Zielony ogień buchnął z kociołka, a Lily odskoczyła od niego z krzykiem. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować co się dzieje profesor Slughorn już ugaszał pożar na włosach dziewczyny. Jamesa zamurowało. Wpatrywał się w całą scenę z bijącym sercem i nie mógł się ruszyć z przerażenia. Nie rozumiał co się stało, zerknął na flakon, który trzymał w ręce...
Nagle Syriusz mocno szturchnął go w bok.
- Czyś ty oszalał?! Kretynie, przecież mogła jej się stać krzywda, prawie podpaliłeś jej twarz! Nie chciałem się wcinać w wasze sprzeczki, ale to jest przesada. Co ci wpadło do tego pustego łba?! - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Syriusz, ale ja...
- Dobrze, dobrze moi drodzy, proszę o spokój! - przerwał im profesor Slughorn. - Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale uważam, że powinniśmy przerwać na dziś zajęcia. Wrócimy do tego za tydzień, przyjrzyjcie się proszę w ramach pracy domowej dokładnie przepisowi na eliksir... żeby nic takiego się już nie stało... no już, już, zbierajcie się.
Syriusz wściekły niemalże wypchnął przyjaciela na korytarz.
- Pomyliłem fiolki! - od razu krzyknął James - Nie chciałem jej nic zrobić, przecież wiesz, że specjalnie nie wywołałbym pożaru! Popatrz - wyciągnął przed twarz przyjaciela dwie małe buteleczki z ciemnoczerwonym płynem, jedną do połowy opróżnioną. - Zauważyłem to dopiero po tym wybuchu. Chciałem dolać jej do kociołka sok z granatów, żeby mikstura się spieniła i rozlała po podłodze, nie miało się jej nic stać, poza pobrudzeniem szaty... a tutaj - wskazał na opróżnioną fiolkę - tutaj jest krew z salamandry. Pomyliłem je.
Syriusz był bardzo zdenerwowany całą sytuacją, ale widział, że James jest naprawdę przerażony tym, co nieumyślnie zrobił.
- No dobra - wziął głęboki wdech. - Wracajmy, pewnie jest teraz zła, może później ją złapiemy.
***
Lily nie wychodziła ze swojego dormitorium przez prawie cały kolejny dzień. Najpierw nie chciała się z nikim widzieć, a potem zaczęło jej się robić głupio, że zamknęła się w pokoju, zamiast spróbować podejść do sprawy z dystansem i teraz pewnie każdy intensywnie plotkuje na temat tego zdarzenia.
- Lily, chodźmy na obiad, prooszę, i tak musisz stąd wyjść na następne zajęcia - Amy po raz kolejny próbowała wyciągnąć ją na zewnątrz.
- Pani Pomfrey powiedziała, że mogę zostać cały dzisiejszy dzień w pokoju.
- Ale Lily, przecież nic ci nie jest! Cieszę się z tego, ale wydaje mi się, że trochę przesadzasz. Poza tym zobacz, co przyniosłam - Amy wyciągnęła z torby wielkie nożyczki do włosów - zaraz naprawimy Twoją fryzurę!
- No nie wiem, czy to dobry pomysł... - Lily spojrzała na nią nieco zlęknionym wzrokiem.
- Och daj spokój, jestem przecież z rodziny mugoli i często przycinałam włosy młodszej siostrze... ale może to nie jest najlepsza historia na tę okazję - roześmiała się - w każdym razie na pewno zrobię ci mniejszą krzywdę, niż gdybym miała eksperymentować z różdżką. Pokaż się.
Amy przysiadła się za dziewczyną i delikatnie zgarnęła jej włosy. Poszarpane i przypalone końcówki zwisały smętnie. - Ogarnę to jakoś. Ufasz mi?
- Ufam... - Lily mimo wszystko postanowiła zamknąć oczy. - Co się dzieje na dole? Mówią coś?
- Niestety okazało się, że to serio był James. Syriusz był wściekły i praktycznie wcale z nim nie rozmawiał, bardzo chciał się z tobą zobaczyć, Potter podobno nie chciał tego zrobić...
YOU ARE READING
Rozum kontra serce ( jily | romans )
Romance- Lily - zatrzymał ją - tylko pamiętaj o jednym. Nawet jeśli jestem na ciebie akurat śmiertelnie obrażony - umyślnie zaakcentował te słowa - to i tak możesz do mnie zawsze przyjść, gdy będziesz czegoś potrzebowała - uśmiechał się do niej już całkowi...