✨= motywacja 💪🏻

Dance on the Knife/ Stay KidsWhere stories live. Discover now