6#Coś jest nie tak

363 12 3
                                    


Luna

Patrzyłam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwila stał chłopak. Felix? Czy to możliwe, że spotkam go chociaż myślałam, że nigdy więcej się nie zobaczymy.

- Kotek? T..ty znasz Felixa? - zapytał łamiącym głosem Chan.

- Tak - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od tamtego miejsca.

- Jakim cudem? - spojrzałam na chłopaka.

- Gdy jeszcze byłam z rodzicami od pewnego dnia codziennie pod dom przychodził pewien chłopak. Chodził za mną do szkoły. Wszędzie gdzie chodziłam. Pewnego razu go złapałam, żeby dowiedzieć się kim jest i co robi. Udało mi się wyciągnąć z niego tylko „Jestem Felix. Jestem po to by cię chronić." Później jeszcze przez miesiąc zauważałam jego obecność po czym zniknął. Później już go nie widziałam.

Prawda jest taka, że znam go o wiele lepiej niż tylko jego imię. Po śmierci siostry był moją jedyną pociechą. Nie raz po powrocie do domu ze szkoły w moim pokoju znajdowała się paczka słodyczy lub inne drobiazgi. Pewnego razu, gdy jak zazwyczaj płakałam w ogrodzie dosiadł się do mnie. Przytulił. Wysłuchał moich żali. Od tego czasu odprowadzał mnie do szkoły, siedział ze mną w ogrodzie, pocieszał. Był moim pierwszym przyjacielem po stracie Lisy.

Widziałam jego niespokojne spojrzenie i słyszałam niespokojny oddech. Chan go bardzo dobrze zna. Tylko skąd? Jak? Czułam, że nie mogę mu zdradzić całej prawdy.

- Znasz go? To ktoś ważny?

- Powiedzmy, że stary znajomy.

Gdy wróciliśmy do domu pierwsze co zrobiłam to wzięłam tajemnicza teczkę i poszłam do ogrodu.

Gdy siedziałam już spokojnie na ławce, z dala od reszty, niezwłocznie otworzyłam teczkę. Pierwsze co zobaczyłam to zdjęcie mojej siostry, która zmarła 6 lat temu, ale jednak podobno żyje. Odłożyłam je na bok. Zobaczyłam list. Wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać.

Moja droga córeczko
Wiem, że wyrządziłem ci wielką krzywdę zostawiając cię z tym kretynem. Nie była to dobra decyzja, ale była po to by cię chronić. Gdyby nie to, że wychowywał cie ten brutal musiałabyś przejść przez jeszcze większe piekło. Proszę wróć do domu. Z tym chłoptasiem też nie jesteś bezpieczna. On cie okłamuje. Tak naprawdę to

W tym momencie usłyszałam kroki. Natychmiastowo schowałam list i zdjęcie do teczki, a ją wsadziłam w krzaki.

- Co tam robisz? - to był Hyunjin.

- A nic tak sobie siedzę.

- Nie przychodzisz tu żeby „tak sobie posiedzieć". Co jest?

Z Hyunjinem miałam najlepszy kontakt z chłopaków, nie licząc Chana. Był moim najlepszym przyjacielem. Jak miałam jakiś problem, chodziłam do niego. On mnie wysłuchiwał i doradzał. Niby mogłam iść do mojego chłopaka, ale przyjaciel zawsze patrzy inaczej.

- Ostatnio zdaje mi się ciągle, że ktoś mnie obserwuje. Strasznie mnie to frustruje - zastanawiałam się czy powiedzieć mu o wszystkim.

- Szczerze mówiąc, to po tym jak po tamtej akcji przyłapaliśmy gościa, który nas obserwował też mam takie odczucie.

Właśnie. Ten gościu to musiał być ten pomocnik babci.

- Ale luz. Nie przejmuj się. Jest koło ciebie 7 chłopaków. Przy nas jesteś bezpieczna.

Przy tym chłoptasiu też nie jesteś bezpieczna. On cie okłamuje."

Tak było napisane w liście. O co mogło chodzić jego autorowi? Jak to nie jestem bezpieczna przy Chanie? Zresztą czemu ja mam wierzyć jakiemuś listowi skoro nawet nie wiem kto go napisał.

Jeśli mowa jest o Chanie to może on sam ma coś w dokumentach?

- Sorki, muszę coś sprawdzić - wstałam i zaczęłam się kierować w stronę domu.

Wszyscy łącznie z Chanem siedzieli w salonie i o czymś gadali. Przemknęłam się obok nich i popędziłam na górę. Wpadłam do biura mojego chłopaka i od razu podbiegłam do biurka. Zaczęłam szukać czegokolwiek co pomogłoby mi wytłumaczyć tę chorą sytuacje. Podeszłam do szafki z segregatorami i zaczęłam szukać. Po przerzuceniu kilku z nich dostałam się do jednego z napisem „Loir". Bingo.

Położyłam go na biurku i zaczęłam przeglądać jego zawartość.

Jakieś kartki, kwitki to mnie nie interesowało, wiec przeglądałam dalej. I znalazłam. Swoje zdjęcie. A bardziej zdjęcia z czasów, gdy byłam nastolatką. Wyglądały jakby zrobione przez kogoś kto mnie śledził. I podpis „Luna Loir". Czemu Chan ma moje zdjęcia?! I co tu robi to nazwisko przy moim imieniu?! Przyglądałam się nie dowierzając, aż ktoś złapał mnie za nadgarstek.

- Co ty tu robisz? - odwrócił mnie twarzą do siebie.

- J..ja...

- Czemu grzebiesz w moich dokumentach? Masz przestać w tej chwili - powiedział stanowczo.

- Jesteśmy ekipą. Chyba mam prawo wiedzieć o zapiskach z misji. Jeśli to na ciebie nie działa to jesteśmy parą i nie powinnismy mieć przed sobą tajemnic.

- To są moje prywatne dokumenty, więc nie wtrącaj się do tego - warknął.

- Chan, słońce. Co jest z tobą? Nie poznaje cię.

- Możesz wyjść? Muszę posprzątać bałagan, który nadrobiłaś.

Spojrzałam na niego po raz ostatni i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam na dół i nie patrząc na nikogo wybiegłam z domu. Pobiegłam w kierunku pobliskiego lasku. Miałam łzy w oczach. Stanęłam, żeby złapać powietrza i oparłam się o drzewo. Jak on mógł mnie tak potraktować? Myślałam, że możemy sobie ufać. I ten jego wzrok. Jesteśmy ze sobą od dwóch lat, ale nie znałam go z tej strony. Czy ten list nie kłamie? Chan mnie okłamuje? Czemu miał moje zdjęcia? Czemu wszędzie jest napisane nazwisko Loir?!

- Tu jesteś - usłyszałam głos Chana. - Chodź.

Podszedł do mnie złapał za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę domu.

- Chan! Puść mnie! To boli! - szarpałam się.

Spojrzał się na nasze ręce i powoli rozluźnił uścisk przenosząc wzrok na mnie.

- Pójdę sama. Co z tobą jest nie tak ostatnio? - odeszłam w stronę domu masując nadgarstek.

————————————————————————

Jestem po krótkiej przerwie. Mam teraz czas i fajny zamysł wiec kolejny rozdział będzie szybciej. Mam nadzieje, ze się podoba❤️

Dance on the Knife/ Stay Kidsحيث تعيش القصص. اكتشف الآن