(18) Ostateczne decyzje

1K 69 27
                                    


Następnego dnia burza odeszła, ale nadal wiał silny wiatr i przelotnie padał deszcz. Profesor Hooch po licznych konsultacjach w końcu wyraziła zgodę na mecz Gryffindor kontra Ravenclaw.

James mimo niewyspania miał w sobie niesamowicie dużo energii, jakby skumulowały się z nim przeżycia związane z wczorajszą nocą i zbliżającym się meczem.

Ku jego zdumieniu Alan zachowywał się wobec niego zupełnie normalnie, a nawet życzył mu powodzenia.

Udaje? Czy o niczym nie wie? Nie chce robić zamieszania przed meczem?

James z mętlikiem w głowie wsiadł na miotłę, ale gdy tylko usłyszał gwizdek rozpoczynający mecz i odbił się od ziemi zapomniał o wszystkim, co było na dole.

Deszcz, przemoczone szaty, ręce ześlizgujące się z rączki miotły, nagłe podmuchy utrudniające utrzymanie toru lotu. Krzyki tłumu zagłuszane przez świst wiatru.

Chłopak zebrał w sobie całą energię, wyłączył się zupełnie i skupił tylko na jednym. Złoty znicz. W ciągu pierwszych piętnastu minut meczu mignął mu tuż przed twarzą kilka razy, ale zaraz znikał w strugach deszczu. Ścigający Ravenclawu obserwował bacznie każdy jego nawet najmniejszy ruch.

I w końcu James zobaczył go wyraźnie. Zamigotał tuż pod jego stopami.

Teraz albo nigdy pomyślał i runął w dół, a tuż za nim Krukon.

Jeszcze chwila.

Był tuż tuż.

Wyciągnął rękę z trudem utrzymując się na miotle.

Raz... dwa... i jest.

Złapał go!

Sięgnął po znicza w ostatniej chwili prawie ześlizgując się z przemoczonej miotły. Z trybunów rozległ się tak głośny ryk, że całkowicie zagłuszył dudniący deszcz. Szczęśliwy James czuł, że z emocji aż huczy mu w głowie. Skandowanie jego imienia zmieniło się w jednorodny szum, nagły zastrzyk adrenaliny przeszył jego ciało i napawając się tą chwilą lekko wylądował na ziemi, a w jego stronę natychamiast ruszył rozentuzjazmowany tłum Gryfonów.

I wtedy zobaczył coś, przez co nagle to wszystko przestało mieć znaczenie. W sekundę wyparowała cała radość, duma i energia.

Kątem oka zobaczył, jak Lily podbiega do kapitana drużyny i całuje go prosto w usta.

*

Lily podjęła decyzję - zwyciężyło poczucie bezpieczeństwa. Nie chciała być więcej nie fair w stosunku do Alana i tak było jej bardzo wstyd za to, co zrobiła. Chciała jak najszybciej porozmawiać o tym z Jamesem i wyjaśnić tę sytuację, ale ciągle nie było ku temu okazji. Najpierw świętowanie w Pokoju Wspólnym podczas którego Alan nie odpuszczał jej ani na krok, a praktycznie od razu następnego dnia rozpoczęły się treningi przed meczem finałowym i James spędzał na boisku prawie każdą wolną chwilę. Lily wiedziała, że unika jej jak może i nie miała mu tego za złe. Wiedziała, że zrobiła coś okropnego i teraz nie będzie łatwo tego wszystkiego odkręcić.

Po kilku dniach doszła do wniosku, że musi zrobić to natychmiast albo już nigdy nie znajdzie ku temu okazji. Ruszyła na boisko, żeby dorwać go jeszcze na treningu, ale ku jej zdumieniu Jamesa tam nie było.

- Alan - zagadała - muszę porozmawiać z Jamesem. Gdzie on jest?

Alan popatrzył na nią mocno zmieszany.

- Lily on... ja... on już nie jest w naszej drużynie - odpowiedział niechętnie.

Zdumiona wytrzeszczyła oczy.

Rozum kontra serce ( jily | romans )Where stories live. Discover now