(7) Spotkanie nie takie złe, jakby się mogło wydawać

1.2K 81 15
                                    

- Evans! Evans, zaczekaj! - James podbiegł do niej widząc ją na korytarzu.

- Zobacz, zaliczyłem! - wrzasnął, gdy odwróciła się w jego kierunku i wręczył jej kilka stron zapisanego pergaminu z takim impetem, że na moment straciła równowagę. Na górze pierwszej strony była napisana wielka ocena 30/30 i dopisek drobnym druczkiem Gratulacje Panie Potter, w końcu wziął Pan moje zajęcia na poważnie. Oby tak dalej!

- To znaczy no... ty zaliczyłaś. Ale z własnej woli pod moim imieniem i nazwiskiem - szczerzył się rozradowany i lekko bujał na nogach. - Dzięki, Evans.

Dziewczyna spojrzała na niego uważnym wzrokiem i nic nie powiedziała. James zmarszczył brwi i zakłopotany brakiem reakcji zmierzwił sobie nieświadomie włosy.

- Znaczy no ee... jeśli zmieniłaś zdanie to powiem, że to tak naprawdę twoja praca, bo przeze mnie chyba masz to teraz niezaliczone...

- Co...? A, nie! Nie, wszystko okej, cieszę się, że mogłam pomóc - Lily wyrwała się z zamyślenia i uśmiechnęła lekko. Nie wiedziała dlaczego, ale powrót zachowania Jamesa do normalności sprawił jej znaczną ulgę.

- No dobra. To dzięki raz jeszcze. I tak sobie pomyślałem, że skoro mam ci się odwdzięczyć to może dasz się namówić na wizytę w Trzech Miotłach i darmowe kremowe piwo?

- Mówiłam ci, że nie musisz mi się odwdzi...

- ... a poza tym - kontynuował nie zważając na jej słowa - obiecaliśmy Syriuszowi, że postaramy się jakoś dogadać. Możemy spróbować to wszystko jakoś razem połączyć.

Lily już otwierała usta, żeby się od tego wymigać, ale jego twarz wskazywała na to, że nie przyjmie on do wiadomości żadnego sprzeciwu.

- No dobra to jesteśmy umówieni. Następna sobota o 16 - skwitował i już miał się odwrócić.

- Ale chwila! - krzyknęła.

- No co jest?

- Przecież w sobotę nie ma ustalonego żadnego wyjścia do Hogsmeade - powiedziała zdziwiona. James uśmiechnął się łobuzersko.

- O nic się nie martw Evans, mam swoje sposoby.

*

Nadeszła sobota. Lily wraz z Amy zeszły na obiad do Wielkiej Sali rozmawiając na jakiś temat i co chwila chichocząc, gdy nagle ze zdumieniem stwierdziły, że miejsce, które zazwyczaj wybierały jest już przez kogoś zajęte. Siedziała tam dziewczyna, której ani razu wcześniej nie widziały. Była szczupła, miała długie kruczoczarne proste włosy sięgające prawie do pasa i lekko skośne oczy. Jej egzotyczna i delikatna uroda bardzo się odznaczała. Była widocznie mocno zdezorientowana i speszona, siedziała w samotności powoli kończyła swoją porcję zapiekanki całkiem nieświadoma, że trzej siedzący niedaleko po przeciwległej stronie chłopcy bezwstydnie wlepiają w nią swoje oczy.

Dziewczyny skierowały się właśnie w tamtym kierunku.

- Gdzie Remus? - zapytała Lily.

- Wróci wieczorem, wczoraj była pee... wnie jego mama gorzej poczuła się - szybko poprawił się Syriusz.

- A kto to jest? - szepnęła Amy dosiadając się między Peterem a Syriuszem.

- Jakaś nowa dziewczyna - odszeptał Peter.

- Niestety na tym kończy się nasza wiedza o tej zagranicznej piękności - westchnął Syriusz nie zdejmując z niej natarczywego wzroku.

- Ale już doszły do nas plotki, że przeniosła się tutaj z Beauxbatons i jest na naszym roczniku - dodał James mimo ust pełnych ziemniaków, zainteresowany obcą dziewczyną trochę mniej niż cała reszta.

Rozum kontra serce ( jily | romans )Where stories live. Discover now